czwartek, stycznia 30, 2014

Rozdział 2 (37). "Tyle już widziałam"

"Proste sprawy, gdzie odeszłyście
Starzeję się i potrzebuję oparcia
Więc powiedz, kiedy zamierzasz mnie wpuścić do środka
Staję się zmęczony i potrzebuję miejsca, aby zacząć

I jeśli masz chwilę, dlaczego nie pójdziemy

Porozmawiać o tym do miejsca, które znamy tylko my?
To mógłby być koniec wszystkiego
Więc dlaczego nie pójdziemy
Do miejsca, które znamy tylko my?"


Elizabeth Gillies & Max Schneider - Somewhere Only We Know


     Wpatrywałam się pusto w stół, ciągle myśląc o tym, co postanowiłam. Czy to na pewno była dobra decyzja? Narażanie wszystkich, a z drugiej strony cenne informacje. Ugh. To było o wiele trudniejsze, niż ktokolwiek mógł podejrzewać. Wzięłam głęboki wdech, wyprostowałam się i wstałam.

     Pewnym siebie krokiem podeszłam do pustego stołu. Z łatwością na nim stanęłam. Spoglądałam teraz z góry na wszystkich. Zamilkli na mój widok. Większość już skończyła jeść. Przeczesałam wzrokiem całą salę. Zauważyłam wszystkich, których wybrałam do tej akcji.
     - Nie spodziewajcie się ponurych wieści, wręcz przeciwnie - uspokoiłam ich, widząc zmartwione twarze kilku osób. - Oficjalnie oświadczam, że uzyskałam zgodę rady na włamanie się do więzienia w Gotham. Naszym celem będzie dwójka odosobnionych chłopaków, którzy najprawdopodobniej wiedzą o Srebrnych parę rzeczy.
     W sali zapanowało poruszenie. Ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać, wymieniać się uśmiechami. Nic dziwnego. Jeszcze nigdy nie odważyliśmy się włamać do tych Twierdz. Jednocześnie każdy wiedział, z czym to się wiąże. Dlatego postanowiłam nie zdradzać wszystkim szczegółów.
     - Wybrałam do tej akcji dziesiątkę osób, które będą mi towarzyszyć. Przy dużym szczęściu wrócimy dzisiaj, przed północą, razem z odbitymi osobami  - zakończyłam. Wymieniłam kogo wyznaczyłam do zadania i kazałam im udać się do mojego biura.
     Po dziesięciu minutach wszyscy już byli w pokoju. Wśród była Rachel, Damian, Wally, Terra i szóstka innych osób. Wszyscy wyglądali na zadowolonych, że wybrałam właśnie ich. Nie bez powodu. Dokładnie zaplanowałam tę akcję.
     - Zaczynamy - powiedziałam, wyjmując kartkę, na której rozrysowałam otoczenie więzienia. Wcześniej się tam wybrałam. W pokoju na nagraniu było małe okno, więc musiało być gdzieś bezpośrednio przy ogrodzeniu. Nie było zbyt duże, ale wystarczyło, by dostać się przez nie do środka. Niedaleko stał niski budynek, na którym mogliśmy się ukryć, aż do czasu roztrzaskania szyby.
     Wyjaśniłam wszystkim mój plan. Nie był skomplikowany; najtrudniejszym zadaniem było unieszkodliwienie kamer i alarmu w pokoju. Tym już zajmowało się kilka osób. Miałam szczerą nadzieję, że im się uda, bo inaczej w ogóle nie będziemy mogli zaatakować.
 
     Zakładałam rękawiczki i czarną bluzę, gdy Damian zakładał cięciwę na łuk. Założyłam kaptur na głowę i usiadłam obok niego. Skończył w tym samym momencie.
     - Tylko bez wyskoków, ok ? - uśmiechnęłam się. Damian przewrócił oczyma i założył kołczan na plecy. Naciągnęłam mu kaptur na głowę i śmiejąc się, wyszliśmy na korytarz.
 
     Spotkaliśmy się wszyscy przed wyjściem z kryjówki. Wally przekazał mi, że po dwóch godzinach udało im się włamać do systemu zabezpieczeń. Gdy tylko zadzwonimy, oni wyłączą alarm i kamery. Ta wiadomość stanowiła połowę sukcesu. Wszyscy ruszyliśmy w stronę południowej części miasta. Po drodze mijaliśmy tylko ludzi, więc nikt nie zwrócił na nas specjalnej uwagi. Większość mieszkańców wiedziało o naszym istnieniu. Ukrywaliśmy naszą działalność tylko przed Srebrnymi.
     Gdy dotarliśmy do więzienia, rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Pięć osób miało czekać za budynkiem, podczas gdy nasza szóstka weszła schodami przeciwpożarowymi na dach. Przykucnęliśmy na jego skraju, wszyscy ubrani na czarno. Wokół panował półmrok, słońce już zaszło.
     - Kamery i alarm unieszkodliwione - szepnęła do mnie Rachel.
     - Więc do roboty.
     Damian naciągnął łuk, tak jak Selena. Oboje wybrali na cel Srebrnego, który obecnie trwał w bezruchu. Kiwnęłam głową do Rachel, która roztrzaskała szybę za pomocą swoich mocy. W tym samym momencie strzały pomknęły w stronę Srebrnego, przebijając mu skroń i tchawicę. Upadł na ziemię, a my zeskoczyliśmy z budynku. Wszyscy dostaliśmy się do środka, a na zewnątrz zostały trzy osoby, stojące na czatach.
     W szklanych celach nadal była dwójka chłopaków. Tim był przytomny. Leżał na podłodze, ale podniósł się na nasz widok. W jego oczach rozbłysły iskierki nadziei.
     Podeszłam do elektronicznych zamków do obu cel. Wally i Terra stanęli przy drzwiach, obserwując korytarz. Inna trójka zajęła się ciałem. Rachel właśnie dostała się do środka i od razu podeszła do stołu, stojącego przy ścianie. Przez chwilę przeglądała leżące na nim przedmioty. Ja w tym czasie zmagałam się z zabezpieczeniami. Sześciocyfrowy kod, który składał się wyłącznie z czwórek, piątek, dwójek i ósemek. Ciekawe. Dlaczego wybrali tak wąski zakres liczb?
     Damian zeskoczył na podłogę. Miał na głowie kaptur i ciągle trzymał naciągnięty łuk ze strzałą. Stanął obok mnie. W tym samym momencie złamałam kod i szklane szyby powoli się podniosły. Rachel podbiegła do Tima, który zdążył podnieść się o własnych siłach.
     - Kim jesteście? - spytał niewyraźnie. Miał bladą twarz i rozszerzone źrenice.
     - Na pytania będzie czas później - skomentowałam, przytrzymując go. Rachel podeszła do czarnoskórego chłopaka, leżącego twarzą do podłogi. Powoli go obróciła, patrząc, czy nie jest ranny. Damian podszedł do niej.
     - Jesteście sami? - odezwał się jeszcze raz Tim. Pokręciłam przecząco głową, po czym pomogłam mu usiąść na krześle. W tym samym momencie Rachel krzyknęła. Obróciłam się gwałtownie.
     Rachel zasłoniła sobie usta dłonią i odskoczyła od czarnoskórego chłopaka. Podbiegłam do nich i odsunęłam Damiana. Gdy tylko spojrzałam na jego twarz, nie mogłam uwierzyć. Na podłodze leżał Victor.

     Siedziałam obok Damiana, który próbował nas uspokoić. Rachel nie mogła się ogarnąć, jakby wpadła w jakiś trans. Pierwszy raz widziałam ją w takim stanie. Dla mnie to także było zaskoczeniem. Victor? Pseudonim 'Cyborg' już do niego nie pasowało.
     Kiedy należał do Tytanów, większość jego ciała była mechaniczna. Miał kiedyś poważny wypadek, po którym stał się pół człowiekiem, pół maszyną. Ale teraz leżał na łóżku, całkiem normalny. Jego skóra była prawdziwa, a w piersi biło organiczne serce. To był Victor, miałyśmy co do tego pewność.
     Wstałam, odgarniając włosy z twarzy. Nie możemy siedzieć bezczynnie. Tim stracił przytomność, kilka minut po tym, jak wydostaliśmy się na zewnątrz. Zaniosłam go do pokoju, który dzieliłam z Damianem. Podeszłam do Rachel i położyłam jej dłoń na ramieniu.
     - Idę sprawdzić, co z Timem. Dasz sobie radę, gdyby się obudził? - spojrzałam na czarnowłosą. Kiwnęła niepewnie głową. Westchnęłam cicho.
     - Chodź - rzuciłam do Damiana. Wziął łuk w dłoń i ruszył za mną. Zamknęłam drzwi do pokoju. Nadal nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Jak Srebrni to zrobili? Zwrócili mu ciało. Jakby był rozgwiazdą, której odrastają kończyny.

     Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Damian natychmiast odwrócił się plecami do Tima, który siedział na łóżku. Rzuciłam klucze na biurko i podeszłam do niego. Jego twarz wróciła do normy, przynajmniej w sensie fizycznym. Był zestresowany, a gdy usiadłam obok, gwałtownie się wzdrygnął. Uśmiechnęłam się pocieszająco. Chciałam delikatnie poinformować go, że jego ojciec i przybrany brat nie żyją. Musiał wiedzieć.
     - Kim jesteś?
     - Jestem Megan. Dowodzę Ruchem o przetrwanie w Gotham. Teraz ty też do nas należysz - powiedziałam spokojnie. Damian nadal stał do nas tyłem. Tim go nie poznał.
     - Na nic się nie zgodziłem.
     - Nie masz wyboru. Jesteś potrzebny - odparłam zdecydowanie. Odwrócił wzrok. - Posłuchaj. Mamy wojnę, a ty jesteś po naszej stronie, niezależnie od twoich pragnień. Każdy, kto jest wyszkolony do walki się przyda.
     - Jak to wyszkolony? - Tim zrobił zdziwioną minę, a ja prychnęłam rozbawiona.
     - Nie zgrywaj głupiego. W tym świecie nie istnieje coś takiego jak druga tożsamość. Tutaj wszyscy wiedzą kim jesteś, przestępcą czy bohaterem - spojrzałam na niego z poważnym wyrazem twarzy. - Mam obowiązek cię o tym poinformować. Twój przybrany brat, Jason Todd, nie żyje. Zginął dziesięć miesięcy temu. Bruce Wayne także. Rok temu. Przykro mi.
     W jego oczach pojawił się ból. Spuścił wzrok, po czym odezwał się cicho:
     - Przewidziałem takie możliwości. Wiesz może coś o Damianie Wayne, albo Richardzie...
     - Tak - przerwałam mu szybko. Wstrzymałam oddech, słysząc Jego imię. Tak bardzo chciałam zapomnieć. Tim spojrzał na mnie zaniepokojony, po czym uniósł brwi. Odwróciłam wzrok w stronę Damiana, stojącego w ciemnym kącie pokoju. Podszedł do nas i zdjął kaptur z głowy. Nie miał szczęśliwej miny.
     - Żyjesz - odetchnął z ulgą Tim. Damian przystąpił z nogi na nogę. Wbił we mnie wzrok, jakby chciał mi coś przekazać.
     - Powiedz mu. Musi wiedzieć - rzucił oschle. Przełknęłam ślinę. Wiedziałam o co chodzi. Nie wiedziałam tylko, czy to przejdzie mi przez gardło. Tak długo przyzwyczajałam się do myśli, że nigdy nie istniał. Gdybym pozwoliła sobie na myślenie o tym co było, nie potrafiłabym dowodzić. Musiałam. To był jedyny sposób, na utrzymanie uczuć pod kontrolą. Za bardzo Go kochałam, by pozwolić mu cierpieć.
     - O czym? - spytał zniecierpliwiony Tim.
     - Ja i... Richard. Jesteśmy biologicznym rodzeństwem - wydusiłam. Damian usiadł przy biurku. Obserwował Tima. Chłopak był poważnie zaskoczony, przez chwilę nic nie mówił.
     - Jak to możliwe?
     - Jestem starsza. Oddano mnie do sierocińca - wytłumaczyłam. - Nie wiem, gdzie on jest. Najprawdopodobniej w więzieniu. Nie chcę o tym rozmawiać.
     Wstałam i wyszłam z pokoju. Wcześniej powiedziałam do Damiana, że ma mu wytłumaczyć obecną sytuację i pokazać pokój. Ja założyłam bluzę i szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia. Chciałam w ciszy to wszystko przemyśleć. Każda najdrobniejsza rzecz przypominała mi o Richardzie.

     Usiadłam na dachu i objęłam kolana rękoma. Wokół panowała cisza, było już po północy. Niebo miało piękny odcień granatowego, a na nim rozsypane były jasne gwiazdy. Układały się w najróżniejsze kształty i wzory. Obserwowanie ich pozwoliło mi na chwilę o wszystkim zapomnieć.
     Jednak pewne myśli nie dawały mi spokoju. Uda mi się kiedyś znów go zobaczyć? Tęskniłam za nim. Chciałam znów go przytulić, usłyszeć jego głos. Dlaczego wszystko musi być tak trudne? Nagle wszystko, co było łatwe i oczywiste, stało się bardziej skomplikowane niż kiedykolwiek. Więc... dlaczego ja? Dlaczego ja musiałam być za nich wszystkich odpowiedzialna? W przeszłości nie potrafiłam nawet odpowiedzieć za własne czyny. Życie ma niezłe poczucie humoru.
     - Co tu robisz? - usłyszałam Damiana. Podszedł do mnie tak cicho, że nie zauważyłam jego obecności. Był mistrzem w skradaniu się.
     - Myślę - mruknęłam w odpowiedzi. Usiadł obok mnie. Przez chwilę obserwował mnie badawczo. Później skierował wzrok na niebo. - Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
     - Zawsze tutaj przychodzisz, gdy chcesz być sama.
     Uśmiechnęłam się pod nosem. Dobrze mnie znał. Tylko on i Rachel mi zostali. Wspierał mnie, gdy było mi ciężko. Pod tym względem przypominał mi Richarda. Bardzo różnili się pod względem charakteru, ale to jedno ich łączyło. Damian troszczył się o bliskie mu osoby. Nigdy nie okazywał tego otwarcie, był zamknięty w sobie.
     - Jak to robisz? - spytał się nagle. Nadal wpatrywaliśmy się w gwiazdy. Dzisiejsza noc była niesamowita.
     - Robię co?
     - Jesteś silna. Nie płaczesz, nie krzyczysz...
     Zdziwiłam się. Przez chwilę zastanawiałam się, co ma na myśli.
     - Po prostu myślę o osobie, którą kocham i to daje mi siłę - odpowiedziałam. Miałam wrażenie, jakby ta myśl cisnęła mi się na usta już od początku tej rozmowy.
     Usłyszałam, że wzdycha głęboko, a po chwili przeciera twarz rękawem czarnej bluzy. W jego oczach lśniły łzy. Mimo to nie spuszczał wzroku z nieba, jakby chciał sobie udowodnić, że nie musi płakać. Przygryzł dolną wargę, a ja spojrzałam na niego z troską.
     - Dlaczego płaczesz?
     - Bo osoba którą kocham nie żyje.
     Przysunęłam się i delikatnie go objęłam. Westchnął cicho i odwzajemnił uścisk. Nie zasłużył sobie na to. Nikt nie zasłużył. Życie w ciągłym strachu i ukryciu, nie było przyjemnością.
     - Kiedyś to się skończy, obiecuję - powiedziałam cicho.
     Miałam taką nadzieję.

_____

Chcę tak przy okazji powitać nowych czytelników, bo ostatnio pojawiło się kilka osób :) Dziękuję, że odwiedzacie tego bloga, za wasze komentarze i w ogóle, że czytacie te wypociny :3 Trochę wejść i komentarzy mi przybyło, więc jestem cała happy ^^
Skorzystam więc ze sprzyjającej okazji. Jeśli do godziny 24:00 dzisiejszego dnia ( dziś jest 30 stycznia, jakby ktoś nie wiedział ) pod tym postem będzie więcej niż 6 komentarzy ( dłuższych niż jedno słowo :D ), to trzeci rozdział pojawi się już jutro ( 31 stycznia ). Wiem, że potraficie się wysilić ;)

6 komentarzy:

  1. Po pierwsze: Czy mogę sama nabić te sześć komentarzy? *O*
    Po drugie: Ubóstwiam Damiana i to opowiadanie :3
    Po trzecie: Gdzie torturowanie Robcia ja się pytam? T.T
    Po czwarte: Coooool *O* Dan płacze *O* Mogę do niego mówić Dan? :3
    Will

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie możesz :D A tortury i ostre walki będą dopiero później :) Mów do niego jak chcesz, ja preferuję Dami ♥

      Usuń
  2. Uuuhh... Damian.! <3 Jest taki słodki... Zbyt słodki xD
    Akcja się rozwija. Strasznie mnie ciekawi, co oni tam robią w tych więzieniach. I mam nadzieję, że niedługo się dowiemy, w końcu Tim i Victor należą już do ruchu o przetrwanie.
    Właśnie. Victor. Co ty mu zrobiłaś?! Organiczne ciało, no nieźle. Srebrni się postarali ;)
    Czekam na kolejną notkę, mam nadzieję że będzie jeszcze lepsza od tej :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa... Notka niesamowita, powtarzam NIE-SA-MO-WI-TA.
    To mnie od środka rozwaliło, jak czytałam o Damianie i jego łzach, nawet nwm czemu w moich paczadłach pojawiły się łzy. Czasami tak mam, nawet teraz... Chlip, chlip...
    I Victor wraca do gry z nowym ciałkiem i serduszkiem, prawie cała dawna drużyna Tytanów w całości ^^
    Czekam z zapartym tchem na następną notkę ±.±
    Ejmix

    OdpowiedzUsuń
  4. Baaaardzo nice notka ^^
    Skoro tak łatwo im poszło mogli odbić trochę więcej niż dwie osoby, albo odbili a ja przeoczyłam akurat to zdanie hymmmm...
    Pokazujesz tutaj zupełnie odmienną stronę Megan. Opiekuńczą, potrafiąca pracować w zespole, opanowaną i oczywiście ponoszącą konsekwencje nie tylko za swoje czyny, ale również czyny innych.
    Pewnie chciałaś również zwrócić uwagę na zachowanie małego. Jest bardzo dopracowany jako postać opowiadania, natomiast patrząc na niego jak na osobę jest po prostu przesłodki.
    Trochę zdziwiła mnie reakcja Tima na Damiana. Czyżby pałał innym uczuciem niż nienawiść do Damiana? Bo z ostatnich wypowiedzi małego wnioskuję, że mały go zwyczajnie nienawidzi.
    Wybacz komentarz bez ładu i składy, ale jest prawie 1:30 w nocy więc jestem troszkę usprawiedliwiona mam nadzieję ;)
    Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejną notkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. super, extra, niesamowicie, wspaniale, genialnie itp.
    Damian jest świetny, uwielbiam go. jest przesłodki. A jak pisałaś o tym jak zapłakał, samej chciało mi się płakać...
    Super, super i jeszcze raz super!
    Nie obraź się ale Victor jakoś mało mnie obchodzi (przepraszam wszystkich fanów Cyborga!). Co nie znaczy, że jestem niezmiernie ciekawa jak oni zrobili z niego normalnego człowieka. ;-)
    Ciekawi mnie także, dlaczego Damian tak nienawidzi Tima? Bo Tim czuje chyba coś zupełnie odwrotnego.
    Jestem w miarę "świeżą" czytelniczką i jeszcze sporo mi zostało do przeczytania, ale od Twojego bloga można się uzależnić, więc nie będę miała z tym problemu ;-)
    Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!
    Pozdro,
    Alfik

    OdpowiedzUsuń