niedziela, grudnia 21, 2014

Rozdział 2: Uważaj na cienie

Z dedykacją dla wszystkich komentujących

 Kilka miesięcy wcześniej...

    Jej buty uderzały cicho o ziemię. Zaciągnęła kaptur dalej na głowę, by ukryć twarz. Dobiegał końca kolejny dzień, spędzony samotnie. Ile to już było? Miesiąc? Rok? Przestała już dawno liczyć, godziny uciekały jej pomiędzy palcami. Miała wrażenie, że wszystko biegnie do przodu bez niej, w którymś momencie nawet uwierzyła, że oderwała się od tej rzeczywistości.

    Świat był po za jej zasięgiem. Świat, w którym nawet nie chciała żyć - zmuszono ją do tego.
    Zatrzymała się na zakręcie chodnika i spojrzała na ruchliwą ulicę. Samochody mijały ją z zawrotną prędkością, a ona długo stała tam i patrzyła za nimi. Nie zauważyła długiego cienia, który padał na ulicę. Na piętrowym budynku, który znajdował się niedaleko za nią, stała wyprostowana sylwetka. Nie musiał się ukrywać, jego cel był zbyt zajęty bezsensowną obserwacją ulicy.
    Gdy zeskoczył na ziemię, nawet się nie odwróciła. Nadal ściskała w dłoniach krańce swojej granatowej peleryny. Podbiegł do niej i zasłonił dłonią usta. Pociągnął ją w tył i ukrył się w cieniu budynku. Dziewczyna szarpała się przez chwilę i chciała zacząć krzyczeć, ale błyskawicznie wstrzyknął jej substancję, którą przygotował wcześniej. Powodowała paraliż mięśni, działała przez kilka godzin. Tyle mu wystarczy, by wrócić do jego zleceniodawcy.
    Dziewczyna po chwili przestała się całkowicie ruszać. Patrzyła na niego tylko swoimi ciemnymi oczyma, pełnymi bólu. Na pierwszy rzut oka było widać, że już dawno zrezygnowała z życia; nie wiedziała tylko, jak z nim skończyć. Nie miała też świadomości, czym i kim jest. Przekrzywił głowę.
    - Teraz jesteś własnością mojej Pani. Możesz czuć się zaszczycona, Ona wykorzysta cię właściwie - powiedział cicho. Jej oczy rozszerzyły się minimalnie. Przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął iść.
    Świat faktycznie żyje beze mnie. Nikt przecież nie zauważył, że cokolwiek się stało.

    Otworzyła oczy dopiero, gdy mężczyzna posadził ją na czymś. Nie trudził się nawet, by ją związywać. Jej ciało było wiotkie, nie miała już nad nim żadnej władzy. Przed nią siedziała dumna, wyprostowana kobieta. Jej długie, brązowe włosy opadały falami na ramiona. Miała na sobie długą, czerwoną suknię bez rękawów. Założyła nogę na nogę. Uśmiechała się wyniośle, a zielone oczy patrzyły prosto na obezwładnioną, zagubioną dziewczynę. 
    - Witaj - odezwała się kobieta. Wzięła wysoki kieliszek wypełniony czerwonym winem, stojący na stoliku między nimi. - Masz na imię Rachel, prawda?
    - Tak - potwierdziła cicho. Przynajmniej była zdolna do mówienia. Kobieta uśmiechnęła się.
    - Miałam czas, by trochę się o tobie dowiedzieć. Udało mi się także dotrzeć do kogoś, kto może pomóc wrócić ci do domu - powiedziała, biorąc łyk wina. Na twarzy dziewczyny momentalnie pojawiła się nadzieja i radość.
    Była tak naiwna. Nie znała tego świata i tych ludzi.
    - Będziesz musiała tylko spłacić ten dług - dodała kobieta, odstawiając kieliszek. Spojrzała na nią surowo. - Nauczę cię jak korzystać z umiejętności, które w sobie ukrywasz. W zamian, wykonasz dla mnie kilka spraw. Wtedy będziesz mogła wrócić do domu. Czy taki układ ci odpowiada?
    - Tak - odpowiedziała szybko Rachel. W głębi duszy cieszyła się, że ktoś dał jej szansę powrotu do matki, którą jej odebrali. Wróci do domu.
    Nie wiedziała jednak, że właśnie zawarła pakt z demonem. A dług który zaciągnie, nie będzie możliwy do spłacenia.
    Kobieta pokiwała głową z zadowoleniem. Ona zyskała kolejną broń w swoim arsenale, dzięki sprytowi, drobnemu kłamstwu i odrobinie manipulacji. Widziała każdą słabość tej niepozornej dziewczyny, ale także i zaletę. Jej tęsknotę za utraconym domem i bezpieczeństwem można było prosto wykorzystać. A jako tak potężna istota, mogła być wspaniałą bronią dla Ligi Zabójców.
    - Wracamy - wydała polecenie, zwracając się do służącego. - Mój ojciec na pewno będzie zadowolony z wyników tej wyprawy.
    Na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.

~~~

    Po korytarzu roznosił się niewiarygodny huk uderzania o metalowe drzwi. Chłopak zasłonił uszy dłońmi, bo pomimo że tak często to słyszał, nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić.
    Przyzwyczaić. A więc teraz nie chciał się już tego pozbyć, tylko przyzwyczaić? Gdzie podziały się jego wola walki i odwaga, które tak długo uważał za swoje atuty? Zacisnął zęby, odrzucając od siebie te wszystkie myśli. Nie możesz uciec. Już próbowałeś, pamiętasz? Pamiętasz jak długo byłeś poza swoją klatką? Równo pięć minut. A pamiętasz ten niewiarygodny ból, który ci zadano? Jakby chcieli wydrzeć z ciebie wszystkie wnętrzności, bez naruszania skóry.
    Spojrzał na potężne, metalowe drzwi, które znajdowały się naprzeciw jego celi. Zamknięta tam dziewczyna uderzała w nie prawie cały dzień, dopóki nie opadała z sił. Ona się nie poddawała, mimo że nie mogła wygrać. Żadne z nich nie mogło wygrać.
    Pamiętał dzień, w którym ją tam zamknięto. To było około tygodnia temu. Szarpała się jak szalona, a jej oczy błyszczały na zielono. Miała długie, rude włosy i opaloną skórę. Krzyczała coś w niezrozumiałym języku, gdy próbowali wepchnąć ją do środka metalowego więzienia, przygotowanego specjalnie dla niej. Była zmęczona, to było widać. Jednak dopiero gdy ją uśpili, mogli spokojnie zamknąć drzwi. Była silniejsza, niż na to wyglądała.
    Był ciekaw, w jaki sposób się tu dostała. Czy ją także oszukała ta podstępna żmija? Na myśl o Talii jego pięści się zacisnęły. Był taki naiwny, gdy zgodził się na ten układ. Obiecała mu powrót do normalności, do jego rodziny. Owinęła go wokół palca, sprytnie wykorzystała jego słabości. Chciała użyć jego zdolności; zdolności których szczerze nienawidził, by przelewać krew ludzi. Nie mógł się na to zgodzić.
    Pamiętał jej słowa.
    - A więc odmawiasz? - spytała spokojnie. - No cóż. Możesz pożegnać się ze słońcem i niebem, bo odtąd jedyne co będziesz widział to ciemność.
    Skulił się w kącie. Dotrzymała obietnicy.

~~~

    Czarnowłosa splunęła na ziemię krwią. Całe jej ciało było pokryte potem, ledwo trzymała się na nogach. Chciała się poddać i odpocząć, ale wiedziała że Talia jej na to nie pozwoli. Zawsze powtarzała, że jeśli zaczyna się myśleć o porażce, to już się przegrało. Podniosła się z trudem i zmusiła do ustawienia w odpowiedniej pozycji. Zacisnęła pięści.
    Talia stała kilka metrów od niej. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Stała wyprostowana i patrzyła na dziewczynę z wyższością. Jej brązowe włosy tańczyły na wietrze. Założyła dłoń na biodro.
    - Idzie ci coraz lepiej. Wytrzymałaś dłużej niż ostatnio - stwierdziła. Podeszła do niej spokojnym krokiem. Rachel zrozumiała, że trening jest już skończony. Stanęła prosto i spojrzała na Talię.
    - Czy mogę wiedzieć, kiedy nauczysz mnie korzystać z moich mocy? - spytała cicho, starając się jej nie urazić. Talia przywołała gestem dłoni służącego. Podbiegł do niej po chwili z jej rzeczami i schylił głowę.
    - Wezwałam już odpowiednią osobę. Powinna się tutaj zjawić jeszcze w tym tygodniu - odpowiedziała. Odebrała swoje ubrania, złożone starannie, oraz pas z bronią. Musiała znów wyruszać w podróż. Często wyjeżdżała, załatwiając sprawy dla swojego ojca. Rachel w głębi duszy ją podziwiała. Była dumną i niezależną osobą, radziła sobie w każdej sytuacji. Szanowano ją, stanowiła autorytet.
    - Pani - Jeden z wojowników podszedł do nich i ukląkł na jedno kolano przed Talią. - Twój syn chciałby porozmawiać.
    Na czole Talii pojawiła się zmarszczka. Rachel ogarnęło zaskoczenie. To prawda, była tutaj stosunkowo od niedawna, ale nigdy nie pomyślałaby, że jej mistrzyni ma syna. Nigdy go nie widziała, a Talia nie powiedziała o tym nawet słowa.
    - Przekaż mu, że to musi poczekać - odpowiedziała w końcu. Wojownik kiwnął głową, po czym się oddalił. Talia westchnęła i ruszyła w stronę wyjścia z sali. Rachel jeszcze przez chwilę stała w miejscu.
    W wielkim lustrze, które zajmowało całą ścianę zobaczyła swoje odbicie. Niska i drobna dziewczynka patrzyła na nią zagubionym wzrokiem. Nie wyglądała na dziewiętnaście lat. Raczej na dwanaście. Czarne włosy do ramion zagarnięte za ucho, duże, prawie czarne oczy. Nikt nie uznałby ją za groźną. Jakim sposobem chce stać się silną wojowniczką, skoro nawet tak nie wygląda? Prędzej będą się z niej śmiać, a nie uciekać.
    Poczuła ukłucie w piersi. Nigdy nie czuła czegoś podobnego, nie znała nawet nazwy, które określałaby to uczucie. Zapragnęła być taka jak Talia, nie bać się niczego, znać swoje miejsce. Tymczasem była zagubiona w tym świecie, pośród ludzi których uczucia były chaotyczne, a działania impulsywne. Rachel nie potrafiła taka być. Jej matka nauczyła ją segregować swoje myśli, by jej nie przeszkadzały. Uczucia były szczere, ale zdawkowe. Panowała harmonia i pokój.
    Poczuła łzy napływające do oczu. Tęskniła za domem, za matką. Nie wiedziała dlaczego tutaj jest, nie pamiętała jak się tutaj znalazła. Jakby ktoś wyciął z jej wspomnień tą chwilę. Pamiętała tylko głos, rozlegający się w jej głowie tuż przed tym, jak obudziła się na zielonej łące, w środku nocy.
    Gdy światy się spotkają, będziesz portalem dla władcy wschodzącego z czeluści.

~~~

 Obecnie
    Gdy Alfred wszedł do przestronnego salonu, Tim i Richard byli w trakcie oglądania filmu. Światła były zgaszone, a okna zasłonięte. Oboje siedzieli w fotelach, z nogami na stoliku i miską popcornu na kolanach. Alfred uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał jakby to było wczoraj, gdy dziesięcioletni Richard pierwszy raz wchodził do tego domu. Jason i on szybko się polubili, pomimo częstych kąśliwych żartów ze strony starszego Jasona. Później pojawił się Tim. Zawsze uśmiechnięty, optymistyczny. Ich trójka rozjaśniła trochę to miejsce, wyciągnęła Bruce'a z jaskini, w której zaszywał się na całe dnie.
    Alfred nie mógł powstrzymać wspomnień, które lubiły do niego wracać. Ciągle widział małego, czarnowłosego chłopca, stawiającego swoje pierwsze kroki przed bożonarodzeniową choinką. Jego zielone oczy patrzyły prosto na Alfreda. Uśmiechał się szeroko.
   Widział go w domu, gdy sprzątał. Siadał na podłodze i przyglądał mu się, gdy wycierał kurze i układał książki. Nie mógł zapomnieć jego uważnego wzroku, tego, którym pochłaniał informacje. Jakby już chciał wszystkiego się nauczyć, a przecież miał zaledwie rok.
    Gdy zniknął, zniknęło też życie w posiadłości. Z dnia na dzień zrobiło się cicho. Bruce w samotności godził się ze stratą, znikając często na całe noce. Niewiele mówił, niewiele jadł. Alfred martwił się o niego, a sam także nie mógł otrząsnąć się po tych wydarzeniach.
    Dziękował Bogu, że trójka adoptowanych chłopców się tutaj pojawiła. Nie wyobrażałby sobie życia w tak cichym domu.
    - Alfie, chodź do nas - zawołał go Richard, wyrywając staruszka ze wspomnień. - Jestem prawie stuprocentowo pewny, że lubisz Bonda. Barbara też powinna tu być za parę minut.
    - Ough. Oszczędźcie sobie tylko słodkich słówek - jęknął Tim, zanurzając dłoń w misce z popcornem. Richard rzucił mu wyzywające spojrzenie.
    - Zazdrościsz mi, bo jesteś smutny i samotny - zaśmiał się. Tim rzucił w brata garścią kukurydzy. Richard już chciał mu się odpłacić tym samym, ale Alfred zatrzymał jego rękę.
    - Nie zapominajcie, że to ja tutaj sprzątam - powiedział z uśmiechem, siadając na wolnym fotelu.
    Wszyscy mieli wtedy nadzieję, że dane im będzie zawsze tak szczęśliwie żyć.

____

Merry Christmas :*
Dużo prezentów, uśmiechu na twarzy, komentarzy i weny oraz najlepszych ocen w szkole. I oczywiście szalonego sylwestra!

Czekam na wasze komentarze, które uwielbiam czytać! Pytać, krzyczeć, dziękować, prosić, i tak dalej. <3
Chcę wiedzieć co podejrzewacie, bo trochę namieszałam w oryginale. Coś nie istnieje, a ktoś znał kogoś wcześniej. Jakieś propozycje? :]
(Uwielbiam was dręczyć zagadkami ^^)

4 komentarze:

  1. Talia. Hm. Co ja o niej myślę? Czerwona sukienka, wino... miała być wyniosła i pewna siebie, a jak dla mnie to jest trochę arogancka i taka... typowa. Z tego, co widzę, to każda femme fatale łazi z kieliszkami, popija wino, macha długimi sukniami, a potem idzie się tłuc, oczywiście wszystkich bije na głowę i nikt nie może jej podskoczyć.
    (Tak, zdaję sobie sprawę, że Vanity to też taka kopia. No, tylko nie łazi w sukniach.)

    Jak dla mnie było spoko, chociaż trochę nudnawo. Owszem, tu kogoś porywają, tu trening, ale mimo wszystko akcji jako takiej trochę brak. Niech coś w końcu wybuchnie, proszę :3 I kiedy piszemy crossover ;)?

    Wesołych Świąt, tak przy okazji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Nie mogłam przestać czytać! Bardzo podobało mi się tak wiele Rachel. Jest moją ulubioną tytanką i zawsze miło mi się o niej czyta. Bardzo mi się też podoba to, że Dick, Tim i Jason mieszkają razem i to, że zmieniłaś ich wiek.
    Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
  3. Więc jest jak zwykle niesamowicie. Czyżby mały Dami wychowywał się w domu z Bruce'm, a później został zabrany przez Talię na "obóz szkoleniowy do dziadka" na kilka lat? Poza tym kim był ten chłopak z drugiego akapitu? Bestia? (Nie bo dałby radę przejść przez kraty) Cyborg? Dick? Może ktoś inny, jakaś nowa postać? Ahh i oczywiście Kori. Chociaż była o niej jedynie niewielka wzmianka i tak się zakochałam. Nie tracąca nadziei wojownicza, walcząca o wolność do ostatniego tchu. <3
    Kochani malutcy Robini :D Jason wciąż jest z nimi w domu, czy został zabity i wskrzeszony tak jak w oryginale? Poza tym sam pomysł zrobienia go starszym bardzo przypadł mi do gustu. Podświadomie zawsze go takiego widziałam.
    Talia, w odróżnieniu od niej z poprzedniego opowiadania, wydaje się być nieco... jak nowy James Bond? Tu wybuchy, tu skoki z dachu, tu wali go po pysku, a ostatecznie (oczywiście po wygranej walce) wstaje w zupełnie czystym i wyprasowanym garniaku, podchodzi do baru, zamawia wstrząśniętą nie mieszaną i całuje najlepszą laskę z filmu.
    Co do samej zagadki.....
    Znać się wcześniej to moim zdaniem Bruce i Damian - tak jak napisałam mały wychowywał się wcześniej w domu
    Cholera, a co może nie istnieć? Kupa rzeczy! Młodzi Tytani? Cyborg? (Tak, nie przepadam za jego postacią) Hymmmm... Zero pomysłów. Batman przecież musi istnieć. Chociaż wydaje mi się że jeszcze nie było o nim wzmianki.
    Pozdrawiam, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku!

    P.s Mam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się szybciej niż ten :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Super, że Jason jest starszy. Zawsze mi się tak wyobrażał. A do tej 3 Cud Chłopców dojdzie Damian??? Byłoby super!!!
    Lecę czytać dalej, bo jeszcze mi trochę zostało. Może w końcu będę na bieżąco?? ;) :P
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń