piątek, grudnia 20, 2013

Rozdział 30: "W ciemnościach smoki zieją ogniem"

"W ciemności widać tylko jasne płomienie światła"


     Ostatnie pożegnanie. Zaczęła nawijać jak szalona, nie czekając na moją odpowiedź. Gdy w końcu doszłam do słowa, udało mi się tylko powiedzieć "Dziękuję". Przytuliła mnie tak mocno, że przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Odepchnęłam ją od siebie, rzucając rozbawione spojrzenie. Ludzie na ulicy dziwnie na nas patrzyli. 
     - Musimy po sobie 'posprzątać' - wyjaśniła z uśmiechem. - Co ty teraz zrobisz?
     - Nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Chyba to co zawsze. Powędruję, tam gdzie jeszcze nie byłam.
     Nie wiedziałam. Zastanawiałam się nad tym od dłuższego czasu. Bałam się wrócić do Tytanów, nie chciałam u nich zostawać. To nie było miejsce.



     Wspomnienie się rozmyło. Znów byłam na ulicy w Jump City. Wiosenne słońce przygrzewało, a ja przyglądałam się roześmianym twarzom nastolatek, stojących przed sklepem naprzeciwko. Nadal miały przy sobie szkolne plecaki, a ich jaskrawe kurtki odbijały światło, rażąc w oczy.
     Westchnęłam ciężko. Minęły już dwa dni od mojego powrotu. Coś nie kazało mi odejść. Może był to Richard, a może sam fakt, że przywiązałam się do tego miejsca. Bardziej niż do Gotham, czy innego miasta w którym byłam. Nie zmieniało to jednak ważnej rzeczy: ciągle byłam na liście poszukiwanych osób.
     Odwróciłam się w prawo i otworzyłam szary plecak. W środku były moje stare sai, kilka bandaży, butelka z wodą, słodka bułka i kilka innych rzeczy. Wyjątkowo niczego nie ukradłam. Sea uparła się, żeby dać mi paręnaście dolarów.
     Wyjęłam bułkę i zarzuciłam plecak na ramię. Wolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Odwinęłam papier i ugryzłam kawałek. Ostatni raz miałam coś w ustach wczoraj. Byłam wyjątkowo uparta; nie chciałam wydawać pieniędzy, które dała mi Sea. Później jednak stwierdziłam, że nie mam innej możliwości. Nie mogłam znów kraść, bo Tytani mnie prędzej czy później odkryją.
     Stanęłam przed jedną z wystaw sklepowych. Dwa manekiny ubrane w kolorowe, młodzieżowe ubrania. W szybie zobaczyłam własne, niewyraźne odbicie. Miałam na sobie czarną kurtkę z kapturem, biały t-shirt i czarne spodnie. Wojskowe buty miały zabrudzone podeszwy, a rękawiczki były przetarte na wewnętrznej części. Ciągle miałam czerwone rany na policzkach, w miejscach, w które wbiło się szkło. Pod spodniami miałam zabandażowane kolana. Jadłam dalej bułkę, wpatrując się we własne odbicie.
     Ciekawe, jak ma się Ian. Nie odwiedzałam go, starałam się o nim nie myśleć. Z jednej strony życzyłam mu jak najlepiej, a z drugiej miałam nadzieję, że już go nie spotkam. Sprytnie ominął fakt, że znali się z Willow. Dowiedziałam się o ich znajomości w dniu zakończenia bitwy z Cieniami. Terra mi o tym powiedziała. Podobno opowiadał o niej, gdy dołączył do Ruchu Oporu. Nieważne. Wyrzuciłam już go z pamięci. Chciałam się odciąć od chwil spędzonych z nim.
     Wyrzuciłam papier do metalowego kosza na ulicy. Poszłam dalej przed siebie. Minęła mnie grupka dziesięcioletnich dzieci, które spoglądały na mnie przestraszone. Uśmiechnęłam się. W cieniu kaptura nie widziały moich oczu.
     Ciężarówka z logo sklepu spożywczego przejechała przez skrzyżowanie. Skręciłam razem z chodnikiem, mijając przejście dla pieszych. Po kilku minutach spaceru dotarłam do posterunku policji. Stanęłam przed wejściem. Szary budynek z czarnymi akcentami posiadał dwa pietra. Na ścianie wisiała drewniana gablotka z ogłoszeniami. Spojrzałam przez szklaną szybę.
     Myślałam, że wybuchnę śmiechem. Obok jakiegoś ogłoszenia wisiał list gończy. Jestem pewna, że wykonano go bardzo dawno temu. Wyglądam teraz o wiele lepiej. Przede wszystkim nie noszę już tej śmiesznej chustki. Mam krótsze włosy, bardziej skręcone. Słabej jakości zdjęcie. Pewnie pochodzi z ulicznej kamery, zrobione z oddali.
     Spojrzałam na podpis pod zdjęciem. "Poszukiwana za kradzieże, liczne zabójstwa, zakłócanie porządku publicznego i inne. Ubiera się głównie na czarno, posługuje nożami i sai. Prosimy o kontakt, w razie podsiadania wiadomości o podejrzanej." Zabawne. Zakłócanie porządku publicznego? Chyba chodzi im o ten dzień, gdy razem z Willow spowodowałyśmy kilka wypadków samochodowych naraz.
     Ruszyłam dalej. Bez konkretnego celu, wolnym krokiem przemierzałam ulice. Mijałam sklepy, parki, restauracje, szkoły. Nie myślałam o niczym konkretnym, po prostu obserwowałam wszystko, co znalazło się w zasięgu wzroku. Wspaniale było tak nic nie robić. Nie musiałam się o nic martwić, byłam po prostu... wolna.
     Weszłam na teren małego parku. Usiadłam na brązowej ławce i położyłam obok mój plecak. Wciągnęłam głęboko powietrze. Zapach świeżo skoszonej trawy wypełnił moje płuca. Rozejrzałam się wokół. Drzewa wypuszczały pierwsze liście, a niektóre pąki kwiatów. Na ławce nieopodal siedziała starsza pani. W dłoni trzymała smycz psa. Mały, kudłaty piesek wylegiwał się u jej stóp.
     Moją uwagę zwrócił znajomy śmiech. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził dźwięk. Żwirową ścieżką szła trójka osób. Wysoka, czarnowłosa dziewczyna schowała dłonie do kieszeni granatowej bluzy. Miała bladą, zamyśloną twarz. Szła równo z drugą dziewczyną, ciągnąc za sobą czarne glany. Spojrzała się w moją stronę. Nie odwróciłam wzroku.
     Postać obok czarnowłosej była jej całkowitym przeciwieństwem. Rude włosy, duże, zielone czy i opalona skóra. Uśmiechała się szeroko, odsłaniając białe zęby. Miała na sobie fioletową bluzkę i jeansową kurtkę. Rozmawiała z wysokim chłopakiem, który otaczał ją ramieniem. Przeniosłam wzrok na niego.
     Mówił coś do swojej dziewczyny, patrząc na nią niebieskimi oczyma. Był wysoki i umięśniony. Miał takie same buty jak ja, tyle że męskie. Niósł w dłoni czarną kurtkę. Wszyscy wyglądali na zadowolonych, szczególnie rudowłosa.
     Zatrzymali się przy ławce obok. Chłopak i dziewczyna usiedli. Czarnowłosa zawahała się, po czym ruszyła w moją stronę. Wbiłam wzrok we własne buty. Usłyszałam, jak dziewczyna siada obok mnie. Kątem oka zobaczyłam, że dwójka, która usiadła spogląda w naszą stronę z zaciekawieniem.
     - Cześć. Ładny dzień dziś mamy, prawda? - spytała ironicznie. Westchnęłam i spojrzałam na nią.
     - Ja też tęskniłam, Rachel - rzuciłam w jej stronę. Zobaczyłam na jej twarzy słaby uśmiech. Nim zdążyłam się zorientować, przytuliła mnie mocno.
     - Wiesz, że mam ochotę cię stłuc? - spytała mnie ze śmiechem. - Myślałam, że zgłupieję przez Richarda. Co chwilę o tobie mówił. Nie mogliśmy z nim wytrzymać, tylko Kori dawała radę.
     - Miło to słyszeć - powiedziałam, uśmiechając się. Powoli mnie puściła. Nagle jednak przybrała poważniejszy wyraz twarzy, bo uświadomiła sobie, co to znaczy.
     - Udało się wam? - powiedziała ciszej z nadzieją w głosie. Spojrzała mi przez ramię. Podążyłam za jej wzrokiem. Richard i Kori siedzieli beztrosko na ławce, nie zwracając na nas uwagi. Odwróciłam się znów do Rachel. Nadal czekała na moją odpowiedź. W jej granatowych oczach zauważyłam zmartwienie.
     - Tak jakby - westchnęłam. Odsunęłam kosmyk włosów za ucho. - Niektórzy wyżsi agenci nadal są na wolności. Kilka osób ma zamiar ich szukać, ale tak w ogóle... to chyba wygraliśmy.
     - Mieliśmy zamiar wam pomóc, ale... - zawahała się. Wiedziałam, że chce mi powiedzieć o Jade i ataku Cieni na Richarda. - Byliśmy w rozsypce.
     Uśmiechnęła się słabo. Coś nadal ją martwiło i to na pewno nie było zdrowie mojego brata. Zmarszczyłam brwi. Rachel spuściła wzrok i zaczęła miętosić w dłoniach rąbek bluzy. Na twarz opadły jej czarne włosy, ale nadal widziałam jej twarz, skrzywioną w charakterystyczny dla niej sposób. Co ją tak martwiło? Pozostali na wolności członkowie Cieni, Richard...?
     - Co się stało?
     - Nic ważnego - odpowiedziała szybko, po czym się wyprostowała. Odgarnęła włosy z twarzy i posłała mi uspokajający uśmiech. Zacisnęłam palce na kurtce. Kłamała mi prosto w oczy.
     - Mów. Skoro już się spotkałyśmy, nie musisz mydlić mi oczu.
     - Zastanawiałam się, co teraz zrobisz? - spojrzała prosto na mnie. Zaskoczyło mnie to pytanie. Nic nie odpowiedziałam.
     - Chyba nie będziesz znów kraść? - spytała z obawą.
     - Co mam więc robić? - podniosłam głos. - Iść do pracy? Jakbyś nie wiedziała, jestem tak jakby poszukiwana - prychnęłam. Rachel to nie wzruszyło, nadal miała spokojny wyraz twarzy. Jej opanowanie po raz kolejny mnie zdenerwowało. No tak. Czego innego mogłam się spodziewać? To nie ona była w sytuacji bez wyjścia. Miała dom, przyjaciół i zajęcie.
     - Zawsze możesz zamieszkać z nami - zaproponowała. Ta propozycja wytrąciła mnie z równowagi.
     Wstałam gwałtownie i chwyciłam plecak. Zarzuciłam go na ramię i zrobiłam kilka kroków w przeciwną stronę. Nie chciałam tego słuchać. Dlaczego nikt tego nie rozumiał? Wśród nich czułam się jak intruz. To nie było moje miejsce, wiedziałam że jestem tam niechciana. Musiała zdobywać się na takie akty uprzejmości?
Nie mogła po prostu mi powiedzieć, że mam odejść jak najdalej?
     Nie zdążyłam dotrzeć do ulicy, gdy Rachel chwyciła mnie za przedramię i zatrzymała. Spojrzałam na nią z przesadną złością.
     - Richard nie chce, żebyś spała na ulicy i znów wróciła do przestępczego życia. W końcu udało ci się to zakończyć, rozumiesz? Nie musisz się już bać o Cienie - powiedziała spokojnie. Przewróciłam oczyma i wyrwałam się z jej uścisku. Znów zaczęłam iść przed siebie. Czułam na sobie jej wzrok. Nie chciałam tego. Doceniałam ich troskę, ale nie zasługiwałam ani na ich dom, ani dzielenie z nimi ich życia. Poczułam, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. 
     - Nie zostanę Rachel! - krzyknęłam, odwracając się gwałtownie. Tylko że to nie Rachel stała przede mną. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu, gdy znów spojrzał na mnie w ten troskliwy sposób. Przełknęłam ślinę. Nie odezwał się. Przez kilka długich sekund patrzyliśmy sobie prosto w oczy. 
     Delikatnie mnie przytulił. Jego silne ręce przyciągnęły mnie do siebie. Zacisnęłam zęby, żeby się nie rozpłakać. Rachel miała rację. Najgorsze przecież już minęło. Odwzajemniłam uścisk i wtuliłam się w jego ramię. Uderzył we mnie zapach męskich perfum i popcornu. Uświadomiłam sobie, jak bardzo za nim tęskniłam. Zauważyłam, że Rachel i Koriand'r się na nas patrzą. W oczach rudowłosej nie było już znajomej wrogości. Spoglądała na mnie inaczej... Jakbym była jej przyjaciółką, czy kimś podobnym.
     - Jesteś cała? - spytał zmartwionym wzrokiem i wypuścił mnie z objęć. Zmierzył mnie wzrokiem. Chciał zdjąć mi kaptur z głowy, żeby obejrzeć moją twarz. Chwyciłam go szybko za nadgarstki, żeby nie zdołał mnie zdemaskować. Zdziwił się, ale nic nie powiedział. Odsunęłam jego dłonie i naciągnęłam kaptur jeszcze mocniej. Nie chciałam, by ktoś mnie rozpoznał.
     - Nie tutaj - powiedziałam cicho, rozglądając się wokół z niepokojem. - Nic mi nie jest.
     Wolałam się nie chwalić, że mam potłuczone kości kolan, czerwone od zadrapań całe ciało i poprzecinaną twarz. Sea uleczyła tylko kilka ran, bo musiała zająć się innymi. I tak byłam jej wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiła.
     - Chodźmy - powiedział z uśmiechem. Pozwoliłam się zaprowadzić za jeden z budynków. Wokół nikogo nie było. Rachel wyszeptała coś pod nosem i po chwili naszą czwórkę otoczyła jej czarna moc. Poczułam mrowienie w całym ciele, czemu towarzyszyło wrażenie unoszenia się nad ziemią. Niesamowite.
     Po chwili zobaczyłam wnętrze wieży Tytanów. Nagle zakręciło mi się w głowie. Plecak upadł na podłogę, a ja się zachwiałam. Przed upadkiem powstrzymał mnie Richard, który chwycił mnie tuż nad ziemią. Postawił z powrotem w pionie, a ja westchnęłam z ulgą. Złapałam się za głowę, czując jak cała czaszka niepokojąco mi pulsuje. Richard mnie nie puścił, ciągle podtrzymywał mnie za przedramiona. Zaklęłam pod nosem.
     - Przyzwyczaisz się - powiedziała pocieszająco Gwiazdka, która ni stąd, ni zowąd pojawiła się przede mną. Uśmiechała się do mnie i spoglądała swoimi zielonymi oczyma. Chwila. Co?! Jak to się przyzwyczaję?
     - Jest ok? - upewnił się Dick. Puścił mnie, gdy przytaknęłam. Zawroty głowy ustąpiły. Świat już nie wirował, a moje trzeźwe myślenie wracało do normy. Rachel podeszła do mnie, przesuwając na bok Gwiazdkę. Gdzieś w oddali usłyszałam Cyborga i Bestię, biegnących w naszą stronę.
     - Hej, już wróciliście z kina... - zaczął Garfield. Na mój widok najpewniej przerwał. Odwróciłam się do nich.
     Gar miał na sobie czarną koszulkę, jeansy i czerwone trampki, które w zestawieniu z jego zieloną skórą wyglądały komicznie. Miał zdziwiony wyraz twarzy, chyba mnie nie rozpoznał. No tak. Bez krwi na całym ciele i broni w dłoniach ciężko mnie skojarzyć. Przeniosłam wzrok na Victora. Miał pytający wyraz twarzy, ale patrzył na Richarda. Rachel wyrosła przede mną z ziemi i błyskawicznie zdjęła mi kaptur. Skrzywiła się.
     - Wyglądam aż tak źle? - spytałam spokojnie. Wszyscy mi się przyglądali. Znajome uczucie powróciło. Znów czułam się jak ktoś inny, niechciany. Ktoś, komu każdy chce pomóc. Jestem dużą dziewczynką i sama potrafię sobie poradzić.
     - Jakby napadł cię Garfield-kot - zażartowała. Obróciła moją twarz palcem, przyglądając mi się.
     - Hej! - poruszył się Gar.
     - Ale tak na serio, co stało ci się z twarzą? - zapytała. 
     - Miałam... bliższe spotkanie z szybą - wytłumaczyłam ogólnikowo.
     Victor i Garfield podeszli do nas. Nie znosiłam, gdy przyglądano mi się... w ten sposób. Jakbym była niepełnosprawna i wymagała ciągłej opieki. Skrzywiłam się z bólu, gdy Rachel dotknęła mojego przedramienia. Jeden z wojowników uderzył mnie podczas walki.
     - Musisz nam wszystko opowiedzieć - powiedział Victor, uśmiechając się z trudem. Widać było, że się do tego zmusza. Mógł zaakceptować moją obecność, ale nadal nie potrafił mi wybaczyć. Rozumiałam to. Przystąpiłam niecierpliwie z nogi na nogę.
     - Co jeszcze sobie potłukłaś, złamałaś? - dociekała Rachel. Uniosła brwi, gdy zaczęłam niechętnie wyliczać wszystkie miejsca, w które dostałam. Gdy skończyłam, wszyscy przyglądali mi się, lekko zdziwieni. Wzruszyłam tylko ramionami.
     - Dziwię się, że jeszcze żyjesz - wydusił Garfield po chwili ciszy. Minęłam go powoli i ruszyłam w stronę sofy, żeby usiąść. Nagle poczułam, że jestem zmęczona. Usiadłam, Tytani podeszli do mnie. Naszła mnie chęć wzięcia gorącego prysznica i położenia się do łóżka. Zacisnęłam palce na materiale bluzki i natychmiast odsunęłam od siebie tę myśl. O nie, tym razem nie będą cię niańczyć.
     - Więc... Jak to się skończyło? - zadał niezdarne pytanie Victor. Nie wiedział jak się o to spytać. Uniosłam brwi w pytającym geście. Chodziło mu o zabicie Hidden'a?
     - Zabiliście przywódcę, czy oddaliście go policji? - sprecyzowała Rachel. Prychnęłam.
     - Wyglądam na wzorowego obywatela? Serio myślisz, że ktokolwiek nie odważył by się zatłuc go na śmierć w więzieniu? - powiedziałam, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Oczywiście, że nie żyje. Ja czy Terra to żadna różnica...
     - Zabiłaś go? - spytał Richard, patrząc prosto na mnie. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo Garfield wydusił z siebie:
     - Terra...?
     - No tak. Terra dowodziła Ruchem Oporu - powiedziałam.
Widząc przerażenie zmieszane z radością na twarzy chłopaka, przypomniałam sobie sytuację, gdy Dick znalazł mnie w kryjówce Cieni. Terra należała do Tytanów. Richard był na nią zły, a Gar... Cieszył się z tego co powiedziałam? To nie ma sensu. Chyba że Terra i Bestia nie byli tylko znajomymi z drużyny. Wybuchłam śmiechem. Zignorowałam ich oburzone spojrzenia, po prostu nie mogłam się powstrzymać. Terra- zdecydowana, odpowiedzialna i stanowcza plus... Garfield?
     - No co? - zdziwiłam się. - Nie spodziewałam się, że Terra mogłaby się migdalić z Bestią. Bardziej spodziewałabym się, że miałaby coś do Dicka.
     - Co?! - krzyknął oburzony Gar. - Nie migdaliliśmy się!
     Na jego twarzy powiły się rumieńce. Jak słodko. Victor usadził Garfielda z powrotem na miejscu, bo z wrażenia aż się podniósł.
     - Znasz Terrę? Naszą przyjaciółkę? - spytała drżącym głosem Gwiazdka.
     - Jasne. Nie wspominała, że była kiedykolwiek w Jump City. W ogóle mało o sobie mówiła. Wiedzieliśmy tylko, że miała na pieńku z Deathstrokiem. Tak jak większość, należała do Cieni.
     - Terra należała do Cieni? - twarz Victora przybrała zaskoczony wyraz. Przytaknęłam. Drużyna zamyśliła się. Tylko Richard nie był zdziwiony. Gdy odwróciłam się w jego stronę, spojrzał na mnie błagalnie. Nie powiedział przyjaciołom, a teraz nie chciał, bym ja coś mówiła na ten temat. Nie sądziłam, że mógłby zataić taką informację.
      Do moich uszu dobiegł dziwny dźwięk. Coś jakby uderzało gwałtownie w ścianę. Rozejrzałam się wokół. Ten dziwny dźwięk dobiegał... z sufitu? Uniosłam głowę w górę. Ściągnęłam brwi. Jakieś uderzenia, wiercenie. Nagle coś spadło mi na twarz. Kawałek farby. Już chciałam krzyknąć słowa ostrzeżenia. Ale nie zdążyłam.
     Przygniotło mnie do ziemi. Wokół było mnóstwo kurzu, a na podłodze leżały odłamki farby z sufitu i ściany. Zauważyłam kilka osób, które zaczęły atakować drużynę. Po chwili Rachel zaczęła walczyć z trzema napastnikami. Garfield leżał na podłodze, z zakrwawionym czołem. Część sufitu uderzyła go prosto w głowę. Podparłam się na rękach i chciałam podnieść. Moje ciało przeszył ból, pochodzący z klatki piersiowej. Otworzyłam usta i zaczerpnęłam powietrze, ale coś nie pozwalało mi zrobić kolejnego oddechu. Upadłam na twarz. Po chwili poczułam, że nie mogę oddychać. Wpadłam w panikę. Uderzyłam pięściami w podłogę i próbowałam się wydostać, rzucając na boki. Coś blokowało moje ruchy.
     Poddałam się. Moja głowa opadła na dłoń. Przed oczyma widziałam czarne plamki, a świat zawirował. Ostatnie co pamiętam, jak przez mgłę, to przerażona Koriand'r, uciekająca przed wysoką kobietą, o czarnych włosach. Były upięte wysoko głowie, a na jej odkrytym ramieniu widniał tatuaż. Smok.
     Później była tylko ciemność.



     Zamrugałam kilka razy. Poruszyłam spokojnie rękoma, zaciśniętymi w pięści. Były zablokowane, ledwo podniosłam je na centymetr do góry. Nagle uświadomiłam sobie, że tylko dłońmi mogę poruszać. Wokół było całkiem ciemno i cicho. Nie żyję...? To właśnie tak wygląda piekło?
     Nad moją głową rozbłysła lampa. Swoim blaskiem poraziła mnie w oczy. Ktoś stanął nade mną. Wysoka kobieta, z brązowymi włosami związanymi w kucyk. Kilka kosmyków wydostało się na twarz. Miała sprytny uśmiech i groźnie wyglądające, zielone oczy. Przypominała mi kogoś. Odwróciłam głowę i poczułam zimny metal na policzku. Nagle zobaczyłam małego chłopca. Stał tuż obok. Miał niebieskie oczy i czarne włosy. Przekrzywił głowę i spojrzał na mnie, bez większego wyrazu. On także wydawał się znajomy z twarzy.
     - Odsuń się, Damianie - usłyszałam cichy głos. Chłopiec posłuchał. Poczułam, że coś wbija się w moje przedramię. Po chwili przestałam cokolwiek czuć i straciłam władzę nad ciałem. Podała mi jakiś środek znieczulający? Nie potrafiłam zbyt jasno myśleć.
     - Wszystko gotowe, pani - ktoś jeszcze wszedł do pomieszczenia.
     - Wspaniale - kobieta klasnęła w dłonie.
     - Co zrobisz, matko? - spytał zaciekawiony Damian.
     Obróciła moją głowę. Kobieta trzymała coś w dłoni, długi przyrząd zakończony igłą. Nadal uśmiechała się złowieszczo i wygięła moją twarz pod niewygodnym kątem. Przez chwilę zdawało mi się, że złamała jakąś kość, ale nic nie poczułam.
     - Pospiesz się, Talio - powiedział ktoś, zza pleców kobiety. Męska sylwetka przez chwilę była widoczna w ciemnej części pomieszczenia.
     Nagle poczułam. Urządzenie przebiło się przez skórę na mojej twarzy. Jęknęłam cicho z bólu. Coś jakby uderzyło mnie w głowę i przypomniałam sobie wszystko. Okropny, przeszywający całe moje ciało ból. Brak powietrza. Ciepło ognia. Czułam się, jakby płomienie tańczyły na mojej skórze zabójczy taniec.
     Richard. Spadający sufit i Jade. Kolejna fala bólu sprawiła, że wygięłam się w bok. Ale nie krzyczałam. Po policzku spłynęła mi łza. Kobieta puściła mnie na kilka sekund. Damian przypatrywał mi się za współczuciem.
      Znów ścisnęła mój podbródek. Jeszcze raz zobaczyłam jej oczy. Talia. Liga zabójców. Sprzymierzeńca Cieni. Ra's al Ghul.

______

Przepraszam za późne dodanie notki :-)  Nie sądziłam, że będzie tak rozległa. Fragment kursywą miał być częścią następnego rozdziału, ale chciałam wam umilić świąteczne oczekiwanie ;) 
Właśnie! Życzę wszystkim wspaniałych świąt w rodzinnym gronie, smacznych potraw wigilijnych i prezentów pod choinką. Blogowiczom dużo weny na nadchodzący nowy rok :)) Kolejny rozdział pojawi się po świętach.
A co do fragmentu kursywą... Zna ktoś może trzy postacie, które się tam pojawiły? :-)  Jedna z nich będzie główną postacią w drugiej serii. Już pewnie wiecie kto ;] ( nie liczę Will L, która wiedziała już wcześniej, co ogłosiła wszem i wobec w komentarzu do poprzedniej notki) 
Jestem zbyt dobra. Za dużo spoileruję ;) Do następnego razu i życzę miłego wieczoru ( właściwie już nocy ;D ).

8 komentarzy:

  1. Fajnie ze taka dluga notka :) Rozdzial bardzo podobal mi sie a najbardziej ta czesc co Megan nagle spotyka Tytanow w parku i jak spada sufit oraz jest chociaz maly ale jest rozlew krwi :P
    Czekam na nastepna :)
    A i zyczenia dla ciebie :)
    Pedza sanie z reniferem
    Mikolaj jest czarodziejem
    Wor prezentow zawsze ma
    No i smieje sie ha! Ha!
    Wesolych swiat Bozego Narodzenia i szczesliwego Nowego Roku :)
    zyczy
    Eva
    PS:
    A i duzo weny na nowy rok :)
    I nie jestem do konca pewna kto to moze byc :)
    Pozdrawiam
    Eva

    OdpowiedzUsuń
  2. Tobie takze wesołych swiat i szalonego sylwka :) notka jest baaardzo dlugasna i genialna jak zwykle ! :D Czekam na nn z niecierpliwoscia :)
    Merry Christmas ! :)
    I zapraszam do mnie na nn notke teentitansforagers.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG. Miałam rację! *cieszy się jak głupia*. Damianek ♥ The best ever! Jak ja cię kocham, że go tutaj umieściłaś.
    Do tego jeszcze Liga Zabójców. Oj będzie się działo. Skoro Talia i jej tatulek Ra's wzięli się za Ruch Oporu... Wow. Krew będzie się lać. Jestem ciekawa jak ich wpleciesz w fabułę i co stanie się dalej. Do tego momentu jeszcze się dało przewidzieć, no bo ta walka z Cieniami prędzej czy później musiała nastać. Ale teraz to już nie wiem kogo i czego się spodziewać. No więc kręcę się z nierpliwością na krześle, czekając na kolejny rozdział. Życzę wszystkim miłych Świąt :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No miałaś, miałaś :D
      Ogólnie cała Liga raczej nie wystąpi, tylko Talia i Ra's pojawią się w ostatnich rozdziałach. Ostatnich... Jak to dziwnie brzmi. Jestem już prawie na finiszu 1 serii, a jeszcze niedawno siedziałam na polskim i zastanawiałam się, czy aby na pewno założyć tego bloga. ;)
      Ja na twoją notkę też czekam. Już chyba trzy miesiące...? :)

      Usuń
  4. Już koniec rozdziału? T_T Why? A ja się tak wciągnęłam...
    Ale może zacznę od przeprosin.
    Wielkie ogromne GOMEN za brak odzewu i komentarzy pod tyloma rozdziałami, ale! No właśnie "ale"... Przydałaby się jakaś wymówka nie? Zwalę to na gimnazjum a co mi tam.
    A teraz rozdziału. Otóż początek bardzo bardzo bardzo *dwie godziny później* bardzo przyjemny i szczególnie mi się podobał. Zwłaszcza jak Robcio przytuli Meggy *o* To było takie kawaii *o*
    A potem kurczak oni się napatoczyli -.- Takich scen się nie przerywa, un!
    W ogóle Meggy mnie trochę wkurza. Wiem, że ma po prostu taki charakter ale ta wrogość rani T_T. I niech mi ktoś teraz powie dlaczego ja odczuwam ból postaci z Twojego opka (i ogólnie wszystkich) bo sama siebie nie ogarniam...
    Wesołych Świąt! ^^
    Will

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale biorę się za ten. Czułam w nim jakąś taką... nostalgię. Widać, że ta seria zmierza do końca, niektóre wątki się pozamykały, fajnie, że tak szybko i prosto skończyłaś ten dotyczący Iana. Bez zbędnego melodramatyzmu. Ciekawi mnie, czy Megan i on jeszcze się kiedyś spotkają, Podobały mi się opisy Tytanów i ich podejścia do głównej bohaterki, zwłaszcza Cyborg i jego wymuszony uśmiech. Jestem pewna, że gdyby nie ten atak, to po całej rozmowie z Megan wziął by Robina na stronę i wytknął mu to, czy owo. Szkoda trochę, że przerwano im ten moment szczerości, ale z drugiej strony szykuje się bardzo ciekawy kolejny rozdział. Zastanawia mnie co in właściwie chcą zrobić z Megan. I co oznaczała ta przepowiednia (czy co to tam było) z poprzedniego rozdziału, bo nie wymyśliłam żadnego dobrego jej rozwiązania. Nie orientuje się jakoś mega dobrze w uniwersum DC, więc nie wiem kim są te nowe postacie, które pojawiły się w zakończeniu, ale czuję, że nowa seria może być lepsza niż ta. Jedno, co mi trochę nie pasowało, to tyle emocji w zawsze powściągliwej Raven. A już najbardziej to, że przytuliła Megan. Ona tak strasznie rzadko zdobywa się na tego typu gesty, że wydało mi się to aż trochę nienaturalne. To znaczy rozumiem, że się martwiła, w końcu życie Meg było zagrożone. Ale ten uścisk i zdanie "Wiesz, że mam ochotę cię stłuc" wydały mi się wyjątkowo... nie w jej stylu. Ale to taka drobna w sumie sprawa.
    Ach no i słodka była reakcja Bestii na 'migdalenie się' z Terrą. Ogólnie zawsze dość lubiłam ich wątek i zaczytywałam się we wszelkich fanowskich opowiadaniach na temat ich relacji, więc każda wzmianka o łączącym ich uczuciu wywołuje u mnie uśmiech. Już od dawna nie jaram się nimi jako parą, ale sentyment został. Więc dziękuję Ci za taki maleńki moment im poświęcony, aż mi się jakoś cieplej zrobiło, bo przypomniałam sobie jak beztrosko spacerowali po tym wesołym miasteczku, a na niebie wybuchały sztuczne ognie.
    No i chyba tyle. Ja również życzę wesołych, spokojnych świąt, dużo weny, spełnienia wszelkich marzeń no i szczęśliwego nowego roku!
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty to potrafisz człowieka zaciekawić! Rozdział był MEGAn! Haha! Rozumiecie?
    ...moje suchary mnie dobijają ;-; To przez wczesną porę zachowuję się jak Bestia ^^'
    Naprawdę bardzo miło czytało się całość. I jeszcze wzmianka o Lidze ^^ Nic, tylko czekać na kolejny rozdział.
    Albowiem standardowe życzenia są NUDNE, postanowiłam wymyślić coś oryginalnego:
    Wesołego najlepszego i Wszystkich świąt xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Damian, Talia i dziadek Damiana
    Alfik :)

    OdpowiedzUsuń