piątek, stycznia 03, 2014

Rozdział 32: "Paranoja"

"Największy ból przynosi myśl o tym, że ktoś ci bliski bardzo cierpi."


     Po raz kolejny obejrzałem mapę najbliższej okolicy. Ja i Rachel przeszukaliśmy już Jump City kilka razy. Minęły dwa miesiące od porwania Megan. Miałem coraz gorsze przeczucia. Liga Zabójców nie atakowała, nawet w Gotham, gdzie zwykle wykazywali wzmożoną aktywność.

     Usłyszałem ciche kroki Rachel za moimi plecami. Usiadła na sofie i otworzyła książkę. Nie musiałem jej widzieć, by wiedzieć co robi. Już od dłuższego czasu przedpołudnie wyglądało w wieży tak samo.
     Victor, Garfield i Kori postanowili poszukać Terry, Iana, Penny i Felixa. Słuch po nich zaginął. Sea twierdziła, że ostatni sygnał pochodził z Central City. Wyjechali trzy tygodnie temu i pewnie nadal ich szukają. Victor co trzy dni dzwoni do nas. Jednak nic nowego jak dotąd nie znaleźli.
     Oparłem głowę na dłoniach. Poczułem dłoń na ramieniu, co sprawiło że gwałtownie się podniosłem. Spojrzałem przez ramię. Rachel uśmiechnęła się lekko, po czym usiadła obok mnie.
     Miała lekko podkrążone oczy, z przemęczenia. Włosy znacznie jej urosły, miały teraz bardziej czarny kolor, niż granatowy. Założyła na siebie czarną bluzkę z długim rękawem i jeansowe spodnie.W bladej dłoni trzymała grubą, brązową książkę.
     - Nic nie zdziałasz, oglądając po raz setny mapę - stwierdziła, wskazując na ekran komputera. Westchnąłem, wstając z krzesła.
     - Nie wiem, gdzie może być. Liga nie daje znaku życia, nie mam najmniejszego pomysłu gdzie szukać - poskarżyłem się.
     - Prędzej czy później się ujawnią i znajdziemy Megan. Nie martw się tak.
     - Boję się, że to będzie później. Wtedy może już nie być kogo ratować... - głos mi się załamał na samą myśl o tym.
     Pomieszczenie rozświetlił czerwony blask alarmu. Rozległ się donośny dźwięk, a Rachel spojrzała na komputer. Podszedłem do niej. Gdzieś wewnątrz mnie zapaliło się światełko nadziei, że to Liga Zabójców. Na ekranie pojawił się obraz z kamery ulicznej. Czarnowłosa kobieta z tatuażem na przedramieniu, którą znałem aż za dobrze, stała za ścianą budynku i z cienia obserwowała otoczenie. Jade. Urządzenia ją rozpoznały. Rachel spojrzała na mnie, po czym oboje pobiegliśmy się przebrać.

     - Wiesz, do twarzy ci w niebieskim - rzuciła od niechcenia Rachel, zakładając na głowę kaptur. Gdy przybyliśmy na miejsce, Jade nawet się nie ruszyła. To była nasza szansa. Być może ona wie, gdzie szukać Megan i Ligi Zabójców. Podświadomie już się cieszyłem na tę informację.
     - Dzięki - odpowiedziałem. Wyjąłem kij i go rozłożyłem. Jade zdawała się nas nie widzieć, mimo że byliśmy tuż obok. Albo tylko udawała, że nas nie widzi. Jednocześnie zeskoczyliśmy z budynku. Rachel właściwie, zleciała. Wymierzyłem kij w Jade, gdy tylko się odwróciła. Nie była zdziwiona, sprawiała wrażenie zadowolonej. Chyba nasz atak z zaskoczenia nie do końca się powiódł.
     - Poddaj się.
     - Chyba śnisz. Za waszą dwójkę zapłacą mi jeszcze więcej - uśmiechnęła się chytrze, po czym chwyciła za koniec kija i pociągnęła w swoją stronę. Nie spodziewałem się tego, wiec na moment straciłem równowagę.
     Dzięki temu Jade zyskała przewagę. Wytrąciła mi kij z dłoni jednym kopnięciem, po czym podbiegła do mnie. Chciała z boku uderzyć mnie w przedramię, ale w porę się odchyliłem. Stojąca obok Raven wysłała w jej stronę kilka czarnych promieni. Jade jednak schyliła się w ostatniej chwili i podcięła jej nogi. Rachel upadła, a ona znów ruszyła na mnie. Zaczęliśmy wymieniać ciosy, aż w końcu udało mi się przewrócić ją na ziemię. Podbiegłem do niej z zamiarem zablokowania rąk, ale przeturlała się na bok i błyskawicznie podniosła. Zanim zdążyłem się spostrzec, poczułem silne uderzenie w plecy i po chwili leżałem twarzą na ziemi. Zacisnąłem dłoń w pięść i ze złości uderzyłem w ziemię. Nie może nam teraz uciec!
     Podźwignąłem się na rękach i zobaczyłem jak Jade przyciska Rachel do ziemi własnym ciężarem. Uśmiechała się przy tym z satysfakcją, a Azaratka ledwo łapała powietrze. Wyciągnąłem wybuchowy dysk i rzuciłem go w Jade dokładnie w tym momencie, gdy Rachel zniknęła pod ziemią. Siła uderzenia odepchnęła ją na ścianę. Rachel wynurzyła się z ziemi obok mnie.
     Podszedłem do Jade i chwyciłem ją za gardło. Przycisnąłem ją do ściany i spojrzałem prosto w oczy. Była trochę wstrząśnięta po wybuchu, a z jej rozciętej wargi płynęła krew
     - Nic ze mnie nie wydobędziesz - syknęła. - Swoją drogą, twojej siostrzyczce ładnie jest w czerwonym. Kości przebijające się przez skórę i głębokie, niewyleczone rany - to wszystko do niej pasuje... - wydusiła Jade. Nie pozwoliłem jej dokończyć. Miałem ochotę rozszarpać ją gołymi rękoma. Zacisnąłem palce na jej gardle i obserwowałem ze wściekłością, jak jej twarz robi się coraz bardziej blada. Nie zdawałem sobie sprawy, co właśnie robiłem.
     - Nightwing! Udusisz ją! - krzyknęła Rachel, po czym oddzieliła nas oboje za pomocą swoich mocy. Utworzyła wokół Jade czarną kopułę, a mnie odepchnęła. Upadła na kolana i zaśmiała się, przy czym drżało całe jej ciało. Zacisnąłem zęby i uderzyłem pięściami w kopułę. Poczułem drażniące mrowienie wzdłuż rąk.
     - Uspokój się. Próbuje cię wytrącić z równowagi -  Rachel podeszła do mnie. Spoglądała na mnie z niepokojem. - Spróbuję dostać się do jej wspomnień. Jest osłabiona i nie będzie miała chęci, by się bronić.
     Skinąłem głową. Rachel opuściła kopułę, a ja chwyciłem Jade i zablokowałem jej ręce, przyciskając ramiona do ściany. Ostatnimi siłami zacisnęła dłonie na moich rękach, myśląc, że coś zdziała.
     Trzymałem jej ramiona w kurczowym uścisku. Ciągle próbowała się wyrwać, ale była już wyraźnie słabsza niż kilkanaście minut temu. Nadal nie dotarło do mnie, że we wściekłości próbowałem ją zabić. Wbiła we mnie wzrok. W jej oczach była żądza zemsty, wiedziałem, że doprowadziłem ją do szału. Ostatnią rzeczą, której się spodziewała, była przegrana.
     - Dasz radę ją okiełznać? - spytała mi się Rachel z powątpiewaniem. Potaknąłem. Nadal miała uniesioną brew, ale ja starałem się skupić na przytrzymaniu Jade. Nie było w jej zachowaniu nic dziwnego, ale denerwowało mnie to, że we mnie wątpiła. Znaliśmy się od trzech lat.
     Rzuciła mi jeszcze jedno spojrzenie, po czym założyła kaptur na głowę. Jade chyba domyśliła się co chce zrobić, bo zaczęła się znów szarpać. Przycisnąłem ją mocniej do ściany i zacisnąłem palce na jej nadgarstkach. Rachel usiadła w pozycji lotosu i zamknęła oczy. Po chwili uniosła się ponad ziemię. Wypowiedziała cicho mantrę, a gdy podniosła powieki, jej oczy rozbłysnęły na biało. Jade po chwili przestała się szarpać.
     Po kilku długich minutach Rachel wróciła do rzeczywistości. Stanęła na ziemi. Miała dziwny wyraz twarzy. Przewróciłem Jade na brzuch i założyłem jej kajdanki na ręce. Zauważyłem, że policja właśnie przyjechała. Odsunąłem się od niej.
     - Znalazłam - wyszeptała po chwili Rachel, gdy dwójka policjantów zamknęła Jade w samochodzie. Spojrzałem na nią z niedowierzaniem.
     - Gdzie? - spytałem zbyt natarczywie. Rachel zamiast odpowiedzieć, skierowała wzrok na moją pierś. Ściągnąłem brwi. Niebieski ptak na moim nowym stroju przykuł uwagę czarnowłosej.
     - Jest czerwony - powiedziała. W jej oczach pojawiło się przerażenie. Zachwiała się na nogach, ale zdołałem ją w porę chwycić. Zacisnęła palce na moim przedramieniu. Wyglądała, jakby właśnie miała wizję lub coś podobnego. - Czerwony jak krew...  

     Udało mi się zanieść Rachel do wieży. Położyłam ją na sofie w salonie. Była nieobecna, miała zaszklone oczy i ściskała moją dłoń. Mówiłem do niej cały czas, ale ona milczała. Westchnąłem. Najpierw Megan, teraz Rachel. Co się jej stało? Co takiego zobaczyła w umyśle Jade, że teraz nie może wrócić do rzeczywistości?
     Puściłem jej dłoń. Nie wiedziałem co zrobić. Przeczesałem włosy palcami i oparłem się o sofę. Muszę poczekać, może sama sobie z tym poradzi. A jeśli nie? Wpadłem a panikę. To ja zaproponowałem, by przeszukać umysł Jade. To przeze mnie nie wróciła. Tysiące myśli zbierało się w mojej głowie. Co teraz, co teraz? Może Sea będzie wiedzieć co zrobić. Sama ma magiczne umiejętności. Po chwili jednak odrzuciłem tę myśl. Przecież jej zdolności ograniczają się do tego, co widzi lub widziała. Nie będzie potrafiła pomóc Rachel.
     Po kilku minutach uspokajania siebie samego i zastanawiania się, co zrobić, usłyszałem cichy krzyk Rachel. Podskoczyłem gwałtownie i odwróciłem się w jej stronę. Siedziała na sofie, z szeroko otwartymi oczyma i chaotycznie oddychała. Zacisnęła palce na własnych przedramionach i wpatrywała się przez chwilę przed siebie.
     - Całe szczęście - odetchnąłem z ulgą, siadając obok niej. Po chwili wyrównała oddech i uspokoiła. Spojrzała na mnie. Miała oczy wypełnione przerażeniem. Ściągnąłem brwi. - Co się stało?
     - Widziałam ją - powiedziała cicho. - Na początku zastanawiałam się, czy to na pewno Megan. Ale zobaczyłam jej charakterystyczny uśmiech i czarne włosy. Nie mogłam uwierzyć w to, co się z nią stało.
     Poczułem, że wewnątrz mnie rośnie niepokój i obawa. Rachel odwróciła wzrok. Zauważyłem, że w jej oczach pojawiły się łzy. Rachel była wstrząśnięta. Z Megan na prawdę musiało stać się coś poważnego. Czyżby Liga ją...
     - Żyje - powiedziała, odpędzając moje czarne myśli. - Ale czegoś tak okropnego jeszcze nie widziałam. Kości wystawały jej przez skórę, a całe ubranie miała przesiąknięte krwią. Na ramieniu miała przeciętą skórę, aż do mięśni. Nie krwawiła, ale rana nawet się nie zamknęła. Nie wiem jak to możliwe. Prawą kostkę miała wykrzywioną pod nienaturalnym kątem. Cała była w krwi, zadrapaniach i zabliźnionych ranach. W powietrzu czułam... zapach gnijącego ciała.
     Skrzywiłem się. Po policzkach Rachel spłynęły pojedyncze łzy. Nie chciałem sobie tego wyobrażać, ale na samą myśl byłem bliski płaczu. Czego do cholery od niej chcieli?! Tu nie chodziło o zwykłą zemstę. Zabiliby ją od razu. Ale ona żyje, ledwo żyje. Megan wie, czego chcą. I pewnie wie też, że cokolwiek to jest, da Lidze władzę.
     Delikatnie otuliłem Rachel ramionami i przycisnąłem do siebie. Nadal się trzęsła. Mogłem tylko podejrzewać, co jeszcze zobaczyła.
     - Wiem, gdzie jest - wyszeptała.
     - To dobrze - powiedziałem tylko. Wewnątrz się cieszyłem, ale czułem też chęć zabicia tego, kto torturował Megan. Nigdy mu tego nie wybaczę.

*Narracja trzecioosobowa*

     - Nie znoszę chodzić na pieszo - rzucił zmęczonym głosem Garfield, nadal bawiąc się zamkiem swojej czarnej bluzy. Victora zaczął już wkurzać ten dźwięk; zapinania i rozpinania zamka.
     Szli od dobrej godziny, przeszukując Gotham City. Byli gdzieś na przedmieściach i nadal nic nie znaleźli. Jakby Terra i trójka jej znajomych zapadli się pod ziemię. Victor zaczął już tracić cierpliwość, co do tej wyprawy. Nie miał już siły na ciągłe wędrówki. W Jump City, Rachel i Richard też nic nie znaleźli. Nie chciał tego mówić na głos, ale w głębi serca sądził, że Megan nie żyje. Wiedział, jak ważna jest dla Dicka, więc postanowił milczeć.
     - Trzeba było zostać w Jump City - mruknął podenerwowany Victor. Zbliżali się do cmentarza. Był wieczór, więc wokół panował półmrok. Z oddali słychać było dźwięk silników samochodów i szum liści, poruszanych przez wiatr.
     - Niee - jęknął zielony, wprawiając w jeszcze większe zdenerwowanie Victora. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Gar pojechał z nimi tylko dlatego, że mógł spotkać Terrę. Inaczej zamieniłby się miejscami z Rachel i został w wieży. Victor miał wielką ochotę odesłać go z powrotem.
     - Nie tylko ty jesteś zmęczony - rzuciła Kori, zapinając kurtkę pod szyję. Wiatr się nasilił. Przyniósł ze sobą specyficzny zapach, który towarzyszy rozkładowi ciała. Drużyna zatrzymała się.
     - Czujecie to? - spytał Gar, wciągając powietrze.
     - Aż za dobrze - stwierdziła rudowłosa, a na jej twarzy pojawił się grymas.
     - Wiatr wieje w naszą stronę, więc źródło tego zapachu jest gdzieś przed nami - Victor ruszył przed siebie, a za nim Garfield i Kori. Wąski chodnik, który ciągnął się wzdłuż osiedla, zakręcał gwałtownie i po chwili się kończył. Dalej była tylko udeptana ścieżka wśród trawy. Niedaleko widać już było tylną bramę cmentarza.
     Gdy drużyna dotarła do końca ścieżki i stanęła obok bramy, nieprzyjemna woń stała się coraz bardziej drażniąca.Wokół jednak nikogo nie było widać.
     - Victor... - Kori trąciła przyjaciela w ramię, a ten się obrócił. Na skraju cmentarza, pośród wysokich drzew, dało się zauważyć trzy wyraźnie zarysowane sylwetki. Czwarta leżała na ziemi, a blada skóra martwej osoby zdecydowanie wyróżniała się w ciemności nocy.
____

Wielkie PRZEPRASZAM. Obiecałam, że będzie dziś, ale niestety dodałam dopiero wieczorem. Przedwczoraj nawalił mi komputer i przez cały dzień próbowaliśmy go włączyć. Musiałam dokończyć rozdział dzisiaj. Myślałam, że będzie trochę dłuższy. Ale następny za to będzie pełen krwi, kłótni i innych rzeczy, które lubicie ;]
Co do I serii: Kolejny rozdział już się pisze, a jeszcze następny (przedostatni) powinien wyjść przed 10 stycznia. Ostatni kilka dni później. Więc cieszcie się i radujcie, kolejnego dnia po finiszu I serii pojawi się Epilog. To będzie taki kawałek nowej historii, który zapowie wydarzenia. 
Jedna ważna zmiana: Zdecydowałam, że Cyborg pojawi się w nowej historii. Nie wyciągnijcie mylnych wniosków po Epilogu- tyle wam powiem :))

3 komentarze:

  1. No to fajnie... kto nie żyje? ;-;
    Terra? O, to by było... nic nie poradzę, uwielbiam męczyć zielonka ^^
    W następnym będzie krew, jej!
    Już się nie mogę doczekać drugiej serii!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja ulubiona postać z TT, czyli Cyborg jednak się znajdzie w drugiej serii! Jupi!
    Podobał mi się ten rozdział, ładnie budowałaś w nim napięcie, zwłaszcza przy wizji Raven. Aż poczułam ciarki na plecach. Bardzo ciekawi mnie kogo znajdą na tym cmentarzu. Ja tam wolałabym, żeby to jednak nie była Terra, bo wtedy chyba przeokropnie byłoby mi żal BB. Już raz blondynka dla niego umarła, teraz gdy narobił sobie nadziei na kolejne spotkanie... trochę okrutne by to było. Ciekawa jestem bardzo kogo postanowiłaś pozbawić życia. Ale to dopiero w następnym rozdziale.
    Przepraszam, że ten komentarz jest taki... marny, ale ja jestem chora, godzina jest późna i ogólnie nie mam na nic sił, Ale czytam i motywuję do dalszego pisania! Acha i muszę jeszcze pochwalić szablon. Podoba mi się chyba najbardziej ze wszystkich jakie do tej poty widziałam na Twoim blogu.
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuu!!!!
    Super rozdział! Jeden z najlepszych; zwłaszcza wizja Raven (zwłaszcza, że to moja najukochańsza postać (razem z Dickiem oczywiście) i ten cmentarz... bomba. :D
    Biedny BB jeżeli to Terra. Szkoda go, ale cóż.... takie jest życie. Jeżeli oczywiście będzie to Terra. Oby nie!
    Pozdro,
    Alfik

    OdpowiedzUsuń