"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości.
Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć,
nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając
od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.
"
- Jan Twardowski
Obudziłam się czując zimne płytki na policzku. Zasnęłam na siedząco, opierając o ścianę. Otworzyłam powoli oczy, zastanawiając się gdzie jestem. Pomieszczenie było w całości pokryte szarymi płytkami, bez okien. Było tutaj całkiem pusto, nie licząc małej, metalowej szafki na ubrania. Obok stała moja czarna torba. No tak. To był mój nowy pokój. Łóżko mieli mi skombinować dopiero na jutro.
Wstałam przeciągając się leniwie. Przywykłam do spania na podłodze, więc nie robiło mi to dużej różnicy, czy śpię na łóżku, czy nie. Podeszłam do torby i odpięłam zamek. Wyjęłam z niej mój pas i zapięłam go na biodrach. Wzięłam do rąk bluzę, którą zabrałam z wieży. Przesunęłam palcami po miękkim materiale i przypomniałam sobie o Dicku. Ciekawe, czy przeczytał list. I jak zareagował.
Założyłam na siebie bluzę i wyszłam drzwiami na korytarz. Było pusto, najwyraźniej wszyscy spali. Westchnęłam. Ciekawe czy pamiętam drogę do holu. Zmarszczyłam czoło, próbując sobie przypomnieć jak stąd dotrzeć gdziekolwiek. Wbiłam wzrok w biały sufit, skupiając się na planach tego budynku, który wczoraj ułożyłam w głowie. W prawo był hol, czy może kolejne pokoje?
Tak bardzo się zamyśliłam, że nie usłyszałam jak ktoś wychodzi z pokoju i idzie w moją stronę. Nim się spostrzegłam, ktoś we mnie uderzył i o mało się nie przewróciłam. Jakieś obce ramiona objęły mnie w pasie i przyciągnęły gwałtownie do siebie.
- Przepraszam, powinienem patrzeć przed siebie - usłyszałam głęboki, męski głos.
Obrócił mnie w swoich ramionach tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie dziesięć centymetrów. Zapach pianki do golenia, czarna koszulka. Spojrzałam wyżej. Uśmiechał się do mnie, nadal mocno trzymając w pasie. Oliwkowa cera, zielone oczy i urocze dołeczki w policzkach. Jasnobrązowe i proste włosy miał zaczesane do tyłu, kilka kosmyków spadło mu na czoło.
Odepchnęłam przystojnego nieznajomego po upływie pół minuty, podczas gdy się we mnie wpatrywał. Zaśmiał się cicho, po czym rzucił mi zagadkowe spojrzenie. Pokiwałam głową w niedowierzaniu.
- Jestem Ian - przedstawił się.
- Megan - odpowiedziałam, po czym odwróciłam się do niego plecami i poszłam prosto przed siebie. Nie obchodziło mnie gdzie zmierzam, chciałam być tylko jak najdalej jego.
- Hej! Czekaj - dogonił mnie i próbował dotrzymać mi kroku. Odwróciłam wzrok w drugą stronę.
Naciągnęłam rękawy bluzy i splotłam ręce na piersi. Nie miałam zamiaru nawiązywać nowych znajomości. Wystarczy mi Sea, która mówi za trzy osoby. Im więcej ludzi tu poznam, tym bardziej się przywiążę i trudniej będzie mi znieść ewentualną śmierć i tym podobne. Wszystko może się zdarzyć.
- O co ci chodzi? - spytał zdziwiony i położył rękę na ramieniu, próbując mnie zatrzymać. Tak szybko szłam do przodu, że prawie zaliczyłam spotkanie ze ścianą. - Czy ty masz na sobie męską bluzę? - powiedział, spoglądając na mnie.
Napięłam mięśnie i wbiłam wzrok w podłogę. Nie przywiązuj się. Jesteś tutaj tylko po to, by pomóc w walce z Cieniami. To nie jest wycieczka integracyjna.
- Jeśli chodzi ci o to, czy mam chłopaka, to nie. To bluza mojego brata.
- No proszę, pani detektyw. Czekaj, nie idź sobie - dodał szybko, bo ja zdążyłam się odwrócić i chciałam odejść.
Westchnęłam. Dlaczego mu zależy? Nie może mnie po prostu minąć jak ludzie na ulicy? Będziemy tylko razem walczyć. Do tego nie jest potrzebne wspólne spędzanie czasu na korytarzu.
- Czego chcesz? - odwróciłam się znów do niego. Odsunął rękę, zdziwiony moją wrogością. Uniosłam brwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Nic, po prostu chciałem kogoś poznać. Jestem tu nowy, przyjechałem dopiero kilka dni temu - wzruszył ramionami. Włożył ręce do kieszeni jeansów, a ja przyłapałam się na tym, że patrzę na niego zaciekawiona. Co ja robię, do cholery?
- Ja jestem tu od wczoraj. Więc chyba nie masz dziś szczęścia, jeśli liczyłeś na prywatne oprowadzanie - odpowiedziałam. Nie wyglądał na urażonego, co mnie dość mocno zdziwiło. Miałam nadzieję, że da mi spokój.
- To może chociaż zgubimy się wspólnie? - spytał i uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Westchnęłam zrezygnowana i oboje ruszyliśmy przed siebie.
Ian szedł tuż obok mnie, rozglądając się na boki. Dało się zauważyć, że robi to, bo nie wie co powiedzieć. Korytarz był całkowicie szary, długi i bez żadnych drzwi. Przewróciłam oczyma i przygładziłam dłońmi materiał czarnej bluzki, którą miałam na sobie też wczoraj.
- Walczysz tym? - wskazał na moje sai.
- Nie, przechowuję broń mojej babci - odpowiedziałam sarkastycznie. Zobaczyłam szeroki uśmiech na jego twarzy i rozbawienie w oczach. - Marne pytanie jak na początek rozmowy.
- Czuję emanującą od ciebie niechęć. Zrobiłem coś źle? - zatrzymał się. Przed nami znajdowało się duże pomieszczenie, tak jak korytarz całe szare. Było tutaj kilka metalowych stołów i krzeseł. To musiał być hol, o którym wczoraj mimochodem wspomniała Sea.
- Znalazł się spec od ludzkiej psychiki - prychnęłam. Znów splotłam ręce na piersi i nie patrząc w twarz Ian'owi zmarszczyłam czoło.
- Żaden ze mnie spec, ale zauważam gdy jestem niechciany.
- Przepraszam. Ale nie potrzebuję nowych znajomych.
- Też tak kiedyś myślałem. Nie chciałem się przywiązywać, tłumaczyłem sobie że tak będzie lepiej, że nie będę wtedy cierpiał - zauważyłam ból na jego dotąd spokojnej twarzy. - Ale to mi nie pomogło. Cierpiałem jeszcze bardziej.
- Jestem tutaj po to, by walczyć przeciw Cieniom. Nie muszę się przywiązywać. Nie chcę później cierpieć, gdy ktoś umrze - uparłam się.
- Nie musisz, czy nie potrafisz? - spytał.
Milczałam. Nie chciałam by przed chwilą poznany chłopak mieszał się w moje życie osobiste. Denerwowała mnie jego ciekawość. Nie lubiłam się zwierzać, nie chciałam rad innych osób, bo potrafiłam rozwiązywać swoje problemy sama.
- Mi możesz zaufać. Nikomu nic nie wygadam - zapewnił mnie i uniósł prawą rękę do góry, jakby chciał mi to przysiąc.
- Ja nikomu nie ufam - powiedziałam, gasząc jego entuzjazm. Przybrał poważniejszy wyraz twarzy i najwyraźniej zauważył gdzie leży problem.
- Bez zaufania nie wygramy tej wojny - stwierdził cicho, po czym powoli się odwrócił i wszedł do sali. Przyglądałam się mu, dopóty nie usiadł na jednym ze stołów. Opuścił głowę i położył dłonie na kolanach. Miał smutną i zmartwioną minę, jakby przed chwilą stało się coś strasznego. Czy to była moja wina?
Podeszłam do niego i usiadłam obok. Miał w sobie coś, co nie dawało mi spokoju. Może jego zielone oczy, albo przekonujący ton głosu. Szczerze mówiąc, chciałam go poznać bliżej. Zaciekawił mnie.
- Miałam kiedyś przyjaciółkę. Nazywała się Willow. Znałyśmy się dość długo, ufałam jej. Ale ona od początku była ustawiona przez Cienie. Zdradziła mnie. Chyba dlatego nie chcę się już nikomu zaufać. Nawet mojemu bratu tak na prawdę nie ufam - wyznałam. Poczułam się lepiej. Zrzuciłam z siebie ten ciężar.
- Więc teraz nie chcesz się do nikogo zbliżyć, by nie czuć tego co wtedy... - zawahał się. Spojrzał na mnie, by zobaczyć jak zareaguję. Ale ja nadal miałam ten sam kamienny wyraz twarzy, który ćwiczyłam od lat.
- Wściekłość, ból, świadomość że jestem bezwartościowa. To właśnie czułam.
Milczeliśmy przez chwilę. Siedział tak blisko mnie, z zamyśloną miną. Poczułam, że serce bije mi szybciej. Słyszałam jego spokojny oddech i widziałam jak zaciska dłonie w pięści. Czułam się dziwnie, jakby obecność Iana była dla mnie jak choroba. To nowe uczucie przeraziło mnie do tego stopnia, że odsunęłam się od niego zdenerwowana. On tego na szczęście nie zauważył.
- To dziwne - uśmiechnął się, nie patrząc na mnie. - Przecież nie chciałaś mi nic powiedzieć, a teraz to ja milczę.
- Życie pisze dziwne scenariusze - potwierdziłam. Ciągle czułam się niezwykle, inaczej. Ze zdenerwowania miętosiłam w dłoniach rękawy bluzy.
- Może teraz ja opowiem swoją historię - pomyślał na głos i spojrzał na mnie kątem oka. Uśmiechnęłam się zachęcająco. - Cienie zabrały mnie z ulicy, gdy miałem dwanaście lat. Mieszkałem wtedy z młodszym bratem i chorą matką na przedmieściach Gotham. Nie byliśmy bogaci, a ojciec uciekł od nas. Zawsze miałem go za tchórza, bo nie chciał nam pomóc w trudnej chwili. Jeden z agentów powiedział, że jeśli coś dla niego zrobię, to mi zapłaci. Zgodziłem się, bo nie mieliśmy co jeść, a pieniędze się skończyły. Ale on mnie oszukał. Zamknęli mnie w jakimś podziemnym ośrodku szkoleniowym i kazali walczyć za jedzenie. Byłem dzieciakiem, robiłem co mówili, byle się stamtąd wydostać. Opanowali mój umysł do tego stopnia, że straciłem poczucie czasu. Spędziłem tam cztery lata. Nauczyli mnie walczyć i wysyłali pod nadzorem do miasta. Któregoś dnia miałem coś dla nich ukraść. Po drodze zauważyłem Harry`ego, mojego brata, który przez otwarte okno obserwował ulicę. Miał wtedy już dwanaście lat. Zobaczył mnie i poznał. Miał przerażoną minę i zaciskał pięści, jakby chciał mnie uderzyć. Powiedział : " Już nigdy ci nie zaufam".
Ian przerwał. Widziałam, że wspominanie tamtej chwili bardzo go zabolało. Rozumiałam jego ból, w końcu też miałam brata, który już mi nie ufa. Ian westchnął i kontynuował.
- Jakiś czas później jedna z agentek Cieni ogłosiła bunt. To była moja szansa. Wydostałem się stamtąd, korzystając z zamieszania. Kilka lat spędziłem w Metropolis, pod fałszywym nazwiskiem. Później znalazł mnie jeden z członków Ruchu Oporu, Felix i zaprowadził tutaj. No i jestem - skończył. Znów się uśmiechał, ale to była tylko maska. W środku nadal odczuwał ból i tęsknotę za bratem. - Teraz ty zdradź coś więcej o sobie.
- Wczesne dzieciństwo spędziłam w nielegalnym sierocińcu. Któregoś dnia uciekłam, bo okropnie nas tam traktowano. Pierwszym miejscem do którego trafiłam, był namiot cyrkowy. Przyciągnął mnie śmiech dzieci, muzyka i oklaski. To było dla mnie coś nowego, bo nie wiedziałam co znaczy być szczęśliwym. Gdy po kryjomu weszłam do środka, zobaczyłam czarnowłosego chłopca na trapezie i jego rodziców, którzy byli w trakcie występu. On miał do nich dołączyć, ale trapez był uszkodzony. Oboje zginęli na miejscu.
- Oh. Nie był to miły widok - powiedział współczująco Ian.
- Zwłaszcza, że to byli też moi rodzice. Chłopiec na trapezie był moim bratem, który został sierotą. Na pewno znasz "Latających Graysonów". Dicka zaadoptował potem Bruce Wayne. Ja nie miałam tyle szczęścia. Znalazł mnie agent Cieni. Wyszkolono mnie na zabójcę i złodziejkę. Codziennie widziałam te same smutne oczy chłopca z trapezu, które błagały o pomoc i litość. A ja wbijałam ostrze w serce, uciszałam nadzieję i odwracałam się. Bez wyrzutów sumienia. Nie wiem jak, ale Cienie mi je zabrały. Nigdy nie czułam się winna, że odebrałam komuś życie.
- A później? Jak go poznałaś? - spytał mnie ostrożnie. Teraz już wiedział, do czego jestem zdolna. Czułam, że się mnie boi. Tak jak drapieżnik wyczuwa strach swojej ofiary, tak ja widziałam go w oczach.
- Śledziłam go przez jakiś czas. Dużo się o nim dowiedziałam; gdzie chodzi do szkoły, co robi w wolnym czasie, jak sobie radzi ze stratą rodziców. Obserwowałam go każdej nocy, marząc by mieć normalne życie, jak on. Ale Cienie to zauważyły. Zbuntowałam się przeciwko nim. Wtedy już wiedziałam, że Dick to mój brat. Cienie obiecały, że zabiją go przy pierwszej okazji. Ale ich przysięga miała haczyk. By ich zemsta była pełna, musiałam widzieć jego śmierć. Dlatego podróżowałam z miasta do miasta, by ich zmylić. Gdy dotarłam do Jump City, poznałam Tytanów. Dick, tak jak Bruce był bohaterem, codziennie ratował ludzi przed niebezpieczeństwem. Gdy się o tym dowiedziałam, z perfekcyjnego zabójcy zmieniłam się w słabą Megan. On był moją słabością- za bardzo mi na nim zależało.
- A później on się dowiedział co i jak. Chciał cię zmienić, ale ty nie potrafisz wyrzec się tego, co zakorzeniło się na stałe w twojej psychice - dokończył. W ciągu kilku minut mnie rozpracował.Jakby czytał mi w myślach, bez największego trudu.
Do sali zaczęły napływać nowe osoby. Z minuty na minutę było ich coraz więcej, aż nazbierało się ponad pięćdziesiąt osób. Wszyscy rozmawiali ze sobą, śmiali się i poznawali nawzajem. Nasza rozmowa zakończyła się momentalnie, oboje obserwowaliśmy tłum, który się zgromadził w sali. Po chwili podeszła do nas rozpromieniona Sea. Swoje brązowe włosy związała na czubku głowy, a ubrana była w to samo co wczoraj.
- Megan, poznałaś Iana? On też jest tu świeży - uśmiechnęła się i chciała coś jeszcze powiedzieć, ale jakaś chuda blondynka weszła na stół i poprosiła o ciszę.
Dziewczyna wyglądała na siedemnaście lat, miała opaloną skórę i długą, czerwoną bliznę na prawej nodze. Założyła ręce na biodra i zrobiła pewną siebie minę. Uniosła wysoko głowę i obserwowała nas przez kilka sekund. Ja też ją obserwowałam. Ubrana była w czarną bluzkę z rękawem po łokcie i krótkie, jasnobrązowe spodenki. Na nogach miała glany, podobne do tych, które nosiła Sea. Na jej szyi wisiały gogle z brązowym paskiem, a na dłoniach miała brązowe rękawiczki bez palców. Wyglądała na osobę, która lubi podróżować.
- Witam was moi przyjaciele. Nie jesteście tu bez powodu. Każdy z was mniej lub bardziej zna nasz 'powód'. Cienie zrujnowały życie albo wam, albo waszym bliskim. Ale to się skończy! Nie pozwolimy by dalej niszczono świat, który rzekomo chcą chronić. Razem stanowimy siłę. Znamy posunięcia naszego wroga. Zapobiegniemy działaniom, które chcą podjąć. Nie pozwolimy by manipulowali kolejnymi bezbronnymi dziećmi, które staną się ich ofiarami! - krzyczała dziewczyna. Zmarszczyła bezlitośnie czoło, wczuwając się w swoją mowę. Tłum zaczął jej potakiwać i też krzyczeć. Po chwili uspokoili się jednak, by blondynka mogła mówić dalej.
- My także mamy plan, moi przyjaciele. Wielu z nas wyruszy w przebraniach do kryjówki wroga. Reszta pozostanie tutaj, by wspierać ich od zewnątrz. Razem damy im radę! - krzyknęła, po czym zeskoczyła ze stołu. Ludzie popierając jej słowa krzyknęli zgodnie.
- To ona. To ona rozpętała bunt, wtedy w ośrodku szkoleniowym - powiedział do mnie Ian, z trudem przekrzykując tłum. Dziewczyna szła w naszą stronę, po drodze uśmiechając się do ludzi, jakby znali się od lat. Obserwowaliśmy ją w trójkę. - Gdy to zrobiła, człowiek w masce, z jednym okiem przeciął swoim mieczem jej łydkę. To dlatego ma bliznę. On był jej opiekunem. Nazywali go Deathstroke.
Wstrzymałam oddech. Deathstroke. Slade Wilson.
- Hej, Sea. Musisz mi pomóc przy komputerowej sprawie. Tylko ty potrafisz odplątać tysiąc kabli jednym pstryknięciem - zażartowała dziewczyna. Zdążyła już do nas podejść i uśmiechnęła się. Widząc moje szeroko otwarte oczy ze zdziwienia, rzuciła mi pytające spojrzenie. Otrząsnęłam się i odwzajemniłam uśmiech.
- Jesteś Megan, prawda? Sea cię znalazła i prosiła, by mogła cię zwerbować. Niestety niewiele mi o tobie opowiedziała - wytłumaczyła się.
- Będzie do tego wiele okazji - odezwał się za mnie Ian.
____________
Jak myślicie? Kim jest ta blondynka ? Podpowiem wam, że jeśli obejrzeliście serial Teen Titans to na pewno ją znacie. Jeśli ktoś zgadnie, wstawię kolejny rozdział trochę wcześniej :-)
Blondynka? Czyżby Terra? Nie mam pojęcia, oglądałam to kilka lat temu już nie pamiętam xD. Wyłapałam jeden karygodny błąd. "Wachała się" Wahała! Toż to skandal! xD Nie no, zawsze Twoje posty są bezbłędne, więc tym mnie zaskoczyłaś. Rozdział mi się podobał, jednak wg mnie nie jest to jeden z najlepszych. Mało akcji xD Nie mogę się doczekać kolejnej części! ^^
OdpowiedzUsuńStawiam na Terrę :D W końcu jak opiekun Desthstroke to... no. I pomyśleć że Slade pracuje dla cieni... to chyba dlatego chce dorwać Robina, czyż nie? Dedukcja :D Rozdział był super! Czekam z niecierpliwością na nn ^-^
OdpowiedzUsuńNie ładnie Meggy, żeby tak fajnego faceta odtrącać... Ale, ale... Szykuje się romansik, hm? *znaczące spojrzenie*
OdpowiedzUsuńCo do dziewczyny w masce to na bank Terra! Dam sobie rękę uciąć! Chociaż nie, ręka mi potrzebna do pisania ^^
Czekam na nexta i pozdrawiam ^^
Will
Na pewno Terra !
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości w postaci kilku ostatnich rozdziałów i powiem ci, że zapowiada się coraz ciekawiej. Szczególnie ten Ian, który zakochał się najprawdopodobniej w Megan :-). Tylko właśnie, brakuje mi akcji i jakiejś ciekawej walki. Ale z rozwijającej się fabuły wnioskuję, że już niedługo dostaną się do kryjówki Cieni, więc będzie się działo. Może w końcu pojawi się Stephanie? *trzyma kciuki*
"weszła stół" <- zgubiłaś "na"
OdpowiedzUsuńTerra? No, tej to bym się nie spodziewała O.o Kurka, rozpaliłaś moją ciekawość, kocie :3