niedziela, września 01, 2013

Rozdział 17: "Chcę tylko żebyś żył"

"Miłość, która jest go­towa na­wet od­dać życie, nie zginie."

- Jan Paweł II  


     Objęłam lewą łydkę obiema rękoma. Ból nie ustawał, właściwie to z sekundy na sekundę stawał się bardziej nie do zniesienia. Zimny deszcz zmoczył całe moje ubranie, twarz i włosy. Czułam jak krew z rany na policzku wypływa coraz szybciej. Wszystko mnie bolało i byłam wykończona po długiej walce. Ale było warto. Dick był bezpieczny, przynajmniej na razie. Tak... był bezpieczny i wściekły.
     - Nie mogę w to uwierzyć! Jak mogłaś ją zabić? - krzyczał. Nie odpowiadałam, obserwowałam tylko jak chodzi w tę i z powrotem, wymachując rękoma w złości.
     - To było... odruchowe? - odpowiedziałam nieśmiało. Czułam się jak mała dziewczynka, która zwinęła ciastka z szafki. Tylko że w tym przypadku było to coś poważniejszego.
     - Jak można odruchowo kogoś zabić?! - krzyknął jeszcze głośniej.
     Spojrzałam smutno w jego oczy. Nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć, nie wspominając o Cieniach. Milczałam, bo nie miałam pojęcia jak mu to powiedzieć. To było gorsze od wbicia sai w pierś Diany.
     Stał naprzeciw mnie, nadal czekając na odpowiedź. Tuż przed nim leżało martwe ciało, w kałuży krwi. Oboje trwaliśmy w milczeniu, tak jak wtedy gdy przyszedł ze mną pogadać. Trzymał ręce w kieszeniach czarnych spodni i spoglądał zza mokrych, czarnych włosów. Niebieska koszulka przykleiła mu się do ciała, eksponując wszystkie mięśnie brzucha.
     - Kim ona była? - spytał już spokojniej. Odgarnął kosmyki włosów i wskazał na martwą Dianę. Nadal czułam irytację w jego głosie.
     - To była wyższa agentka Cieni - odpowiedziałam posłusznie. Podniosłam wzrok, żeby zobaczyć jego reakcję. - Miała na imię Diana i kiedyś mnie szkoliła, gdy jeszcze należałam do organizacji.
     - Po co tutaj przyszła? - zmarszczył brwi i spojrzał mi prosto w oczy. Odwróciłam głowę w innym kierunku, bo bałam się patrzeć na niego. Wbiłam wzrok w ziemię.
     - Masz zamiar mi cokolwiek powiedzieć? - spytał zdenerwowany. Słyszałam, jak podchodzi bliżej i staje naprzeciw mnie. Miałam jego czarne, wojskowe buty przed oczyma. 
     Nie wiedziałam co zrobić. Powiedzieć mu co planują Cienie? A może sprytnie go okłamać? Nie. Jeśli w jakiś sposób dotrze do prawdy, będzie miał do mnie pretensje. Ucieczka też nie wchodziła w grę, biorąc pod uwagę ból jaki zadawało mi chodzenie.
     - Jak mam ci zaufać, skoro nie potrafisz powiedzieć mi prawdy?
     - Nie musisz mi ufać, nie prosiłam cię o to - odpowiedziałam szybko, gwałtownie podnosząc głowę. Jego wyraz twarzy zmienił się drastycznie; wcześniej był tylko zły i rozczarowany, a teraz wręcz skrzywdzony.
     - Więc jak to sobie wyobrażasz? - spytał zdziwiony. - Że nie ufając ci, pozwolę odejść i dalej krzywdzić ludzi? Wiesz jak trudno było mi przekonać przyjaciół, żeby pozwolili mi tu przyjść? Dlaczego, Megan? Dlaczego ona tu przyszła? - jego ton stał się jeszcze bardziej zdecydowany, teraz już nie prosił.
     Westchnęłam i odgarnęłam włosy za ucho. Oparłam się ręką o ścianę i spróbowałam wstać, ale noga ugięła się pode mną i znów upadłam. Dick chwycił mnie za dłonie i podtrzymując, pomógł wstać. Stanęliśmy twarzą w twarz. Musiałam patrzeć mu w oczy, gdy będę o wszystkim mówić.
     - Diana była tu na zlecenie Cieni - zaczęłam spokojnie.
     Czułam, że w środku mnie wszystko się trzęsie, niczym galaretka na talerzu. Bałam się tych słów i jego reakcji. Zacisnęłam mocniej palce na nadgarstkach Dicka, upewniając się, że mnie nie puści. On spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczyma, a ja spróbowałam zebrać ponownie myśli.
     - Ona miała cię zabić - głos załamał mi się przy ostatnim słowie. Spojrzałam na niego, ale nie dostrzegłam żadnej reakcji. Jak wielu ludzi pragnęło jego śmierci, że nie wywarło to na nim wrażenia?
     - Wiem o wszystkim - powiedział cicho, nie spuszczając ze mnie wzroku.
     Otworzyłam szerzej oczy. Kto mu powiedział? Przecież nikomu o tym nie wspominałam.
     - Raven widziała wszystko w twoim umyśle - odpowiedział na moje nieme pytanie. - Nie rozumiem tylko, dlaczego to ukryłaś? Przecież możemy pomóc ci w walce z Cieniami, chyba nie chciałaś zrobić tego sama...
     - Nie! - krzyknęłam szybko, przerywając mu. - Nie, nie możecie. Nie wyobrażasz sobie, do czego potrafią posunąć się Cienie, żeby osiągnąć wyznaczony cel. Nie pozwolę ci z nimi walczyć!
     - Potrafię się obronić Megan, nie musisz dla mnie ryzykować życia. Dlaczego traktujesz mnie jak dziecko? - oskarżył mnie.
     - Ja chcę tylko, żebyś żył - szepnęłam. Poczułam, że do oczu napływają mi łzy. Dick objął mnie delikatnie, przyciskając do siebie.
     Pozwoliłam się przytulić. Czułam bicie serca, spokojny oddech i ciepło bijące od jego ciała. Byłam tak roztrzęsiona i zdenerwowana tą sytuacją, że nie zdałam sobie sprawy co się działo. Pierwszy raz od wielu lat, właściwie od zawsze ktoś wyciągnął do mnie rękę. Nie odrzucił mnie od razu, wysłuchał i pozwolił milczeć. Brakowało mi bliskości drugiego człowieka, tej psychicznej i fizycznej.
     - Rozumiem to, ale nie pozwolę ci walczyć przeciwko Cieniom samej. Potrzebujesz pomocy, czy tego chcesz czy nie.
     - Nie chciałam walczyć sama - powiedziałam, odpychając go. Stanęłam chwiejnie na obu nogach, ignorując narastający ból.
     Odwróciłam się do niego plecami, opierając dłonią o szorstką ścianę budynku. Spojrzałam przed siebie; na długi i wąski przesmyk pomiędzy budynkami, prowadzący do jednokierunkowej ulicy. Pojawiło się na niej kilka samochodów co jakiś czas. Życie w mieście zaczyna się budzić. Dochodziła siódma rano, właśnie taką godzinę wskazywał zegar na wysokiej wieżyczce kościoła, daleko przed nami. Biała tarcza z czarnymi cyframi znacząco odróżniała się od ciemnego nieba i czarnych, burzowych chmur na nim. Deszcz nadal padał, ale już mniej obficie, a grzmoty ucichły.
      - Dlaczego nie dajesz sobie pomóc? Jesteś aż tak pewna siebie? Czy może masz więcej przyjaciół podobnych do Willow, którzy wesprą cię w czasie walki z Cieniami? - spytał, podchodząc do mnie. Stanął obok, czułam jego zniecierpliwiony wzrok, który wbijał mi bezlitośnie w twarz.
     - Willow nie jest moją przyjaciółką - powiedziałam z przesadną złością. Zacisnęłam powieki i pozwoliłam mokrym włosom opaść na twarz. Nie pragnęłam wracać myślami do tego, co zrobiła mi Willow. Chciałam odepchnąć te wspomnienia daleko, po za świadomość. Zapomnieć o tym.
     Dick prychnął cicho. Rozumiałam jego irytację, ale nie wiedziałam jak mam go przekonać do swojej racji. Nie mogli mi pomóc- to było jasne. Nie chciałam by przez moje błędy cierpiał on i ewentualnie jego przyjaciele. Moją jedyną szansą na pokonanie Cieni był ruch oporu, który na pewno działał niedaleko kryjówki organizacji. Musiałam znaleźć go jak najszybciej.
     - Więc mam pozwolić ci odejść? - spytał retorycznie. Chwycił mój podbródek i zmusił do spojrzenia w oczy. - Nie mam zamiaru cię stracić.
     Widziałam zmartwienie w jego oczach. Z niewiadomych przyczyn, rozzłościło mnie to. Nie rozumiałam dlaczego się o mnie martwi, nie wiedziałam jak mam zareagować. Nikogo nigdy nie obchodziło moje dobro.
     - Wyjaśnijmy sobie coś - powiedziałam zdecydowanym głosem. - Nie potrzebuję niańki, jestem dorosła. Sama odpowiadam za swoje czyny i to ja podejmę decyzję co chcę zrobić. Po drugie, nie śpieszy mi się na cmentarz, więc nie musisz się martwić. Zawsze jakoś dawałam sobie radę.
     Zaskoczyły go moje słowa. Nie spodziewał się takiej zdecydowanej postawy, szczególnie, że kilka minut temu byłam bliska płaczu. To było chwilowe załamanie. Nie mam zamiaru zachowywać się jak mała, nieporadna dziewczynka. I mam nadzieję, że Dick nie oczekuje tego po mnie.
     - Nic nie zrozumiałaś. Nadal dbasz tylko o to, by osiągnąć wyznaczony cel. Co jeśli nie jesteś taka silna jak myślisz? - spytał spokojnie. Jego słowa rozzłościły mnie jeszcze bardziej. - Nie wiem dlaczego, ale ciągle trwasz uparcie przy przekonaniu, że możesz zabijać i robić co tylko zapragniesz. Życie nie jest takie proste.
     - Jestem silniejsza niż sądzisz. Nie załamałam się gdy miałam dwanaście lat i ćwiczyłam zabijanie ludzi, więc nie załamię się teraz. I jesteśmy inni. Ja nie jestem dobra. Dlatego robię to, co chcę. Dla mnie jest to proste, gdy nie obowiązują mnie ograniczenia. Nie przeszkadza mi to i nie zamierzam się zmienić.
     Widziałam w jego oczach coś na kształt bólu. Czyżbym skrzywdziła go tymi słowami? Powiedziałam co myślę. Nigdy nie byłam tego bardziej pewna. Dlaczego nie potrafił mnie zrozumieć i zostawić w spokoju? I tak nigdy nie będę mogła być obok niego. Nie potrafię być dobra.
     - Nie wierzysz we własne możliwości. Skoro nie chcesz się zmienić, dlaczego w ogóle wysilałaś się z mówieniem prawdy? Po co to robisz, skoro tak na prawdę nigdy ci nie zależało?
     Wyczuwałam złość w jego głosie. Spoglądał na mnie zza czarnych włosów, które przykryły czoło.
     - Zawsze mi zależało - odpowiedziałam cicho. - To dla ciebie to robię!
     - Skoro potrafisz robić coś dobrego dla mnie, to może potrafisz też dla kogoś innego? Nie pomyślałaś o tym?
     Dlaczego mnie do tego zmuszał? Zamykał wszystkie drogi ucieczki i stawiał w niewygodnej sytuacji. Zmuszał do przyznania mu racji, jakby to mogło rozwiązać wszystkie nasze problemy.
     - Po co to robisz? Żeby uświadomić mi jaką złą stałam się osobą? - spytałam szczerze.
     - Ja w ciebie wierzę.
     Chwycił mnie delikatnie za dłoń. Patrzył mi szczerze w oczy, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie rozumiałam, po co tak to utrudniał. Sprawiał, że coraz ciężej było mi odejść. Ale teraz mój język odmówił posłuszeństwa. Nie potrafiłam wydusić jednego 'nie', odwrócić się i zniknąć w cieniu. Zaczynała rodzić się we mnie wściekłość na samą siebie, za to że jestem taka bezradna. Co się stało? Dlaczego jego wzrok sprawiał, że już nie byłam tą samą osobą?
     - Jakie to urocze - westchnął ktoś obok nas. Obróciliśmy się oboje w stronę, z której dobiegał głos.
     Stała tam, bokiem do nas, oparta o ścianę. Różowowłosa, drobna, z rękoma splecionymi na piersi. Willow. Poczułam, że palce Dicka zacisnęły się mocniej na mojej dłoni. Oboje patrzeliśmy na nią ze wściekłością. Ale na niej nie robiło to wrażenia.
     - Obudź się ze snu Meggy - powiedziała, przekrzywiając głowę. Wyglądała jak upiorna lalka z porcelany, rodem z horroru. W świetle lampy ulicznej jej niebieskie oczy błyszczały, a cera wydawała się być jeszcze bardziej blada. Zacisnęłam zęby w złości.
     Dick nawet nie drgnął. Wpatrywał się uważnie w Willow, która z kolei patrzyła wyłącznie na mnie. Czy tylko mnie zaświeciła się lampka z podpisem 'Coś tu nie gra'?
     Zmierzyłam dziewczynę od stóp, aż do głowy. Szukałam jakiejś wskazówki, bo ten puzzel nie pasował do mojej układanki. Czarne buty do połowy łydek, spodnie, jasnoróżowa bluzka i skórzana kurtka - wyglądała tak samo, odkąd się ostatnim razem spotkałyśmy. Więc co było nie tak? Przyjrzałam się uważnie twarzy Willow, ale nie zmieniła ona wyrazu. Włosy związała wysoko w kucyk, który sięgał jej do bioder. Wtedy zauważyłam. Nie miała ze sobą katany. Ona nigdzie nie ruszała się bez broni.
     Serce zaczęło mocniej bić w mojej piersi, wyczuwając zagrożenie. Moja intuicja kazała mi jak najszybciej stąd spadać. Dickowi też coś nie pasowało, bo poczułam że napina mięśnie, w każdej chwili gotowy do ataku. Zaczęłam żałować, że wdałam się w tą bójkę z Dianą. Teraz nie mogłam biec, a nawet zbytnio walczyć.
     - Coś jest nie tak - szepnęłam do Dicka. Nie oderwałam wzroku od Willow, która trwała w bezruchu. Przerażenie zaczęło we mnie narastać coraz szybciej. - Uciekajmy stąd.
     Zobaczyłam kątem oka, że kiwa głową w potwierdzeniu. Jednak zanim zdążyliśmy się jakkolwiek ruszyć, z Cienia wyłoniło się kilka sylwetek.
     - Krew za krew - syknęła Willow. Niebo znów rozświetlił trzask pioruna.              


4 komentarze:

  1. Nareszcie spotkanie z Cieniami! Będzie ostra walka... szczególnie, że Megan jest ranna.
    Świetny rozdział, mam nadzieję, że mimo rozpoczynającej się szkoły (szlag by to trafił, wakacje były za krótkie) będziesz dalej pisała w miarę regularnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział był po prostu piękny. Fajnie opisujesz uczucia bohaterów. A tak właściwie - ty wszystko fajnie opisujesz. xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Meggy napisała! *skacze z radości pod sam sufit*
    I znowu coś się dzieje! *skacze jeszcze wyrzej*
    Nie mogłam się doczekać nowej notki, a teraz z jeszcze większą niecierpliwością (to w ogóle możliwe ?! O.o) czekam na następny! Czemu ty się tak nad mną znęcasz?!
    Co do roku szkolnego to nie wymagam od ciebie cudu, ale raz na 2-3 tygodnie to mogłabyś coś wstawić. Plooossse *robi psie oczka*
    Ps. Zapraszam do mnie na nn ^^
    Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz w tygodniu będzie dodawany nowy rozdział. Więcej notek w tygodniu będzie dodawane np. w czasie świąt lub w ferie :)

      Usuń