środa, sierpnia 28, 2013

Rozdział 16: "Ruch oporu"

"Głęboka rana w sercu mego wroga
Zimne i nieruchome tkwi w jego piersi
Krew na moich rękach zasycha powoli
Nie dotarły do mnie jeszcze smutne wieści
Stoję nad ciałem i pusto się przyglądam
Deszcz na mojej twarzy zimne wzory kreśli
Cisza i pustka wokół mnie panuje
Trudu moich zmagań nikt nie zrozumie."

     Stała naprzeciwko mnie, w pełnej chwale. Wyglądała na tak pewną siebie, jakby zaplanowała to spotkanie po latach co do minuty. Za to ja czułam się jak wrośnięta do dachu budynku na którym obie stałyśmy. Nie miałam pojęcia co mam jej powiedzieć i od czego zacząć. Miałam wielką ochotę wymierzyć jej policzek. Miała czelność spotykać się ze mną po tym wszystkim co mi zrobiła?! Była moim wrogiem numer jeden i głównym źródłem wszystkich problemów. Gdyby nie ona, nie było by tej całej bijatyki z Tytanami i nigdy nie musiałabym pakować się w kłopoty z Willow. Gdyby nie wykrzyczała tej cholernej przysięgi dwa lata temu, nigdy nie musiałabym martwić się o Dicka. Ja żyłabym swoim już dość popapranym życiem, a on swoim.
     - Nie mogę uwierzyć, że jesteś na tyle głupia by tutaj przychodzić - pokręciłam głową.
     - Czy ty mi ghrozisz? - zdziwiła się. Uniosła brwi w litościwym geście.
     - Nie waż się nawet ze mną rozmawiać! - krzyknęłam wściekła.
     Odwróciłam się do niej plecami i ruszyłam w stronę schodów przeciwpożarowych. Miałam zaciśnięte pięści i byłam gotowa do ewentualnego ataku.
     - Oj oj. Khtoś wstał lewą noghą. - stwierdziła bezczelnie.
     Zatrzymałam się. Złość wypełniła mnie aż po koniuszki palców. Nie miałam najmniejszego zamiaru pozwolić jej na to, co zaplanowała.
     - Nie moghę uwierzyć, że moja uczennica uphadła tak nisko. Nawet tego nie przemyślałaś. Nie zhaczęłaś się zastanawiać, po co tu jestem. Mhoże, żeby zabić twojego braciszka? - roześmiała się.
     - Przestań! - przerwałam jej idiotyczny wybuch śmiechu.
     Gdzieś w oddali usłyszałam trzask pioruna, a niebo rozświetlił jasny blask. Po chwili zaczął padać zimny i obfity deszcz. Poczułam jak z czasem włosy przyklejały mi się do twarzy, a twarz i ubranie robią się mokre. Odwróciłam się w jej stronę. Stanęłam wyprostowana, z wysoko uniesioną głową. Nie mogłam pokazać, że mnie przeraziła. A tak było.
     Nie wyglądała na wzruszoną. Nadal miała swój chytry uśmiech na twarzy i z wymierzoną we mnie kataną czekała na jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Nie boję się. Ja się nigdy nie boję.
     - I co? Zaatakujesz mnie? - położyłam ręce na biodra i przekrzywiłam głowę. Zagram w jej grę. - Nie boisz się że Cienie cię opieprzą za zbędne bójki? - uśmiechnęłam się.
     - Jak śmiesz odzywhać się do mhnie w ten sphosób? - oburzyła się.
     Roześmiałam się. Zamierzałam ją sprowokować i zmęczyć.
     - No phroszę! - przedrzeźniałam ją. - Nasza Diana boi się uderzyć dziewczynę? - uśmiechnęłam się fałszywie.
     Ona w odpowiedzi zamachnęła się na mnie swoją kataną. Odchyliłam się do tyłu, unikając ostrza. Widziałam zdziwienie na jej twarzy. Nie sądziła, ze dam radę się odchylić. Wyprostowałam się i wyjęłam sai z pasa.
     - Życie nauczyło mnie więcej niż podejrzewałaś, prawda? - powiedziałam. Spoglądałam na nią bez wyrazu twarzy.
     Stałyśmy naprzeciw siebie, wyprostowane. Kiedyś nie sądziłam, że dojdzie do chwili w której stanę przeciw Dianie. Była dla mnie wzorem, nauczycielką. Ale wszystko się zmieniło. Ona była wierna Cieniom, a ja miałam własne życie. Nie zamierzałam dopuścić do wypełnienia jej misji. Nawet jeśli miałabym ponieść więcej ran.
     - Jesteś aż tak zapatrzona w siebie, że uwharzasz że możhesz mnie pokonać? - powiedziała pogardliwie.
     - To ty mnie tego nauczyłaś.
     Zaczęła chodzić wokół mnie. Pewna wygranej trzymała katanę wzdłuż ciała. Ja miałam napięte mięśnie i czujnie obserwowałam każdy jej krok. Widziałam wyraźnie je wściekłe zielone oczy. W rękach trzymałam sai i w każdej chwili mogłam zaatakować. Ale postanowiłam wysłuchać tego, co ma do powiedzenia.
     Diana spojrzała na moją broń. Nadal krążyła wokół mnie, niczym jastrząb obserwujący ofiarę.
     - Pamiętam chwilę, gdy je wybhrałaś. - zaczęła. - Mhiałaś wtedy zhaledwie dwanaście lat. Spośród o wiele ghroźniejszej bhroni wybrałaś sai.
     - Powiedziałaś, że siła rodzi się w umyśle - zmarszczyłam brwi. Przypomniałam sobie ten moment. - I że sai mimo swoich rozmiarów są silną bronią. Nie tylko defensywną.
     Uśmiechnęła się. Nie miałam zamiaru zdekoncentrować się przez wspominanie dawnych czasów.
     - Byłaś dobhrą uczennicą. Ale bhez Cieni nic już nie znaczhysz - wycedziła przez zęby.
     Zacisnęłam mocniej palce na rękojeściach i rzuciłam się niespodziewanie na Dianę. Ona jednak nie dała się zaskoczyć i skoczyła na bok. Zmarszczyłam czoło w skupieniu i zamachnęłam się na nią sai, jednak zamiast rozciąć ubranie, uderzyłam w ostrze katany. Diana uśmiechnęła się pewnie i odepchnęła moją broń na bok. Jedno sai wyleciało mi z ręki i z trzaskiem wylądowało za mną.
     Zrobiłam przerzut tyłem dwa razy i wylądowałam obok mojej wytrąconej broni. Podniosłam ją szybko z ziemi, bo Diana była już naprzeciw mnie. Kopnęła mnie w łydkę z zaskoczenia, a ja zachwiałam się i przewróciłam na ziemię.
     Chwyciłam obolałą nogę i zwinęłam się z bólu. Ręka, policzek, a teraz noga. Jeszcze trochę będę cała owinięta bandażami.
     - Eh. Dlaczego mhusisz być whłaśnie taka? - westchnęła teatralnie Diana. Stanęła nade mną, z ręką na biodrze. W drugiej trzymała wymierzoną w moją głowę katanę. - To whręcz żałosne. Wszyscy buntownicy są thacy sami.
     Chwila chwila. Czyli że jest ktoś jeszcze? Nie tylko ja postawiłam się Cieniom? Myślałam, że wszystkim pasowało to, co odstawiali wyżsi agenci. Manipulowali umysłowo niższe stopnie, zastraszali itp. Ale wszyscy wydawali się być w pełni usatysfakcjonowani tym, że dołożyli swoje trzy grosze do zwycięstwa.
     Diana wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i machnęła mi kataną tuż przed oczyma. Zdążyłam w porę odchylić głowę. Przeturlałam się kilka metrów dalej. Zatrzymałam się na krawędzi budynku i zobaczyłam obok drogę ucieczki. Podniosłam się szybko i lekko kulejąc zaczęłam biec na dół, po schodach przeciwpożarowych. Słyszałam jak blondynka biegnie tuż za mną. Byłam o wiele wolniejsza zważając na obrażenia, które odniosłam w ostatnim czasie.
     Gdy dotarłam już na sam dół schodów, Diana skoczyła na mnie i przygniotła do ziemi. Poczułam że brakuje mi powietrza w płucach. Nie mogłam się ruszyć, ani jej zepchnąć. Szarpałam się jak szalona, ale w końcu poczułam że to nic nie da. Poddałam się i położyłam bezwładnie ręce na mokrym betonie. Deszcz padał na moje włosy, a Diana śmiała się złowieszczo.
     - Wiesz, gdy ruch oporu wyphowiedział nam whojnę, od razu przypomniałam sobie o tobie. O thym, jak bezczelnie się od nas odhróciłaś. A gdy Willow o wszystkim nam ophowiedziała, pomyślałam, że byłabyś świetnym przykhładem dla tych ludzi. Gdy zobhaczyliby martwego Dicka i płhaczącą nad nim siostrę, momenthalnie zapomnieliby o whalce - powiedziała.
     Powoli zaczynałam tracić świadomość. Ledwo mogłam oddychać, bo Diana siedziała mi na plecach, bezlitośnie przygniatając klatkę piersiową do ziemi. Przed oczyma pojawiały się różnobarwne plamy i straciłam kontrolę nad ciałem. Leżałam pod nią, wpółprzytomna, gdy kończyła swoje przemówienie. Jednak sens jej słów nadal do mnie docierał. Zrozumiałam wszystko.
     Zamknęłam oczy. Pozwoliłam ciemności pokryć mój umysł. Jednak nie było to częścią planu Diany, która chcąc bym była nadal przytomna podniosła się i chwytając mnie za ramiona pchnęła na ścianę.
     Momentalnie otworzyłam oczy i wróciłam do rzeczywistości. Jęknęłam cicho z bólu i usiadłam na ziemi, obejmując obiema rękoma brzuch. Widziałam uśmiech na jej twarzy i satysfakcję z wygranej walki. Próbowałam się podnieść, żeby pokazać na co mnie stać, ale byłam zbyt słaba. Ból zjadał mnie od środka i nie powalał się ruszyć.
     - Tak mhyślałam. A theraz pójdę po twhojego braciszka - uśmiechnęła się. Nie mogę na to pozwolić.
     Zebrałam wszystkie siły, które jeszcze we mnie pozostały i pozwoliłam ponieść się wściekłości. Nie znosiłam tego uczucia, gdy "ciemna strona" przejmowała kontrolę nad moimi czynami. Byłam wtedy zbyt agresywna, zbyt dzika i zdolna do zabicia innej osoby. 
     Odepchnęłam się od ściany i uderzyłam z półobrotu Dianę w twarz. Upadła na ziemię. Chciała sięgnąć po katanę, która leżała niedaleko, ale usiadłam jej na brzuchu i zablokowałam ręce nogami. Wyjęłam sai i wymierzyłam je w jej pierś.
     Diana dyszała ze zmęczenia. Chyba jeszcze nie dotarł do niej fakt, że ją pokonałam. Blond włosy rozsypały się na ziemi, a oczy miała zamknięte. Jeden policzek był już siny od mojego uderzenia. 
     - Nie odważysz się - wysyczała.
     Nadal trzymałam sai w powietrzu, wymierzone w jej serce. Diana miała pewną siebie minę. Była pewna, że przeżyje. Zawsze wierzyła w optymistyczną wersję dla niej. Myślała że śmierć i cierpienie są przeznaczone wyłącznie dla reszty świata.
     - Chyba nie znasz mnie tak dobrze jak myślałaś.
     Zamknęłam oczy i wbiłam sai w jej pierś. Usłyszałam tylko cichy jęk. Gorąca krew prysnęła na moją twarz i pokryła dłonie. Otworzyłam oczy i szarpnięciem wydobyłam sai z martwego ciała. Ujrzałam głęboką ranę w ciele Diany. Krew wylała się z rozciętych gwałtownie żył i przesiąknęła przez materiał tuniki. Nie robiło to na mnie wrażenia. Podniosłam się i stanęłam chwiejnie na własnych nogach. Wciąż czułam ból dochodzący z klatki piersiowej, a oczy zalewały się mgłą.     
      Oparłam się o ścianę. Opuściłam głowę i pozwoliłam deszczowi ją obmyć. Ciężko oddychałam i próbowałam zebrać myśli. Spojrzałam na rękę, w której trzymałam narzędzie zbrodni. Po całym głównym ostrzu spływała powoli krew. Miałam ją też na całych dłoniach. Stało się. A miałam przestać zabijać. Miałam się zmienić.
      Pomimo, że wbiłam jej ostrze w serce, nie czułam smutku. Nie było mi źle, nie żałowałam tego. Nie chciałam tego odwrócić. Jestem aż tak zła? Tak wiele krzywdy wyrządziłam innym ludziom, że jedno zabójstwo więcej nie robiło różnicy. Najwyraźniej moje sumienie nie istnieje. Więc nie mam nic do stracenia. Muszę znaleźć ruch oporu i pomóc w walce przeciw Cieniom.     
     - Przepraszam Dick - szepnęłam.
     - Powinnaś - usłyszałam jego głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam go nad ciałem Diany.
     Wyglądał na wstrząśniętego. Miał bladą twarz, a niebieskie oczy lśniły. Wiedziałam, że jest zawiedziony. Zawiódł się na mnie.        

__________________

Małe info: Wszystkie 'h' dodane w wypowiedziach Diany są tam umieszczone celowo. To miało 'zilustrować' jej francuski akcent.

9 komentarzy:

  1. Podobały mi się sceny walki. Wszystko opisujesz po prostu genialnie, wszystkie uczucia Megan. I wszystko wygląda tak realistycznie. ;) Świetne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne opowiadanie! Bardzo mi się podoba, od dawna szukałam czegoś z takimi właśnie przemyśleniami, o takiej właśnie tematyce. Świetny opis walki. Zaciekawił mnie ten Dick, pojawiający się nad ciałem. Już się nie mogę doczekać następnej części! Tylko ten francuski akcent trochę ci nie wyszedł, bo oni zamiast "r" mówią "h", a "h" w wyrazach mają często nieme, więc niepotrzebnie stawiałaś to też przed innymi spółgłoskami i dodatkowo nie zawsze. To trochę psuje efekt, a rzuca się w oczy zwłaszcza osobom, które uczą się francuskiego. Więcej zastrzeżeń nie mam, reszta opowiadania jest genialna! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach! Zapomniałam, jak zrobić żeby dodać tekie "reakcje" jak Ty masz na swojego bloga?

      Usuń
    2. Tak jakby co teraz się zalogowałam na konto kumpeli i z niego piszę, bo to ona chciała wiedzieć jak to zrobić, a ja mam jej hasło xD

      Usuń
    3. Nie uczę się francuskiego, tylko niemieckiego i angielskiego. Ale dziękuję za wskazówkę, zachowam na przyszłość :) Cieszę się, że zyskałam nowego czytelnika.
      Co do 'reakcji':
      Gdy wejdziesz w swojego bloga na blogger.com, to są tam zakładki np. Posty, Statystyka. Wybierz opcję 'Układ'. Będzie tam wszystko rozrysowane, a gdy klikniesz na opcję 'Edytuj' przy okienku z 'Posty na blogu' wyświetlą ci się wszystkie bajery, które możesz dodać na swojego bloga. Później powinnaś wszystko znaleźć :)

      Usuń
  3. ojeju , jaki fajny blog *-*
    + może spodoba ci się również moje opowiadanie ? serdecznie zapraszam http://odliteryposlowo.blog.pl/ :>

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG...
    (nie no ludzie! Czy ja nie umiem inaczej zacząć pisać komentarza?!)
    Aż ciężko opisać to jak bardzo mi się podobało. Myślałam, przez chwilę, że Megan nie da rady jej zabić i że Diana pójdzie po Dicka i... (zamknij się rąbnięta sadystko!)... taa, kocham takie momenty xD
    Zakończenie było po prostu MEGA! Aż mi się głupio zrobiło, ze zrobiłam z mojego Robina złoczyńcę...
    Zakończenie było boskie!
    Wiesz ty co? Dochodzę do wniosku, że ty specjalnie przestajesz pisać w takich momentach!
    Wiem, bo ja też tak robię xP A ja znowu o sobie! *daje se w łeb*
    Czekam na następny rozdział!
    Will

    OdpowiedzUsuń
  5. Krwawa walka zakończona widokiem zawiedzionego brata. Świetne, nic dodać, nic ująć. I emocje przeżywane przez Megan... bardzo mi się podobało. Nie mogę się doczekać co będzie dalej ^^

    OdpowiedzUsuń