"Hej Bracie, nieskończona jest droga do odkrycia.
Hej Siostro, wiesz, woda jest słodka lecz krew jest gęstsza.
Ooo, jeśli niebo zwali Ci się na głowę, dla ciebie
Nie ma niczego na tym świecie, czego bym nie zrobił.
Hej Bracie, wciąż wierzysz w siebie i innych?
Hej Siostro, wciąż wierzysz w miłość? Zastanawiam się.
Ooo, jeśli niebo zwali Ci się na głowę, dla ciebie
Nie ma niczego na tym świecie, czego bym nie zrobił.
Co jeśli będę daleko od domu?
O Bracie, będę nasłuchiwała twojego wołania.
Co jeśli wszystko stracę?
O Siostro, pomogę ci z tym.
Ooo, jeśli niebo zwali Ci się na głowę, dla ciebie
Nie ma niczego na tym świecie, czego bym nie zrobił."
- Avicii - Hey Brother
Wpatrywałam się w sufit zmęczonym wzrokiem. Już dawno minęła północ, a ja ciągle nie mogłam zasnąć. Rachel powiedziała, że muszę teraz dużo odpoczywać. Chciałam. Ale nie potrafiłam. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam ich twarze. Widziałam swoją własną twarz. Tysiące obrazów, emocji i ból. Wszędzie ból i cierpienie. Moje krzyki. Słyszałam je non stop. Czasami wydawały się tak rzeczywiste, że zaczynałam płakać. Czułam się, jakbym przeżywała to na nowo każdej nocy. Ból głowy nasilał się z każdą chwilą. Miałam wrażenie, że jestem zamknięta w klatce razem z każdym koszmarnym wspomnieniem tamtych dni. Nie mogłam się wydostać...
Zacisnęłam palce na miękkiej poduszce. Zaczęłam się przewracać z boku na bok, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, a minuty były jak godziny. Nie mogłam tego znieść. Poczułam, jak całe moje ciało wypełnia przeraźliwa złość, aż po końce palców. Podniosłam się gwałtownie i wściekła rzuciłam poduszką o ścianę. Brałam wielkie wdechy, jakby zaraz miało mi zabraknąć powietrza. Dłonie zaczęły mi drżeć, a obraz zamazał mi się przed oczyma. Objęłam się rękoma. Poczułam, że po policzkach spływają mi łzy. Znów je słyszałam. Były w s z ę d z i e.
Otworzyłam oczy i przetarłam je ze złością. Skup się na czymś innym. Zmarszczyłam czoło. Krzyki ciągle dobijały się do moich uszu, chciały, bym jej wpuściła i pozwoliła siać zamęt w moim umyśle. Zaczęłam się rozglądać po pokoju, w panice starając się odegnać powracające wspomnienia od siebie.
Naprzeciw łóżka stała drewniana szafa, zajmująca całą ścianę. Miała kilka półek, szuflad i drzwiczek. Miała jasno drewniany kolor, więc rozjaśniała ciemne pomieszczenie. Ściany były pomalowane na czarno, z czerwonymi akcentami przy suficie. Łóżko stało w kącie pokoju. Po lewej stał mały stolik, na którym leżały bandaże, bo już raz zdarzyło mi się we śnie uderzyć o róg łóżka, co skończyło się krwawieniem. Po drugiej stronie, połowę ściany zajmowało okno. Na zewnątrz panowała całkowita ciemność.
Wzięłam kilka głębokich oddechów. Nie wytrzymam tak dłużej. To się robi coraz bardziej nieznośne.
Podniosłam się i wyszłam spod kołdry. Stanęłam na podłodze i wzięłam z podłogi koszulkę, którą wciągnęłam na bieliznę. Sięgała mi prawie do kolan. Odgarnęłam włosy z twarzy i ruszyłam powoli w stronę wyjścia. Drzwi otworzyły się nagle, przez co podskoczyłam w miejscu. Wyszłam na korytarz. Zadrżałam. Chodzenie na boso po zimnej podłodze nie było dobrym pomysłem.
Skręciłam w prawo. Niepewnie ruszyłam przed siebie, co kilka kroków oglądając się. Miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zacisnęłam zęby i szłam dalej. Wokół mnie panowała cisza, nie licząc krzyków w mojej głowie, które zamieniły się w szepty.
Stanęłam. Po lewej miałam drzwi do pokoju Richarda. Ale zamiast wejść, stałam do nich bokiem, nawet się nie odwracając. Zacisnęłam palce na własnym przedramieniu, wbijając w skórę długie paznokcie. Opuściłam głowę. Zastygłam w bezruchu.
Czyżbym liczyła, że drzwi nagle się otworzą, a ze środka wyjrzy Dick? Chyba straciłam rozum.
Wbiłam wzrok w podłogę. Przez chwilę zaczęłam się wahać, czy wejść czy wrócić do swojego pokoju. Nie będę go niepotrzebnie budzić. To tylko kolejna potworna noc.
Już miałam się odwrócić i odejść, ale krzyki w mojej głowie znów się nasiliły. Teraz były głośniejsze niż kiedykolwiek. Słyszałam je ze wszystkich stron, nie mogłam od nich uciec. Upadłam na kolana, obejmując głowę rękoma.
Wróć... Przyjdź do mnie... Nie zostawiaj nas!
Poczułam, że po policzkach spływają mi łzy. Poddałam się. Wspomnienia wdarły się do mojego słabego ciała, zaczęły rozrywać mnie od środka. Jęknęłam mimowolnie z bólu, czując jeszcze raz to wszystko, co przeżyłam w wiezieniu. Obrazy w mojej głowie były tak rzeczywiste, że uwierzyłam w nie. Poczułam, że ktoś znów zaciska mnie w swoich objęciach i chce zaciągnąć do celi. Zaczęłam się szarpać, próbować uwolnić. Ale ten ktoś nie ustępował, trzymał mnie mocno i szeptał do ucha niezrozumiałe słowa.
- Meg! Megan, uspokój się! - usłyszałam zagłuszony głos. Przebił się przez setki innych głosów w mojej głowie. Otworzyłam szeroko oczy. Wspomnienie zniknęło.
Ktoś nadal mnie obejmował. Odwróciłam się gwałtownie. Richard patrzył na mnie z przerażeniem. Miał zmęczony wyraz twarzy. Natychmiast objęłam go najmocniej jak umiałam, a on pogładził mnie po włosach. Nie przestawałam cicho łkać. Mówił do mnie cicho, starał się uspokoić. W jego ramionach czułam się bezpieczna, przy nim głosy nie odważyły się wracać. Podniósł mnie i oboje stanęliśmy na własnych nogach.
- Tutaj nic ci się nie stanie - powiedział cicho, nie przestając gładzić mnie po włosach. Nie puściłam go, bałam się, że gdy mnie zostawi, znów będę mieć koszmary. Przycisnął mnie do siebie. Przygryzłam dolną wargę, żeby przestać płakać.
Cofnął się kilka kroków, nie puszczając mnie. Drzwi otworzyły się przed nami. Weszliśmy do środka. Dopiero po kilku sekundach opanowałam się na tyle, by w końcu go puścić. Zapalił lampkę na biurku i pomieszczenie wypełniło słabe światło. Otarłam oczy wierzchem dłoni.
Richard obserwował mnie troskliwie. Zacisnęłam zęby. Nie chciałam znów się rozpłakać. Usiadł na łóżku, a ja obok niego.
- Znów miałaś halucynacje? - spytał łagodnym tonem. Pokiwałam twierdząco głową. Podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je rękoma.
- Znów słyszałam głosy. Krzyczały do mnie - wydusiłam z trudem.
Obudziłam się kilka dni temu. Jako ja. Nie ta uśmiechnięta wariatka, która gadała po łacinie. Rachel w skrócie opisała mi, co się stało. Jakoś nie mogłam w to uwierzyć. Ostatnie co pamiętam, to mężczyzna, siłą zamykający mnie w celi. Uderzałam pięściami o kamienną ścianę. Czułam wściekłość. I okropny ból, przeszywający całe ciało.
- To przejdzie. Dasz sobie radę, jesteś silna - pocieszał mnie. Zawahał się, po czym dodał po chwili: - Co widziałaś?
- Znów byłam w celi. Czułam... ból. Głosy w mojej głowie są coraz silniejsze. Zaczynam słyszeć krzyki ludzi, których kiedyś zabiłam. wracam do tego za każdym razem, gdy zamykam oczy i zostaję sama.
- Twoje sumienie się odezwało, gdy sama przeżyłaś coś o wiele gorszego - podsumowało.
- To mi nie pomaga! - zdenerwowałam się. - Jeszcze nigdy nie miałam wyrzutów sumienia.
Odwróciłam od niego wzrok. Położył mi dłoń na ramieniu, ale nie zareagowałam. Wewnątrz czułam tylko ogromną irytację i... strach. Ciągły strach i cierpienie. Bałam się, że Liga mnie znajdzie i znów będę krzyczeć, płakać i próbować uciec. A potem znów zaczęły mi się przypominać chwile, gdy pociągałam za spust... wbijałam nóż w serce... zrzucałam ludzi z budynków...
Złapałam się za głowę, chcąc odegnać od siebie te myśli. Tyle osób zginęło z mojego powodu.
- Jak możesz mnie kochać? Jestem potworem - wydusiłam, chowając twarz w dłoniach. Richard przysunął się do mnie.
- Nie jesteś.
- Jestem. Ja... Ja nic nie czuję... Po za ciągłym strachem.
Zmusił mnie, bym spojrzała mu w oczy. Poczułam, że drży mi broda i zaraz znów się rozpłaczę. Dlaczego jestem tak bardzo słaba? Przyciągnął mnie znów do siebie. Zacisnęłam zęby, by nie płakać. Richard gładził mnie najpierw po włosach, a później po plecach. Po mojej głowie krążyło ciągle tylko jedno pytanie. Co teraz? Co teraz mam zrobić?
- Przepraszam. Nie chciałam, żebyś przeze mnie cierpiał - usłyszałam swój cichy, lecz spokojny głos. Nie odsunęłam się od niego.
- Co ty mówisz? - zdziwił się. - To nie twoja wina.
- Może nie bezpośrednio... - puściłam go. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam na niego nieśmiało. - To wszystko, co kiedykolwiek zrobiłam, przyczyniło się do tego. Gdy pierwszy raz odebrałam komuś życie, gdy zaufałam niewłaściwym osobom, gdy odwróciłam się od Cieni. Gdybym wtedy... - poczułam, że do oczu napływają mi łzy. - Gdybym wtedy nie uciekła, oni by mnie nie znaleźli. Byłabym tylko zwykłą sierotą, wychowaną na ulicy. Nigdy nie musiałabym znosić tego wszystkiego, ty byś nie musiał.
- Nigdy bym cię nie poznał - wyszeptał. Poczułam ukłucie bólu. Richard nadal miał poważny wyraz twarzy i nie spuszczał ze mnie wzroku. Czaiło się w nich coś innego; nie tylko troska. Pierwszy raz od dłuższego czasu zdałam sobie sprawę, jak wielką jestem szczęściarą.
Po policzkach spłynęły mi pojedyncze łzy. Trwaliśmy chwilę w milczeniu, patrząc tylko na siebie. Co mu miałam powiedzieć? Że żałuję teraz wszystkiego, co zrobiłam w życiu? To niczego nie zmieni. Nadal będę tą samą Megan, ściganą przez policję, nienawidzoną przez wielu. Ciągle będę pamiętać o dniach tortur, jedynie spoglądając w lustro. Moja twarz już na zawsze będzie krwawić.
- Może i zrobiłaś wiele złego. Ale gdzieś tam w środku, masz prawdziwie dobre serce - powiedział po chwili. Uśmiechnął się słabo, a mi na chwilę odjęło mowę. Na prawdę tak uważał?
Drzwi otworzyły się nagle, a do ciemnego pokoju wpadła Rachel. Miała na sobie czarną bluzkę, jeansy i czarne buty; jakby w ogóle nie miała zamiaru spać tej nocy. Niezbyt zdziwił ją mój widok w pokoju Richarda. Spojrzała na mnie tylko, a jej twarz rozjaśniał szeroki uśmiech. W dłoniach trzymała książkę, oprawioną w czarną skórę.
- Znalazłam - wydusiła, patrząc na nas oboje, po czym otworzyła książkę na zaznaczonej wcześniej stronie. - Istnieje sposób.
WAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA, ale zawalisteeee <3
OdpowiedzUsuń(Gahahaha. Pozwoliłaś mi śmiecić, to śmiecę ^^)
"Słyszałam jej non stop." Tu chyba miało być "je"?
bomba. nie mam zamiaru pisać tego samego. ;-)
OdpowiedzUsuńCzy ktoś ma jeszcze wątpliwości co do możliwości Raven :p ;-)???
Pozdro,
Alfik