sobota, lutego 07, 2015

Rozdział 6: Poza zasięgiem

    Zatrzymałam się przed drzwiami. Wiadomość, którą wczoraj przekazała mi Sydney, musiała być wiarygodna. Nie wiedziałam jak tak szybko dotarli do moich sojuszników, ale nie miałam wątpliwości co do predyspozycji Batmana. Pchnęłam drzwi, biorąc głęboki wdech. "Ktoś będzie cię dzisiaj śledzić"
    Wiem co robić. Mnie żywcem nie wezmą.

 ~~~
    Richard wszedł do środka klubu. Poprawił słuchawkę, ukrytą pod kapturem bluzy i wziął głęboki wdech. Przypomniał sobie, co mówił mu Bruce o działaniu incognito. Nie budź podejrzeń, wtop się w tłum. To takie proste, prawda?
    Przy eleganckich, czarnych stolikach siedziało dużo ludzi. Nikt na razie nie zwrócił na niego uwagi, ale to mogło być tylko kwestią czasu. Zaczął iść w stronę baru, nie patrząc zbyt długo na nikogo. Kilka twarzy odwróciło się w jego stronę, ale zaraz skierowało się ponownie do towarzyszy. Za każdym razem gdy któryś z wielkich mięśniaków spojrzał w jego stronę, po plecach przechodziły mu dreszcze.
    Jesteś na terenie wroga. A przecież miało być tak prosto?
    Zajął miejsce na jednym ze stołków i powoli rozejrzał wokół. Pomiędzy stolikami kręciły się kelnerki w zbyt skąpych strojach, roznosząc drinki. Z głośników na ścianach sączyła się spokojna muzyka. W klubie, jak można by oczekiwać, zauważył kilka znajomych twarzy przestępców; w większości złodziei, albo najemników. Ale to nie po nich był dziś tutaj.
    - Jesteś w środku? - odezwał się Tim w słuchawce.
    - Tak - odpowiedział cicho Richard, po czym odgonił od siebie barmana ruchem ręki. Ten posłał mu dziwne spojrzenie, ale bez słowa się oddalił. Richard odchylił się na stołku, szukając wzrokiem pożądanej osoby. Czarne włosy, tatuaż na łopatce. To może być dość trudne, zważając na liczbę wytatuowanych facetów, znajdujących się w środku.
    - I jak?
    - Pytasz się, jakbyś chciał tutaj przyjść - zauważył Richard. Jedna z kelnerek trąciła go "przypadkiem" w przedramię. Skrzywił się i odwrócił z powrotem do baru. - Nie masz jeszcze czegoś, co pomogłoby mi znaleźć tego zabójcę? - spytał przyciszonym tonem. Zaczął bawić się w dłoniach nadszarpniętym rękawem bluzy. Jak tak dalej pójdzie, to ktoś zacznie coś podejrzewać. Stresował się jak cholera, bo Bruce nie wiedział że tutaj przyszedł, a w razie incydentu nie miał szans z przynajmniej dwudziestoma uzbrojonymi osobami. Co ich pokusiło, żeby tutaj przychodzić?
    - Czarne włosy, niewysoki. Ma tatuaż na lewej łopatce. Więcej nie mamy.
    Richard spojrzał na prawo, by jeszcze raz przeszukać osoby siedzące przy stolikach. Wtedy zauważył znajomą twarz i znieruchomiał.
    - O cholera - syknął pod nosem.
    - Co jest? Znalazłeś go? - uniósł się Tim.
    - Nie - mruknął Richard.
    Niedaleko wejścia do toalet, stał wysoki chłopak o czarnych włosach, niedbale ułożonych na głowie. Miał na sobie brązową, skórzaną kurtkę i czarny, pokryty ochraniaczami strój. Przypierał do ściany niebieskooką dziewczynę, patrzącą w tym momencie prosto na Richarda. Udał, że przygląda się komuś innemu, ale po chwili znów skupił na nich swoją uwagę. Dziewczyna miała na sobie czarne spodnie i luźną bluzkę bez rękawów. Na jej ręce dostrzegł kilka niezagojonych do końca blizn.
    - Chyba zaraz zwrócę obiad - rzucił cicho do Tima. - Nie mogę patrzeć, jak mój starszy brat przykleja się do jakiejś panienki.
    - Teraz wiesz, jak ja się czuję, gdy wchodzę do salonu, a ty i Barbara prawie że na sobie leżycie - zaśmiał się Tim. - Sprawdź czy Jason coś wie.
    - Bardzo zabawne - rzucił kąśliwie Richard i zsunął się na podłogę. Zaczął iść w stronę Jasona i tej dziewczyny. Przeszedł obok nich i trącił brata w rękę, po czym zmierzył krokiem do męskiej toalety.

~~~

    - Byłeś tam? - spytała mnie cicho. Potaknąłem, nie przestając całować jej ciepłego ramienia.
    - A Harley? Będzie współpracować? - dociekała. Odsunąłem się od niej trochę. Spojrzały na mnie zimne, niebieskie oczy.
    - Tak. Upewniłem się co do tego - odpowiedziałem, patrząc podejrzliwie na jej spokojną twarz. - Na pewno wiesz co robisz? To dość ryzykowne zagranie.
    - Dopóki Joker się nie dowie, że pożyczam jego dziewczynkę, wszystko będzie chodzić jak w zegarku - uśmiechnęła się pewnie. Prychnąłem.
    - Z tym nie będziesz miała problemu - zauważyłem. Ściągnęła brwi, nie wiedząc o co chodzi. Westchnąłem, po czym pocałowałem ją namiętnie w usta. Niechętnie odwzajemniła pocałunek, po czym szybko się odsunęła. Była ciekawa, jak zawsze z resztą.
    - Jak to?
    - Joker jest... jakby to powiedzieć - zastanowiłem się. - Martwy?
    Megan rozszerzyła oczy w zdziwieniu, nie mogąc uwierzyć w moje słowa. Ja sam długo nie mogłem w to uwierzyć, dopóki na żywo nie zobaczyłem zwęglonego ciała tego wariata. Wtedy gdzieś w środku odetchnąłem z ulgą, bo nareszcie miałem pewność że ponownie nie wejdzie mi w drogę. Zapewne także cieszyłem się, że nie skrzywdzi już mojej rodziny.
    - Jak? I kto?
    - Harley. Załatwiłem jej truciznę i broń, w zamian za pomoc dla was. - wyjaśniłem pokrótce. Megan pokręciła głową z niedowierzaniem.
    - Załatwiła tego, którego nawet Batman nie odważył się zabić - dodała cicho, patrząc na mnie. W jej oczach dostrzegłem podziw, tak obcy dla jej postawy. Rzadko chwaliła kogokolwiek poza samą sobą. Miała wrodzony egoizm, ale wiedziałem że w środku, za maską którą zakładała każdego dnia, jest coś więcej. Bała się tylko otworzyć, tak jak i ja. W naszym fachu nie można być uczuciowym i obdarzać zaufaniem wszystkich, na prawo i lewo.
    Wtedy poczułem, że ktoś popchnął mnie w ramię, przez co przygniotłem Megan do ściany. Przeklęła pod nosem i mnie puściła. Chciała ruszyć za chłopakiem, ale zatrzymałem ją. Sam wszedłem do łazienki, poznając znajomą sylwetkę. Pomieszczenie było w całości białe, jednak niezbyt czyste. Drzwi od kabin skrzypiały niemiłosiernie przy każdym ruchu, a w lustrze nie dało się zobaczyć własnego odbicia. Był w środku; ubrany w zwykłe jeansy i bluzę. Wiedziałem, że ukrywa pod nim pas z bronią.
    - Co tu robisz dzieciaku? - spytałem go, podczas gdy on sprawdzał, czy nikogo nie ma w kabinach. Gdy się obrócił, w jego uchu od razu dostrzegłem słuchawkę. Spojrzał na mnie, unosząc prawą brew. - Nie jesteś za młody i grzeczny na takie miejsce?
    - A ty za stary? - odciął się, zdejmując kaptur. Parsknąłem śmiechem. Bruce nadal nie uciszył jego ciętego żartu.
    - Bruce by cię tu nie wysłał. Zgaduję że to Tim siedzi w jaskini? - powiedziałem, wskazując na słuchawkę. Uśmiechnął się, ale ciągle obserwował uważnie. Nie ufał mi do końca, bo wiedział że miewałem różne pomysły. Był zbyt bystry, żeby stracić czujność.
    - Szukam kogoś.
    - A konkretnie?
    - Czarnowłosy, niewysoki, z tatuażem na łopatce. Jest najemnikiem, o ile mi wiadomo. Być może ma coś wspólnego z Ligą Zabójców - sprecyzował Richard. Na mojej twarzy pojawił się grymas.
    - Wiesz ile jest takich? Powinieneś wrócić do domu, i tak masz szczęście że nikt cię jeszcze nie stłukł. Zdajesz sobie sprawę, że większość, która przychodzi do tego klubu, to profesjonaliści?
    - Przez to próbujesz podkreślić, że ty też jesteś profesjonalistą? Nie jestem idiotą Jason, wiedziałem na co się piszę, przychodząc tutaj - przewrócił oczyma, jakby to była błaha sprawa. Może i był bystry, ale nie znał tego świata tak dobrze jak ja. To już nie były zabawy w piaskownicy.
    - Nie mogę ci pomóc - pokręciłem głową. Nie kłamałem, nie przychodziło mi nawet do głowy, o kogo może chodzić. - Lepiej już się stąd zmywaj.
    Popchnąłem go w stronę drzwi, a on niechętnie ruszył we wskazanym kierunku. Oboje wyszliśmy na zewnątrz, gdzie czekała na nas niemiła niespodzianka. Zauważyłem że Richard spiął wszystkie mięśnie, jakby wiedział, że będzie musiał walczyć.
    - Co to za dzieciak się tutaj włóczy? - spytała Megan obracając w palcach swój sztylet. - Jason, znasz go?
    To nie było pytanie. Ona wiedziała.
    - Nie twoja sprawa - odpowiedziałem oschle. Zauważyłem, że Richard patrzy na mnie pytająco. Megan uśmiechnęła się do niego z udawaną życzliwością.
    - Słuchajcie ludzie! Jason przyprowadził nowe towarzystwo - krzyknęła, odwracając się do stolików. Parę osób zaśmiało się i wstało ze swoich miejsc. Założyła dłonie na biodrach i rzuciła mi zabójcze spojrzenie. - Co wy na to, żeby urządzić mu chrzest?
    - Co? - zdziwił się Richard. On nie wiedział o co chodzi, ja aż zbyt dobrze zdawałem sobie z tego sprawę.
    - Ty żmijo - syknąłem, sięgając jednocześnie po broń przyczepioną do biodra. - Tak się odpłacasz za pomoc?
    Zaśmiała się tylko i odgarnęła włosy z pleców. Wtedy moim oczom ukazał się tatuaż, przedstawiający wyraz "zabójca" napisany po chińsku. Na lewej łopatce. Przecież dobrze wiedziałem, że tam jest. Dlaczego nie domyśliłem się wcześniej?
    Richard najwyraźniej też to zrozumiał, bo patrzył prosto na jej ramię.
    - Szukałem niewłaściwej osoby - powiedział, kręcąc głową. W tym czasie coraz więcej uzbrojonych osób podnosiło się ze swoich miejsc. Zrobiło się głośno, a obsługa klubu zniknęła w pokoju dla personelu. Richard chciał wyjąć coś z pasa, ale zatrzymałem go.
    - Gdy strzelę, będziesz biegł w stronę wyjścia - poinstruowałem go. Chciał zaprotestować, ale wtedy wycelowałem a najbliższą lampę i wystrzeliłem. Zrobiło się częściowo ciemno, ale to nie zatrzymało tłumu, który rzucił się w naszą stronę. Megan już zniknęła, jej zadaniem było tylko zrobić zamieszanie. Dobrze wiedziała, że ktoś będzie ją dzisiaj śledził.
    Richard niechętnie zaczął przedzierać się w stronę wyjścia. Ja rzuciłem się w wir walki, uderzając i strzelając do kogo popadnie. Teraz już każdy bił się z każdym, wokół fruwały krzesła, butelki i tłukły się kieliszki. Słychać było wrzaski, wystrzały, lała się krew.
    Ahh. Jak ja uwielbiam to miejsce.

~~~

    Richard wystrzelił na ulicę z prędkością światła. Nie oglądając się za siebie, pobiegł w stronę parkingu, na którym zostawił samochód. Serce biło mu jak szalone, a ręce się trzęsły. Dlaczego tak bardzo się teraz bał? Był w tylu śmiertelnych sytuacjach, a potrafił nad sobą panować. Przypomniało mu się przerażenie, jakie przemknęło przez twarz Jasona, gdy usłyszał o "chrzcie". Czy to był sposób w jaki się "wita" tych nowych?
    Szybko odrzucił od siebie te myśli i skupił się na dotarciu do domu. Wyjął kluczyki, patrząc jednocześnie za siebie. Na szczęście nikt nie trudził się, by za nim uciec. W duchu podziękował Jasonowi, wiedząc, że on na pewno wyjdzie z tego wszystkiego bez większych problemów.
    Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę posiadłości. Nie mógł pozbyć się z głowy zabójczego spojrzenia czarnowłosej. Jakby to on był celem; jednym z pionków w jej grze. Miał wrażenie, że pozwala im na mylne myślenie, że panują nad sytuacją.
    Szach i mat.

    Wszedł do jaskini, zastając Tima, siedzącego przy komputerze. Bawił się długopisem, a nogi założył na pulpit. Gdy dostrzegł Richarda, zerwał się z miejsca. Miał zdenerwowany wyraz twarzy, Richard nie odezwał się od dłuższego czasu.
    - I jak? Co się stało? - spytał szybko, podczas gdy Richard zdejmował pas i słuchawkę. Chłopak skrzywił się lekko, po czym usiadł na pulpicie. Tim z powrotem zajął fotel i przysunął się bliżej klawiatury.
    - Sprawy się troszkę... skomplikowały. Okazuje się, że ten zabójca jest kobietą - zaczął Richard. Tim chciał mu przerwać, ale ten uciszył go gestem dłoni. - Co gorsza, Jason chyba w jakiś sposób jej pomaga.
    - Ja tylko zbieram informacje - odezwał się znajomy głos za ich plecami. Oboje zwrócili głowy w tamtą stronę. Jason opierał się beztrosko o ścianę. Miał stłuczony łuk brwiowy, ale po za tym nie widać było większych obrażeń. Richard nie mógł uwierzyć własnym oczom.
    - Jakim cudem tak szybko tu dotarłeś? - wymamrotał. Jason machnął ręką i podszedł bliżej.
    - Okazało się, że ktoś zawiadomił policję - wyjaśnił, posyłając porozumiewawcze spojrzenie Timowi. Wyjął papierosy z kieszeni. Zanim zdążył jednak otworzyć paczkę, Tim wydarł mu ją z dłoni.
    - Kim jest ta dziewczyna? - spytał, odkładając własność brata na pulpit. Jason westchnął ciężko i pokręcił głową.
    - Od razu musisz przechodzić do konkretów? Po cholerę jej szukaliście? Tak wam śpieszno do pogrzebu?
    - W zeszłym tygodniu policja dostała zgłoszenie o dość nietypowym zabójstwie. Ofiara została powieszona za nogę na latarni ulicznej bez głowy. Znaleźli ją później w pobliskim śmietniku. Świadek mówił, że widział zabójcę o czarnych włosach i średnim wzroście, z tatuażem na łopatce. Według niego wyglądał jak mężczyzna, ale biorąc pod uwagę to, że było ciemno, mógł to sobie wymyślić - streścił Tim. Jason mimowolnie otworzył szerzej oczy, słysząc jego słowa.
    - Skąd w takim razie wytrzasnęliście informację, że ma to związek z Ligą? - spytał, patrząc na Richarda.
    - Bruce mówił, że usłyszał rozmowę wojowników Ligi Zabójców. Wspomnieli coś o "polowaniu na szczury" w Gotham.
    Richard i Tim patrzyli wyczekująco na Jasona. Ten milczał przez chwilę, zastanawiając się nad czymś. Miał świadomość, że próbowali rozwiązać tą sprawę na własną rękę, ale po co? Chcieli zaimponować staruszkowi, popisać się własnymi umiejętnościami? Jason może i był szalony, ale dobrze wiedział, że mieszanie się w jakiekolwiek sprawy Ligi było samobójstwem. Ci ludzie trenowali od kołyski, by niezauważalnie zabijać swoich wrogów.
    - Nie mam zamiaru wam pomagać - odezwał się w końcu. - Chyba coś wam się poprzewracało, jeśli chcecie się mieszać w interesy Ligi, a ja tym bardziej na śmierć was prowadzić nie będę. - Przerwał, po czym spojrzał na Richarda. - Dziewczyna, której szukałeś, ma na koncie więcej zabójstw, niż myślisz. Ona dobrze wiedziała, że chcesz ją znaleźć. Nie mam pojęcia skąd, ale wiedziała. Powinieneś się cieszyć, że wciąż żyjesz.
    - Mimo tego, że jest taka niebezpieczna, zabawiałeś się z nią, zanim rozmawialiśmy - rzucił kwaśno Richard, patrząc na brata spode łba.
    - I to dla niej "zbierasz informacje" - dorzucił Tim. Jason założył dłonie na biodrach. Nie mógł oczekiwać, że ta rozmowa pójdzie jak po maśle. Oboje potrafili być uparci i denerwujący aż do bólu.
    - Dobrze wiecie, że już nie gram po żadnej z tych stron. Robię interesy tylko dla siebie. Nadal myślicie, że to jest zabawa? - spytał, patrząc po ich twarzach, w tej chwili pełnych sprzeciwu. - Dlaczego wzięliście się za coś takiego sami?
    - Wzięli za co?
    Bruce podszedł do nich, a Jason z satysfakcją spojrzał na braci. Richard westchnął z rezygnacją, widząc surowy wyraz twarzy przybranego ojca. Wraz z Timem opowiedzieli mu wszystko, podczas gdy Jason usadowił się na podłodze i zaczął czyścić jeden ze swoich noży.
    - Jak mogliście zrobić coś takiego bez mojej wiedzy? A co gdyby Richardowi coś się stało? Myślałeś, że byś go znalazł Tim? - Tim wcisnął się głębiej w fotel, czując na sobie wściekły wzrok Bruce'a. - Co ci odbiło Richard, żeby samemu tam iść?
    - Jason tam był - odezwał się cicho chłopak.
    - Masz szczęście, że tam był - zauważył Bruce. Przegonił Tima z fotela, po czym sam usiadł. - Później porozmawiamy o konsekwencjach. Wracajcie na górę. A teraz, Jason, co wiesz o tej całej sprawie?
    Spojrzał na chłopaka, siedzącego pod ścianą. Jason podniósł się i poprawił biały kosmyk włosów, wchodzący mu w oczy. Zgarnął z pulpitu swoje papierosy i włożył je do kieszeni. Richard i Tim niechętnie ruszyli w stronę windy.
    - Ma na imię Megan. Nie znam nazwiska, nigdy mi nie powiedziała. Zajmuje się sprawami dla Ligi- zabójstwami, przesłuchaniami i szpiegostwem. Z tego co mi wiadomo, zlecenia otrzymuje bezpośrednio od Ra's. Lepiej jej w paradę nie wchodzić, szybko nie wybacza. Miałem dla niej załatwić współpracę z Harley Quinn. Nie znam szczegółów, z resztą gdybym wam powiedział, rano obudziłbym się z nożem przy gardle - wyjaśnił Jason. Bruce pokiwał głową.
    - Rozumiem. Nie masz czegokolwiek, przez co moglibyśmy ją zidentyfikować?
    - To się nie uda - powiedział, kręcąc głową. - Nie ma jej w żadnej bazie danych, nie istnieje jako zarejestrowana osoba. Jeszcze nikomu nie udało się jej złapać, a urodziła się podobno na ulicy. Jest asem w rękawie dla Ligi, bo nie można jej namierzyć poprzez kamery ani dokumenty.
    - To utrudnia sprawę - stwierdził z niezadowoleniem Bruce.
    - Co chcesz zrobić? - spytał z ciekawości Jason, opierając się o pulpit. - Chyba nie będziesz wchodził w sprawy Ligi?
    Jason spojrzał na Bruce'a. Dobrze wiedział, że on i Liga mieli ze sobą na pieńku. To było coś więcej niż zwykły wstręt do wroga. Tutaj poszło o coś więcej, ale za każdym razem gdy nawiązywał do tematu, na jego twarzy pojawiał się ten dziwny wyraz. A później od razu zmieniał temat.
    Znał go dłużej niż Richard i Tim. Był twardy, nieugięty i rzadko co robiło no nim wrażenie. Jasona dręczył ten temat. Nie był detektywem, czy jakimś geniuszem. On tylko dobrze znał świat od drugiej strony. A odkąd pamiętał, Liga najciszej i najmniej działała właśnie w Gotham.
    - Ra's dobrze wie, że to jest moje miasto. Nie mam zamiaru pozwolić, żeby ta Megan zabijała w Gotham. Liga czy nie, mam zamiar położyć temu kres - odpowiedział zdecydowanym głosem. Jason przewrócił oczyma i ruszył w stronę windy wyjeżdżającej na powierzchnię. Zanim jednak wszedł do środka, odwrócił się do Bruce'a, który już wziął się za szukanie czegoś na komputerze.
    - Hej, Bruce. - Mężczyzna odwrócił się do Jasona. - Uważaj na nią. Nie jest pierwszą lepszą marionetką Ligi, ma niezłą reputację.
    - Nigdy nie ignoruję przeciwnika - odparł krótko, wracając do pracy. Jason wszedł do windy.
    - Ona także - powiedział do siebie.

6 komentarzy:

  1. Łał! Super rozdział. Richard poznał Megan! Szkoda tylko, że przez nią mógł zginąć. Jason świetny. Cieszę się, że kolejny rozdział już za tydzień :-)
    Pozdrawiam
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite.
    Wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich... Czy w ich świecie są jakiekolwiek tajemnice?
    Bardzo duża trudność sprawia mi komentowanie tego bloga, bo jest niesamowicie ciężki, jakby miał tysiącletnią historię na karku, ale jednocześnie nie można oderwać od niego oczu. Zmienia nastrój na taki... nasycony. Nie mam pomysłu jak to inaczej nazwać. Wszystko jest wyjaśnione, a zarazem wciąż nie wiemy nic. Cholera, jak ty to robisz?
    Meg chciała zabić własnego brata już na samym wejściu. Oj coś czuję, że się nie polubią.
    Jason mnie zachwyca i jest starszy od Dick'a, co robi go jeszcze bardziej zajebistym.
    No kurde, nic więcej z siebie nie wykrzeszę.
    Jesteś moją mentorką jeśli chodzi o pisanie na temat "podziemia", moje wydaje się przy tym takie płytkie, oczywiste, że aż chce mi się płakać. Ale cóż :)
    Do następnego, obiecuję być punktualnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jest jeszcze dużo tajemnic :>
      Masz rację, Meg i Richard się nie polubią. W przyszłości na jakiś czas będą na siebie skazani, buhahah ^-^ Wymęczę ich :D
      Cieszę się strasznie, że się wam podoba! Nie mogłam przestać się uśmiechać, gdy czytałam twój komentarz. Szczerze mówiąc, to nie wiem jak to robię, chyba samo tak jakoś wychodzi... ;)
      Twoje opowiadanie jest świetne i nie waż się zaprzeczać! Jak się czyta, to aż czuć te wszystkie emocje bohaterów, ich rozterki. Zawsze się cieszę gdy widzę nowy rozdział u ciebie ^-^

      Usuń
    2. Każdy jest lepszy w czymś innym i to jest świetne, bo inaczej zanudzilibyśmy się na śmierć.
      A co do Meg i Dick'a .... -Kochanka mojego starszego brata, okazała się być moją siostrą. :D Pozdro dla rodziny Grayson!

      Usuń
    3. Haha :D
      A co by było gdyby się hajtnęli ? Richard byłby dla Jasona bratem, czy szwagrem? A Megan siostrą czy szwagierką ? xD

      Usuń
  3. Jak Ty mogłaś??!! Zabić Jokera??? I to tak w prymitywny sposób??!!
    Naprawdę super rozdział. Jason jest extra. Matko... nie znoszę, gdy w opowiadaniach MY wiemy praktycznie wszystko o bohaterach, a oni nie wiedzą nic o sobie. Najbardziej wkurza ta ich niewiedza.
    Pomimo, iż masz zamiar zrobić z rodzeństwa Grayson wrogów, mam nadzieję, że jednak się pogodzą.
    Pozdro!
    PS nie daruję za JOKERA...

    OdpowiedzUsuń