"Błąd łatwiej dostrzec niż prawdę, bo błąd leży na wierzchu, a prawda w głębi."
- Johann Wolfgang Goethe
Siedziałam na podłodze starając się nie patrzeć na Iana, który właśnie zmieniał koszulkę po treningu. Spoglądał na mnie co jakiś czas, uśmiechając się. Ja odwracałam wtedy wzrok, bo gdy nasze spojrzenia się spotykały nie wiedziałam co mam powiedzieć. Okropnie mnie to denerwowało, że w jego obecności zachowuję się jak idiotka.
Terra stwierdziła że trening nam nie zaszkodzi, skoro już jutro mamy wkraść się do Cieni. Wiedziałam, że ten moment się zbliża. Będę musiała na nowo przetrawić wszystkie błędy i chwile spędzone wśród organizacji. Dobrze, że Diana nie żyje. Gdybym ona jeszcze tam była, nerwy puściłyby mi na sto procent. Wtedy zdradziłabym całą organizację, z góry skazując nasz plan na porażkę. Chyba pierwszy raz zabiłam kogoś z pozytywnym skutkiem.
- Idziemy? - spytał Ian i wyciągnął dłoń w moją stronę. Miał delikatny uśmiech na twarzy i urocze dołeczki w policzkach. Założył czarną koszulkę z krótkim rękawem i spodnie. Podniosłam się sama, ignorując jego nadal wyciągniętą rękę. Miałam ochotę sama siebie uderzyć, za patrzenie na niego w ten sposób.
Stanęłam na środku sali, jakbym na coś czekała. Ian zaczesał opadające kosmyki włosów do tyłu, podchodząc do mnie. Poprawiłam bluzkę dłonią, jednocześnie patrząc na niego ukradkiem. Obserwował mnie, nadal mając na twarzy swój delikatny, uwodzicielski uśmiech. Przewróciłam oczyma i odgarnęłam włosy za plecy. Nie przestawał na mnie patrzeć. Uniosłam brwi do góry, czekając na jakąkolwiek reakcję.
- Mógłbyś przestać? - wycedziłam przez zęby. Położyłam ręce na biodrach, rzucając mu nieprzyjemne spojrzenie. Nie znosiłam spojrzenia, którym mnie obdarzał.
Podszedł bliżej, patrząc mi prosto w oczy. Chciałam zachować poprzedni dystans, ale chwycił mnie za rękę i nie pozwolił się odsunąć. Przestałam protestować. Westchnęłam i pozwoliłam by objął mnie w pasie. Czułam się jak w pułapce, ale jednocześnie sprawiało mi to przyjemność.
- Chciałem tylko powiedzieć, że ładnie dziś wyglądasz - szepnął mi do ucha, robiąc niewinną minę.
- Ian, proszę - jęknęłam błagalnie. - Nie chcę, żeby nas ktoś zobaczył...
- Za późno - usłyszałam dziewczęcy głos. Ian od razu mnie puścił, a ja podeszłam do mojej torby po butelkę wody. Wzięłam ją w ręce, po czym odwróciłam się w stronę drzwi.
W otwartych drzwiach stała wysoka, chuda dziewczyna. Miała długą twarz i wąskie usta. Uśmiechała się do nas wesoło, obserwując uważnie. Nie poznałam jej na pierwszy rzut oka, być może też należała do ruchu oporu. Miała uczesane w dwie kitki fioletowe włosy, sięgające do bioder. Grzywka zasłaniała jej częściowo brązowe oczy. Odkręciłam butelkę, nie spuszczając z oka nieznajomej.
- Jestem Penny - przedstawiła się, podchodząc do nas. Ian uśmiechnął się do niej i wziął ode mnie wodę.
- To ty jesteś tym szpiegiem wśród Cieni? - spytałam podejrzliwie. Jak na wyższego agenta wyglądała zbyt przyjaźnie.
Penny skinęła głową w potwierdzeniu. Włożyła ręce do tylnych kieszeni jasnych jeansów. Zauważyłam złoty naszyjnik z małym smokiem na jej szyi. Wyglądał podobnie do smoka ziejącego ogniem, który widniał przy rękojeściach broni Cieni. Spojrzałam na nią z nieufnością.
Penny wbiła wzrok w buty. Ian spojrzał po kolei na nas obie, po czym wyczuwając powagę sytuacji, westchnął głęboko i postanowił zmienić temat.
- Więc... - zaczął. - Może znajdziemy Terrę i zobaczymy jak wyglądać będą nasze stroje?
Odwróciłam się na pięcie. Chwyciłam w dłoń bluzę i torbę z podłogi. Szybkim krokiem minęłam Penny, która powiodła za mną wzrokiem. Ian pobiegł za mną. Zostawiliśmy ją w sali, najwyraźniej lekko zakłopotaną. Stanęłam dopiero przed drzwiami pokoju, w którym kazała szukać się Terra.
- Co cię ugryzło? - zdziwił się chłopak.
Zmarszczyłam czoło. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Miałam złe przeczucia co do tej fioletowowłosej panny. Odwróciłam się powoli w stronę Iana, który nadal czekał na odpowiedź. Spoglądał na mnie z wyrzutem.
- Nie rozumiem twojego zdenerwowania - wyjaśniłam niewinnie. Ten roześmiał się krótko.
- Patrzyłaś na nią, jakbyś chciała ją zabić - stwierdził Ian, jednocześnie otwierając drzwi. Weszliśmy oboje do środka.
- Po prostu coś mi w niej nie pasowało - sprostowałam.
Małe pomieszczenie, ze ścianami pomalowanymi na szaro. Po obu stronach stały wieszaki z ubraniami, niektóre porozrzucane w nieładzie, lub pośpiesznie zawieszone. Na małym stole w kącie pokoju leżały bronie, z fioletowymi rękojeściami. Na mniejszym stole pod oknem siedziała Terra, a obok niej blondyn ubrany już w strój wojownika.
- Przyszliście! - zauważyła nas dziewczyna. Zeskoczyła ze stołu i poprawiła pogniecioną żółtą bluzkę.
Chłopak siedzący obok niej rzucił jej ciche 'cześć' i mijając nas, wyszedł z pokoju. Podeszłam do stolika z bronią. Kilka mieczy, katan i inne tym podobne. Moją uwagę przykuły dwa sai, leżące na skraju stolika.
- Są dla ciebie - powiedziała Terra, patrząc mi przez ramię. Spojrzałam na jej uśmiechniętą i pełną energii twarz. Nie była świadoma wojny, która się toczy? A może próbowała ukryć własne problemy pod maską? Brzmi znajomo...
- Spory tutaj bałagan, ale nie mam czasu na sprzątanie - oznajmiła, przerywając krótką ciszę. Zgarnęła ze stołu długopis i pogniecioną kartkę, na której pośpiesznie coś zapisała. - W każdym razie, znajdźcie sobie ciuchy i wybierzcie broń. Wasza dotychczasowa zostanie tutaj, żeby nie budzić podejrzeń. Ja muszę kogoś znaleźć, więc musicie radzić sobie sami - wytłumaczyła szybko, po czym zniknęła za drzwiami.
Usłyszałam, jak Ian podchodzi do mnie. Wzięłam do dłoni sai. Było dłuższe niż moje, jeszcze nieużywane. Perfekcyjnie naostrzone. Fioletowa rękojeść przesuwała się swobodnie w palcach. Sama miałam kiedyś podobną broń. Zacisnęłam powieki, by odpędzić nieprzyjemne wspomnienia. Skoro teraz mam z tym problem, jak poradzę sobie w ich kryjówce?
Poczułam jak Ian kładzie mi dłonie na ramionach. Czułam jego krótki oddech na moim odkrytym ramieniu. Moja intuicja wydała mi wyraźne polecenie- odsuń się.
Ale tego nie zrobiłam. Sama nie wiedziałam dlaczego. To dziwne uczucie paraliżu znów ogarnęło moje ciało. Stał za mną w bezruchu, a ja starałam się oddychać spokojnie. Do niczego nie może dojść między wami. Do niczego.
W końcu udało mi się uspokoić na tyle, że wyślizgnęłam się spod jego rąk. Odłożyłam broń z powrotem na stół. Ian nie ruszył się z miejsca.
Podeszłam do jednego z wieszaków i zdjęłam z niego znajomy strój. Czarna bluzka z długim rękawem, z przodu wydłużona i wykończona na fioletowo. W pasie było miejsce na przypięcie broni. Do tego czarne spodnie, obcisłe fioletowe buty i długie rękawiczki bez palców o tym samym kolorze. Maski leżały na stole obok. Przypominające kominiarki, tyle że bez otworu na usta. Pamiętam do dziś, jak wojownicy Cieni ubrani właśnie w takie stroje, stali w równych rzędach przed Dianą. Byli jak posągi, przed nią nie odważyli się nawet drgnąć. Ona wydawała im rozkazy, a ja przyglądałam się, stojąc obok. Miałam wtedy czternaście lat i ciągle ślepo oddana Cieniom.
Bez zastanowienia ściągnęłam czarną bluzkę na ramiączkach, którą miałam na sobie. Jednocześnie szukałam damskiego stroju wśród porozrzucanych ubrań na wieszakach. Zapomniałam o obecności Iana w pokoju, który przyglądał mi się z zainteresowaniem. Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Jeśli myślisz że zaraz schowam się za którymś z wieszaków, bo będę się bać, że zobaczysz mnie w bieliźnie, to nie dostarczę ci tej przyjemności - powiedziałam oschle.
Po kilku minutach szukania właściwych ubrań i ignorowania Iana, który wodził wzrokiem po moim ciele podczas gdy się przebierałam, byłam gotowa. On też zdążył się przebrać, nie przestając na mnie patrzeć bez skrępowania. Ja postanowiłam sobie oszczędzić oglądanie jego idealnie wyrzeźbionej klatki piersiowej. Jeśli mam później wlepiać w niego wzrok za każdym razem, gdy coś powie, to nie dzięki.
Nie widziałam swojego odbicia, za co w głębi serca dziękowałam. Przypięłam sobie nowe sai do pasa; jedno po lewej, a drugie po prawej. Chwyciłam maskę leżącą na stole i wyszłam bez słowa z pokoju. Postanowiłam przejść się po świeżym powietrzu, żeby przemyśleć sobie wszystko.
Po godzinie spacerowania w stroju wojownika Cieni po uśpionym mieście, usiadłam na niskim murku. Przede mną rozciągał się niewielki park, umiejscowiony na obrzeżach miasta. Po mojej prawej i lewej stronie znajdowały się ulice, tak samo ciche jak reszta tego miejsca. Niewielkie kamienice z równo osadzonymi oknami stały blisko siebie, nie tworząc dodatkowych uliczek. Światła były pogaszone, domownicy już dawno spali. Zielony park znajdował się wewnątrz łączących się ze sobą ulic. Korony najwyższych drzew rzucały cień na resztę roślin. Kilka mniejszych krzaków, równo posadzonych kwiatów. Trzy małe brzozy świeżo posadzone tuż przede mną, aż prosiły się o kroplę wody.
Zza budynku na zakręcie wyszły dwie postacie. Jedna z nich była ledwie zauważalna, a druga wręcz przeciwnie- wysoka i masywna. Szli w moją stronę. Sprawiali wrażenie, jakby mnie nie widzieli. Podniosłam się i chciałam szybko zniknąć za jakimś budynkiem. Jednak zanim zdążyłam to zrobić, zostałam zauważona. Zaczęli biec w moją stronę, a ja przeskoczyłam przez murek, na którym siedziałam i wylądowałam na trawie. Ruszyłam do przodu, nie oglądając się za siebie. Mijałam domy, ulice, nieruchome przejścia dla pieszych. Biegłam w stronę kryjówki ruchu oporu.
Po chwili zaczęło brakować mi tchu. Nieznajomi zaczęli mnie doganiać. Słyszałam ich krzyki, ale nie rozróżniałam słów. Byłam teraz ofiarą, którą obchodził tylko fakt, by przeżyć.
Skręciłam gwałtownie w prawo, o mało nie przewracając się o bezdomnego psa. Zaszczekał za mną, po czym usunął się z drogi dwóm nieznajomym. Stanęłam sparaliżowana przed wysokim, drucianym płotem. Nie było szans, bym się przez niego przedostała.
- Sŧój! - usłyszałam za plecami znajomy głos. Czy to jest...
- Już stoję - odpowiedziałam bezczelnie, odwracając się. Słuch mnie nie mylił.
Bestia dyszał ze zmęczenia, opierając się o ścianę budynku. Cyborg zacisnął sztuczne dłonie w pięści i wściekłym wzrokiem zmierzył mnie od stóp do głów. Co oni tutaj robili? To wszystko było tak mało realistyczne, niczym sen. Nadal miałam swoją maskę na twarzy. Widzieli tylko oczy. Jednak moje spojrzenie trudno jest zapomnieć.
Nie zamierzałam im tego tłumaczyć. Może nawet nie wiedzą, że to ja. Lepiej będzie, jeśli utwierdzę ich w przekonaniu, że zostali okłamani. Nie będą próbowali mnie szukać, odpuszczą. Zajmą się ochroną miasta. Czas rozpocząć grę.
Wyjęłam moje nowe sai. Zacisnęłam palce na rękojeściach i wyprostowałam się, by sprawiać wrażenie pewnej siebie. Uśmiechnęłam się pod maską.
- Nie martw się. Zniknę tak szybko, że nawet mnie nie zauważysz - powiedziałam do Cyborga. Wprawiło go to w jeszcze większą wściekłość.
- Wiedziałem, że nas okłamujesz. Zabójcy i przestępcy nie mówią prawdy - syknął ze złością, po czym pobiegł w moją stronę. Zamachnął się, chcąc uderzyć mnie pięścią. Ale byłam szybsza. Długie obserwowanie ich walki i sposobu atakowania nie poszło na marne.
Odbiłam się od ziemi i robiąc obrót do tyłu w powietrzu uniknęłam ciosu. Wylądowałam, opierając się dłońmi o ziemię. Szybko wstałam, unikając Bestii, zamienionego w goryla. Jednym z moich sai przecięłam jego skórę, powodując, że znów przybrał postać człowieka. Cyborg podbiegł do niego, a ja wykorzystując chwilę ich słabości, zaczęłam wspinać się po płocie. Przeszłam na drugą stronę i zeskoczyłam na ziemię. Włożyłam sai z powrotem do pokrowców, po czym już zza siatki spojrzałam na Bestię i Cyborga, który podniósł przyjaciela z ziemi. Przez moment pożałowałam tego, że tak ostro ich potraktowałam. Ale ta myśl szybko zniknęła. Cyborg miał rację. Zabójcom nie można ufać.
Spoglądali na mnie z nieufnością i niedowierzaniem. Nie miałam im tego za złe. Rzekomo ich okłamałam, zdradziłam i zraniłam. Gdybym stała teraz po drugiej stronie płotu, jako ktoś zupełnie inny, sama bym na siebie tak patrzyła. Mimo, że Tytani wiedzieli wszystko o mnie, nie mieli pojęcia co planują Cienie. I że ten plan niedługo wejdzie w życie.
KOCHAM *.* Jesus, ty piszesz jak zawodowiec. Wyłapałam na początku tylko powtórzenie i gdzieś tam brak przecinka. Give me moreeee *.*
OdpowiedzUsuńZawsze musisz zostawiać niedosyt?? :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
~Eva
Świetne! Jak kiedyś będziesz pisarką, to pierwsza kupię książkę :D Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńZnalazłam kilka powtórzeń, ale przy kim tekście i akcji musiałam przeczytać jeszcze raz, żeby to zauważyć. Teraz pewnie Tytani będą ją śledzić, czy coś... Kurczę, pisz szybko kolejną część, bo chcę się dowiedzieć jak Megan poradzi sobie z pobytem wśród Cieni ^^
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do wieńca twych fanów, mnie tekst podoba się średnio. Nie chcę się kłócić czy coś ale Megan jest strasznie wyidealizowana. No weź w paru ruchach pokonała pół robota i goryla (!) No i najpierw nie ma szans by się przedostała przez płot, a po walce go przeskoczyła bez najmniejszego trudu. Nie chcę być uważana za jakąś czepialską czy broń Boże hejterkę. Tekst jest jako tako dobry i fabuła ciekawa, na moje skromne, krytyczne oko za mało w nim Tytanów jak na blog o tej grupie bohaterów. *Rzygam już tą Megan* To znaczy nie żebym jej jakoś szczególnie nienawidziła, ale no proszę Cię po którejś tam wygranej przez nią potyczce mam szczerze dość jej niezawodności, pewności przy niezwykłej wrażliwości. Nie przeczytałam jeszcze całego tekstu ale nie wytrzymałam i na tym rozdziale postanowiłam wyrazić moją, powtarzam moją, opinię. Nie chcę się narażać na jakieś nieprzyjemności, ale w końcu chyba mogę mieć własne zdanie czyż nie? Biorę się za dalsze czytanie i uwierz, że jeszcze Cię skomentuję. a tymczasem liczę na więcej Tytanów.
OdpowiedzUsuń~Afirmatorka