niedziela, września 22, 2013

Rozdział 20: "Plan cz.2"

"Nikt nie potrafił mnie zrozumieć gdy byłam inna
Gdy patrzyłam na nich zza wielkich okularów,
Gdy szukałam pocieszenia w książkach,
Gdy śmiałam się z rzeczy nieśmiesznych.

Ale wszyscy nagle mnie zauważyli,
Gdy zaczęłam grozić im nożem,
Gdy wycierałam w chusteczkę palce w krwi,
Gdy zamiast czytać, pisałam własne historie.

Tak to już jest, tak to już jest
Że ludzie patrzą na ciebie dopiero wtedy,
Gdy rzucasz się w oczy.
A przecież nie o to tutaj chodzi.
Sztuką jest zauważyć kogoś,
Gdy jest niewidzialny."

- "Invisible girl"


     Terra szła przodem, a obok niej podskakiwała radośnie Sea. Dziewczyny rozmawiały o czymś cicho, a ja i Ian milczeliśmy. Podążaliśmy za nimi w nieznaną mi część tego budynku. Nie pamiętałam nawet, jak nazywa się ta mała mieścina, w której się znajdowaliśmy. Sea coś mi opowiadała po drodze tutaj, ale mówiła tak szybko, że przestałam jej słuchać w którymś momencie.
     Dotarliśmy do małego pokoju. W środku były trzy biurka, a na nich stały laptopy. Blondynka wskazała na jedno z biurek, na którym leżało kilka kabelków od komputerów i inne małe przedmioty potrzebne do obsługiwania sprzętu. Sea z uśmiechem pstryknęła palcami, po czym wszystkie zostały podłączone we właściwe miejsca w komputerach. Ian usiadł na białym krześle, stojącym pod ścianą i spojrzał na mnie znacząco.
     Tak, jasne. Przyjechałam do dziwnego miejsca, z jeszcze dziwniejszą osobą, bez zadawania żadnych pytań. Miałam ochotę go spytać, czy nie uderzył się w głowę przy urodzeniu.
     Sea była czarownicą, wiedziałam o tym. Wyobrażając sobie coś, przy użyciu drobnych gestów jak pstrykanie, kształtowała rzeczywistość. Mogła sprawić że coś się pojawi lub zniknie, albo przenieść jakąś rzecz w dowolne miejsce. Miała nieograniczone możliwości.
     Usiadłam obok Iana na drugim krześle i zaczęłam się przyglądać blondynce, która z zapałem pisała coś na komputerze. Zaczęłam się zastawiać jak rozpocząć rozmowę. Musiałam się dowiedzieć o co tutaj chodzi. To nie było takie proste; śledzić Cienie i dowiedzieć się co planują. Ten spisek ciągnął się od lat, a przez te lata nikt nie zdołał im zaszkodzić. Potrafili świetnie się maskować, ukrywać za innymi przestępcami. Zawsze udawało im się przetrwać najgorsze.
     - Pracowałaś dla Cieni, prawda? - spytałam z ciekawości.

     - Tak, przez dwa lata. Wcześniej podróżowałam, poznawałam nowych ludzi. Miałam skomplikowane życie. Próbowałam pomagać innym, ale niezbyt potrafiłam opanować własne zdolności. Któregoś dnia Slade zaproponował mi współpracę. Zgodziłam się, on pomógł opanować mi moje moce, a ja w zamian pracowałam dla niego. Nie zdawałam sobie sprawy co robię. Później jakoś wszystko potoczyło się szybko. Znalazłam się w ośrodku szkoleniowym, gdzie pod przymusem manipulowano i szkolono bezbronnych ludzi z ulicy. Nie wytrzymałam i wywołałam bunt. Wtedy Slade pozostawił pamiątkę na mojej nodze, na znak nieposłuszeństwa - opowiedziała. Spojrzałam na jej nogę. Wąska, czerwona blizna ciągnęła się aż od kolana po kostkę.
     - Jakie masz moce? - spytał nagle Ian, by rozładować atmosferę. Przez chwilę zapadła cisza, ale Terra szybko odpowiedziała.    
     - Panuję nad ziemią. No wiesz, unoszenie kamieni i takie tam - wzruszyła ramionami.
     - Takie tam - przedrzeźniał ją chłopak, co z niewiadomych przyczyn mnie rozśmieszyło. Terra spojrzała nas obu dziwnym wzrokiem, a my dalej zanosiliśmy się śmiechem. Po kilku sekundach poczułam, jak dotyka mojej dłoni. Odruchowo się od niego odsunęłam i przestałam śmiać. Spojrzałam na niego zdziwiona i uniosłam brwi. On popatrzył na mnie w ten sam sposób. Tym razem Terra i Sea wybuchły śmiechem. Poczułam, że się czerwienię. Ian odwrócił się ode mnie, ja zrobiłam to samo. Splotłam ramiona na piersi i zaczęłam udawać, że nic się nie stało.
     Dziewczyny zaczęły o czymś rozmawiać, jednocześnie robiąc coś przy komputerze. Starałam się nie patrzeć na Iana, który przyglądał się jesiennemu krajobrazowi za oknem. Pierwszy raz tak się czułam przy czyjejś obecności. Zachowywałam się jak te wszystkie zakochane nastolatki z seriali telewizyjnych. Jak wszystkie normalne nastolatki. A ja przecież nie byłam normalna i nigdy nie będę.
     - To jak? Objaśnisz nam działanie waszego planu bardziej dokładnie? - wtrącił się Ian.
     - Jasne - odpowiedziała Terra, opierając się o jedno z biurek. - Główna kryjówka Cieni jest paręnaście kilometrów stąd. Udało nam się zdobyć dwadzieścia stroi wojowników Cieni, oraz różne rodzaje broni. Te dwadzieścia osób spośród nas przebierze się za wojowników i pod  przykrywką wtargnie do kryjówki. Stopniowo będziemy prześwietlać organizację, by zapobiegać ich planom pobocznym.
     - Jak to pobocznym? - zdziwiłam się. - Znacie ich główny cel? Nawet mnie nie wprowadzili w szczegóły.
     - Dlatego, że tylko wyżsi agenci są wtajemniczeni. A my mamy szpiega pośród nich.
     To mnie akurat nie zdziwiło. Skoro zdołał się utworzyć Ruch Oporu, wywołano bunt i to wszystko pozostało 'bezkarne', to chyba już nic mnie nie zdziwi.
     - Ma na imię Penny. Pomagała nam od początku, niedługo ją poznacie - dodała Sea.
     - A wracając do Cieni - wtrąciłam. - Co planują? Gdy zaczęłam dla nich pracować zbierali części czegoś większego, ale gdy próbowałam do tego dociec, spławiali mnie. Rekrutowali nowych ludzi, szkolili ich. Tylko po co?
     - Potrzebowali wpływowych osób na ważnych pozycjach. Szukali poparcia dla swojej polityki, by w przyszłości ktoś ich poprał. Wszyscy dobrze znamy Cienie - powiedziała Terra, patrząc po kolei na nasze twarze. - To nie jest zwykła organizacja przestępców, która za pomocą siły i umiejętności przejmie władzę. Oni myślą, planują i układają strategię. Czekają na odpowiednie momenty, a każda decyzja i szczegół w całości jest tak samo ważny.
     Zapadła cisza. Każdy z nas wiedział, co znaczy sprzeciwić się działalności Cieni. To będzie trudna walka, pełna poświęceń i ciężkich decyzji. Mieliśmy o co walczyć. Chociażby dla zemsty na nich. Lepszy taki powód, niż żaden.
     Jeden z ekranów zaświecił się na czerwono. Terra odwróciła się gwałtownie. My też podnieśliśmy się z krzeseł, przeczuwając, że to nic dobrego. Stanęliśmy za blondynką, która napisała coś szybko na klawiaturze. Po chwili pojawiła się mapka, na której jeden z obszarów zaznaczony był na czerwono. Terra zmarszczyła brwi.
     - Mamy intruza w części południowo- wschodniej. Jest na dachu - poinformowała nas pospiesznie. Zdenerwowało ją to, jak nas wszystkich. Nikt nie powinien wiedzieć, że tu jesteśmy.
     - Ja się tym zajmę - zgłosiłam się. - Nie zaszkodzi mi rozprostować kości.
     Terra kiwnęła głową w potwierdzeniu. Uśmiechnęłam się pod nosem. Brakowało mi odrobiny akcji po tylu dniach odpoczynku. Podciągnęłam wyżej rękawiczki na nadgarstkach i zdjęłam szybko bluzę. Ruszyłam szybko za Terrą, sprawdzając, czy nadal mam sai zapięte przy pasie.
     Podbiegłyśmy do schodów na dach, ukrytych za drzwiami obok pokoju. Przebiegłyśmy kilka pięter, by znaleźć się na dachu. Wokół panował niesamowity spokój i cisza. Niebo było już całkowicie ciemne, lecz księżyc i gwiazdy ukryły się za chmurami. Rozejrzałam się po dachu, teraz całkowicie pustym. Czyżby nasz intruz był zwykłym ptakiem?
     - Chodźmy. Musimy sprawdzić teren wokół budynku - powiedziała. Poszłyśmy w prawo, nadal skoncentrowane. Gdyby to były Cienie, trzeba sprawdzić każdy kąt.
     I sprawdziłyśmy. Kilka razy. Ale nic nie znalazłyśmy, nawet ptaka, który mógł uruchomić alarm. Nikogo tutaj nie było, oprócz nas.
     Stanęłyśmy z Terrą przy krawędzi budynku. Położyłam ręce na biodrach i głęboko wciągnęłam zimne, jesienne powietrze. Przed nami rozciągał się pusty teren, pokryty w niektórych miejscach trawą, co jakiś czas zdarzały się drzewa. Budynek znajdował się po za terenem miasta, ale nie na tyle, by ktoś chciał to sprawdzić. Wyglądało to jak opuszczony magazyn zbiorów pobliskich rolników. Stąd dało się zauważyć światła, które pochodziły z miasta.
     - Nasz ptaszek chyba zdążył odlecieć - mruknęłam pod nosem.
     Niestety, za wcześnie osądziłam. Dosłownie sekundę po tym gdy wypowiedziałam te słowa, jakaś postać w kapturze wyłoniła się z cienia. Nie wiadomo skąd wyskoczyła i przygniotła Terrę ciężarem ciała do dachu. Minęła jedna chwila i napastnik wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów nóż. W ciągu tej jednej chwili ja wyciągnęłam sai i podbiegłam do atakującego. Kopnęłam go niespodziewanie w plecy, zaburzając równowagę. Postać w kapturze zachwiała się i upadła obok Terry. Ona błyskawicznie się podniosła, założyła na oczy swoje gogle i przygotowała się do ataku.
     Nasz przeciwnik nie poddał się tak łatwo. Odwrócił się na plecy, a nóż który trzymał w ręce rzucił w stronę blondynki. Ona zasłoniła się kamieniem, który postawiła między siebie, a napastnika. Później pchnęła go przed siebie. Ja ruszyłam za Terrę, bo przewidziałam gdzie wyląduje przeciwnik. Nie pomyliłam się. Postać podskoczyła do góry i wykorzystała kamień, by odepchnąć się wyżej w powietrze. Zrobił obrót w powietrzu i wylądował tuż przede mną. Nie zdekoncentrowało mnie to. Zamachnęłam się sai w twarz przeciwnika. On odchylił się gwałtownie do tyłu, unikając ciosu.
     Wtedy spostrzegłam się, z kim walczę. Kilka pojedynczych kosmyków włosów wyślizgnęło się spod jej kaptura, jednocześnie ją demaskując. Poczułam złość wypełniającą mnie aż po koniuszki palców. Zacisnęłam palce na rękojeści.
     Wściekła wycelowałam sai w jej kaptur. Spadł z głowy, a przy pociągnięciu do siebie zdjęłam cały płaszcz. Odrzuciłam go za siebie i dopiero wtedy spojrzałam w jej niebieskie oczy. Różowe włosy zakryły jej jasną bluzkę i czarną kurtkę. Uśmiechnęła się pewnie i spojrzała na mnie. Nie krępowało jej to. Po tym wszystkim co mi zrobiła.
     - Zaskoczona? - spytała, unosząc ręce. Obróciła się na piecie, jakby chciała się zaprezentować i wprawić mnie w jeszcze większą złość. - Myślałaś, że mam jakieś granice?
     Zacisnęłam zęby by nic nie powiedzieć. Bądź ponad to - powtarzałam sobie w myślach.
     Willow też postanowiła milczeć. W zamian ruszyła na mnie, wyciągając jednocześnie z pokrowca na plecach katanę. Trzymając ją w obu rękach zamachnęła się na mnie. Odchyliłam się do niej bokiem, a ostrze skróciło minimalnie moją grzywkę.
     Wyciągnęłam drugie sai i próbując zbliżyć się do niej na tyle, by wytrącić jej katanę z rąk, co chwilę uchylałam się przed ciosami. Terra próbowała mi pomóc, ale zawsze przygotowana Willow, znała każde jej zagranie. W końcu zamachnęła się na nią i przecięła wierzchołkiem ostrza jej przedramię. Terra upadła na kolana. Opuściła głowę, a włosy zakryły jej twarz. Przycisnęła dłoń do świeżej rany, a krew błyskawicznie zaczęła cieknąć jej po palcach. Zauważyłam kątem oka uśmiechającą się tryumfująco Willow. Niech nie myśli, że mnie to zdezorientuje.
     Wykorzystując jej chwilę nieuwagi wzięłam zamach. Wytrąciłam swoim sai jej katanę. Broń upadła na ziemię, daleko od nas. Willow nie spodziewała się takiego zagrania. Zauważyłam przez moment zdziwienie w jej oczach, jednak szybko to opanowała. Znów uśmiechała się, pewna siebie. Jakby wygrała, a przecież było odwrotnie.
     - Cel osiągnięty - powiedziała cicho, przykładając dwa palce do lewego ucha. Zauważyłam czarną słuchawkę w jej uchu. Wstrzymałam oddech. Nie była tutaj sama. Miejmy nadzieję, że w środku, Ian i Sea, byli bardziej czujni.
     Patrzyłam na nią spode łba. Nie robiło to na niej wrażenia. Zaczęła się wycofywać. Spojrzałam za nią. Stała tylko jedną nogą na dachu, a druga była już za krawędzią. Nim zdążyłam zareagować, skoczyła do tyłu. Podbiegłam do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą stała Willow. Na ziemi jej nie było. Uciekła. Obróciłam głowę i spojrzałam na Terrę.
     Podeszłam do niej i delikatnie podniosłam ją z ziemi. Rana nie była głęboka, ale nadal intensywnie krwawiła. Trzeba było ją szybko zaszyć. Dziewczyna ciężko oddychała, była wyraźnie zdenerwowana.
     Ruszyłyśmy w stronę wejścia. Podtrzymywałam ją, starając się nie zadawać jej bólu. W milczeniu otworzyłam drzwi i chciałam wejść do środka, ale na zewnątrz dosłownie wyleciała Sea, która unosiła się mocą własnego umysłu. O nic nie pytając wzięła ode mnie Terrę. Ja spojrzałam przez ramię, na miejsce w którym odbyła się walka. Katana Willow zniknęła. Westchnęłam. Przegraliśmy, pomimo rzekomej wygranej.
     Ktoś nagle położył mi rękę na ramieniu i obrócił twarzą w swoją stronę. Dziewczyna w granatowej pelerynie, z kapturem na głowie. Ciemne oczy wypełnione miała bólem i przerażeniem. To nie było do niej podobne.
     - Musimy pogadać - powiedziała drżącym głosem Raven.
     Ogarnęły mnie złe przeczucia. Zdenerwowana Raven nie była dobrym znakiem. Musiało zdarzyć się coś na prawdę ważnego. Coś co wstrząsnęło nią na tyle, że znalazła mnie na drugim końcu stanu.

____

Hej, chciałabym przypomnieć o magicznej opcji zwanej KOMENTARZEM. Zostawcie po sobie ślad, na mojej skromnej stronce i przy okazji wyraźcie swoją opinię na temat aktualnego wpisu ( lub tego mniej aktualnego ). :)

3 komentarze:

  1. Jej, ostatnio często jestem pierwsza. Ale ze mnie no-life...
    Wpis był cudowny! Jestem strasznie ciekawa dlaczego Raven jest taka roztrzęsiona...
    PS. U mnie nowy wpis :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział. Bardzo podobają mi się twoje wpisy :)
    Cieszę się, że znalazłam twojego bloga.
    Czekam na nowe wpisy. :)
    ~Eva

    OdpowiedzUsuń
  3. KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM
    Tak bardzo kocham, że nawet nie chce mi się szukać błędów.

    OdpowiedzUsuń