"Jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym
z absolutnym spokojem wewnętrznym, z odzyskaniem
indywidualności. Tylko w pochłaniającej wszystko pustce
samotności,w ciemnościach zacierających kontury świata
zewnętrznego można odczuć, że się jest sobą aż do granic zwątpienia,
które uprzytamnia nagle własną nicość w rosnącym przeraźliwie
ogromie wszechświata. "
- Gustaw Herling-Grudziński
Właśnie zachodziło słońce. Jego promyki delikatnie muskały moją skórę. Czułam się wspaniale; nareszcie pozbyłam się czarnych myśli. Nadal starałam się nie wspominać tego, co zaszło kilka dni temu. Co prawda, pogodziłam się z tożsamością mojego młodszego brata, jednak nie wiedziałam co robić dalej. Stoimy po dwóch różnych stronach we wszechświecie. Ja nie potrafię być dobra. Nie znam miłych i radosnych uczuć. Nie wyobrażam sobie, jak miałabym z nim rozmawiać.
Zastanawiałam się nad tym, co zrobię dalej, gdy słońce zniknęło za horyzontem i nastała noc. Ciemność cieszyła mnie bardziej od światła dziennego. Była tajemnicza, skrywała w sobie tysiące zagadek i tajemnic. Miałyśmy wiele wspólnego.
Nagle usłyszałam stukanie obcasów tuż za mną. Odruchowo się podniosłam wyciągając sai z pasa. Odwróciłam się na pięcie. Natychmiast otworzyłam szerzej oczy i ogarnęło mnie zaskoczenie.
- Meggy! Na kilometr wyczuję twoją mroczną aurę - założyła rękę na biodro i odgarnęła grzywkę z błękitnych oczu.
- Willow? - spojrzałam na nią nie kryjąc zdziwienia. Uniosłam prawą brew.
- Oczekiwałam milszego powitania od starej przyjaciółki - odpowiedziała. - Twój zwyczaj przesiadywania na krawędziach budynków, gdy masz coś do przemyślenia, nadal nie wygasł.
Schowałam sai. Nie spodziewałam się spotkać tutaj mojej "przyjaciółki". Willow miała specyficzny sposób bycia. Gdy coś ją denerwowało, po prostu od tego uciekała. Tak było i w naszym przypadku. Zniknęła zaraz po tym, gdy widziałam Dicka ostatni raz. Powiedziała, że męczy ją moje przywiązanie do brata. Ona sama porzuciła rodzinę, bo obwiniała ją za swoją spieprzoną psychikę. Co z resztą było prawdą. Uciekła z domu w wieku dziesięciu lat, razem z siostrą. Niestety siostra zostawiła ją na pastwę losu rok później. Niewiele mi o niej opowiadała- próbowała zapomnieć wszystkie przykre zdarzenia z dzieciństwa.
- Co tu robisz? Myślałam, że wróciłaś do Blüdhaven.
- Żartujesz? Miałabym wrócić do mojej nienormalnej rodzinki? Gdzie się nie obejrzysz, tam są oni. Nie da się od nich uwolnić! - pokręciła głową z grymasem na twarzy.
Stanęła obok mnie i spojrzała na ciemną ulicę. Delikatny wiatr rozwiał jej długie, różowe włosy. Pofarbowała je chwilę po tym, gdy się poznałyśmy. Lubiła się wyróżniać i przypominać innym o swoim istnieniu. Dlatego kiedyś, gdy miałyśmy innych znajomych, nazywaliśmy ją mroczną księżniczką. Była taka jak my, ale jednocześnie lubiła być wyróżniana.
Willow była drobnej budowy, dziewiętnastoletnią dziewczyną. Miała bladą skórę i delikatne rysy twarzy. Jej duże, błękitne oczy wyróżniały ją z tłumu, podobnie do włosów. Często ubierała się tak jak ja- w czarne ubrania; proste i wygodne.
- Sądziłam, że wolisz spędzać czas w mieście, które już znasz.
- Eh. Blüdhaven jest zbyt "czyste" jak dla mnie. Mało tam ciekawych osób i ludzi których można by powkurzać. Wolę Metropolis. Przesiedziałam tam kilka ostatnich miesięcy.
Westchnęłam głęboko. Skoro Willow pojawiła się w Jump City, to zwiastuje wyłącznie kłopoty. Oczywiście, nie dla mnie. Dla mnie oznaczało to mnóstwo dobrej zabawy i pościgów z miejscową policją. Chociaż sama Willow wygląda niepozornie, to potrafi wywołać wiele kłopotów i zamieszania. W przeciwieństwie do mnie, lubi się pokazywać. Ja wolę trzymać się z boku, niezauważalnie. Obie bardzo się różniłyśmy, ale nadal potrafiłyśmy znaleźć wspólny język.
- A ty? Jak ci minął ostatni rok? - zainteresowała się. - Jakieś nowe znajomości?
Zastanawiałam się przez chwilę, czy wspomnieć o Dicku. Skoro i tak tu była, to pewnie sama poruszy prędzej czy później ten temat. Właśnie dlatego zniknęła.
- Raczej nie. Trochę włóczyłam się po miastach, denerwowałam miejscowych bohaterów, policję. Obserwowałam ludzi...
- Ugh. Nadal go szukasz? - przerwała mi i położyła ręce na biodrach.
- Właściwie... to już nie muszę.
- Jak to? - ożywiła się. - Znalazłaś go?
Wydawała się być zdziwiona, a wręcz przestraszona. Rzuciłam jej pytające spojrzenie.
- Tak, ale jest pewien problem - odwróciłam wzrok.
Obciągnęłam rękawy czarnej bluzki i splotłam ręce na piersi. Wiatr zaczął wiać mocniej i robiło się zimno. Nie miałam ochoty zwierzać się Willow. Zawsze lubiła wszystko komentować i wtrącała się co zdanie. Z drugiej strony- była jedną osobą, której ufałam chociaż minimalnie.
- Jaki? Nie żyje? - roześmiała się.
Rzuciłam jej wredne spojrzenie. To nie był dobry żart.
- Daj spokój. Żartowałam.
- Ty nie rozumiesz. Nadal masz rodzinę, do której w każdej chwili możesz wrócić. Nie umarła na twoich oczach.
- Wiem, że wiele w życiu przeszłaś - przerwała mi. - Nie możesz jednak z tego powodu stać w miejscu i użalać się nad sobą. Czas nie będzie za tobą czekać. Ludzie przychodzą i odchodzą. Musisz to w końcu zaakceptować.
- Nie wiesz o czym mówisz. Nie spędziłaś połowy życia w sierocińcu wśród osób, które chciały dla ciebie jak najgorzej.
- Pozwól mu odejść Meggy! Dobrze wiesz, że on nie jest taki jak my. Ma swój własny świat, w którym wszystko jest bardziej pozytywne. Trzyma z tą drugą stroną.
- Skąd to wiesz? - chwyciłam ją za przedramiona.
Odsunęła mnie. Widziałam w jej oczach coś, czego nie chciała mi powiedzieć. Zaczęłam być wściekła.
- Wiedziałaś?! Przez ten cały czas, gdy ja go szukałam, ty miałaś pojęcie gdzie on jest? Dlaczego Willow?!
- Ja... - -zmieszała się. - Domyśliłam się tożsamości Bruce'a. Batman miał pełno nowoczesnych zabawek, wiec to musiał być ktoś, kto miał dostęp do nowoczesnych technologii. Pierwszym, o kim pomyślałam był Bruce Wayne. Moje potwierdzenia sprawdziły się, gdy ten zaadoptował Dicka i nagle w mieście pojawił się Robin. Myślałam, że o tym wiesz...
- Wtedy nie wiedziałam! Zobaczyłam Dicka tylko parę razy. Dobrze wiesz, że miałam wtedy wiele innych spraw na głowie i mnóstwo kłopotów, z których trzeba się było wyplątać. Nie miałam czasu na przeszpiegi. Mogłaś mi powiedzieć! - krzyczałam.
- Meggy, nie wściekaj się! Skąd mogłam o tym, do cholery, wiedzieć?! Skoro nadal chcesz tkwić w tym samym miejscu, i to zupełnie sama, to proszę! Znajdę sobie inne miasto i inną partnerkę, z którą będę mogła spędzać czas!
- Może trochę przesadziłam. Ale wiedziałaś, że oddałabym wszystko za Dicka. Zawiodłam się na tobie - uspokoiłam się. - Tylko... Nie zostawiaj mnie z tym samą.
- Jasne. Możesz na mnie liczyć. A teraz... Co powiesz na wieczorne budzenie Młodych Tytanów?
Uśmiechnęłam się sprytnie. Kolejne pytanie brzmiało skąd Willow wiedziała o Młodych Tytanach? Postanowiłam jednak nie wszczynać kolejnej kłótni, więc przemilczałam tę sprawę.
- To jest Megan jaką poznałam! - zaśmiała się Willow.
Zaczęłyśmy schodzić z budynku. Powoli docierały do mnie pytania, które kłębiły się w zakamarkach mojego umysłu. A jeśli Willow wszystko zepsuje? Co się stanie, gdy Dick dowie się o mnie? Bałam się jego reakcji i tego co zrobi, bo było to nie do przewidzenia. A co jeśli znów zostanę sama...?
______________________________
Hej :) Mam nadzieję, że notka się podobała. Wkrótce kolejna część opowiadania.!
W tym czasie chciałabym was zachęcić do komentowania mojego bloga, oraz o wyrażanie swojej opinii. To dla mnie bardzo ważne, muszę wiedzieć co mam poprawiać by podobało się wam jeszcze bardziej. Komentarze można dodawać także anonimowo, bez konta na bloggerze. Zachęcam i pozdrawiam ;))
Jejku, genialna ta nowa postać :)) Już ją lubię i liczę na więcej wątków z jej udziałem .!
OdpowiedzUsuńI like it <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity blog...
OdpowiedzUsuńPiszesz przecudownie...
Nie przestawaj! A ja zabieram się za kolejne notki :D
A tak przy okazji może wpadniesz na mojego bloga: www.ravenibestia-teentitans.blog.pl
Bardzo chciałabym usłyszeć opinie o moich opowiadaniach od ciebie.
Co prawda mój blog nie jest tak rewelacyjny jak Twój, ale... myślę, że też nie jest najgorszy xd
Pozdrawiam :)