środa, lutego 05, 2014

Rozdział 4 (39). "Nie mogę cię stracić"

"Jest dla mnie zbyt ważny
Jest jakby częścią mnie
Mogłabym oddać za niego życie.

Ma duszę dorosłego
Twarz kogoś doświadczonego
Rozum geniusza
Ale jest tylko dzieckiem.

Czasami myślę,
Że tak na prawdę go nie znam
Jest jednocześnie w dwóch miejscach
Jakby był duchem, 
Lub tylko wytworem mojej wyobraźni."

     Dźwięk skrobania widelcem o talerz nie należał do najprzyjemniejszych. Nic jednak nie mówiłam, nie chciałam wywoływać między nami kolejnej kłótni. Godzinę temu porządnie na niego nakrzyczałam, za grożenie Victorowi.

     W samotności jedliśmy obiad. Było około dwunastej, ale w pomieszczeniu wypełnionym zwykle po brzegi znajdowało się zaledwie osiem osób. Ostatnio wiele się działo i musieliśmy mieć się na baczności. Większość osób, które mieszkała z nami na stałe, była pewnie w salach treningowych. Część wyruszyła do miasta, by wydobyć nowe informacje od mieszkańców.
     Odsunęłam od siebie pusty talerz i spojrzałam na Damiana. Opierał głowę na dłoni i ponurym wzrokiem wpatrywał się w niedokończone jedzenie. Westchnęłam cicho. Czasami trudno mi było się z nim dogadać. Nie potrafił przyznać innym racji, nawet jeśli sam się mylił. Jego uparty charakter dawał o sobie znać.
     Na nasze przygnębienie wpłynął jeszcze fakt, że dotarły do nas nowe wieści z centrum Gotham. Srebrni wybrali nowego przywódcę. Dla nich prezydent, dla nas- dyktator. Taka sprawiedliwość. Nie mieliśmy jednak pojęcia, kto to taki. Podobno była to kobieta. Nie ogłoszono tej informacji publicznie, oficjalne przemówienie miało być dopiero za dwa tygodnie.
     Zmiana przywódcy nie zwiastowała dla nas przychylnych wieści. Stary został usunięty z powodu nieskutecznego zwalczania oporu wśród ludzi. To znaczyło, że wybrali kogoś silnego, bezlitosnego i gotowego wybić resztę naszej rasy, byle tylko osiągnąć spokój. Wszyscy byliśmy ciekawi, kim jest nowy przywódca. Od imienia i nazwiska mogło wiele zależeć.
     Damian podniósł się nagle. Zrobiłam to samo. Zaczął iść w stronę wyjścia, ale dogoniłam go i chwyciłam za przedramię. Spojrzał na mnie ze złością.
     - Nie zrób czegoś głupiego - powiedziałam tylko, widząc jego twarz. Nie był chętny do rozmowy. Odwrócił wzrok i wyrwał się z mojego uścisku. Zarzucił na głowę czarny kaptur i zniknął za ścianą. Tyle go widziałam.

*Damian*

     Stała tuż przede mną. Miała na sobie czarny płaszcz z kapturem i wojskowe buty. Chodziłem za nią już od ponad pół godziny. Zaledwie raz odwróciła się w moją stronę, ale wtedy szybko się ukryłem. Zdążyłem zobaczyć jej twarz. Miała zielone oczy, które patrzyły wokół z obawą i strachem, ale jednocześnie odwagą. Pod kapturem ukrywała płomiennorude włosy. Miała najwyżej dwadzieścia dwa lata. Byłem ciekaw, kim jest.
     Byłem w centrum. Jakaś boczna uliczka, mały sklep. Same ponure budynki. Dziewczyna weszła tam przed chwilą, a ja czekałem aż wyjdzie. Z bezpiecznej odległości obserwowałem drzwi. Minęła mnie matka z dzieckiem, patrząca na mnie z pogardą. Trzymałem spuszczoną głowę, by nie widzieli twarzy. Liczyłem, że kaptur zapewni mi chociaż częściową 'niewidzialność'. Wokół roiło się od Srebrnych.
     Usłyszałem otwieranie się drzwi. Uniosłem gwałtownie głowę, co było moim błędem. Dziewczyna od razu mnie zauważyła i rzuciła się biegiem przed siebie, w stronę budynków mieszkalnych. Zakląłem pod nosem i pobiegłem za nią. Ciągle skręcała, chcąc mnie zgubić, ale stopniowo ją doganiałem. Widać było, że nie jest przyzwyczajona do pokonywania długich dystansów.
     Trafiła na ślepy zaułek i zatrzymała się gwałtownie. Spojrzała na mnie z przestrachem w oczach, ciężko dysząc.
     - Odsuń się - powiedziała. Chciała zabrzmieć groźne, ale w ogóle nie zrobiło to na mnie wrażenia. Wyprostowałem się i powoli zdjąłem kaptur.
     - Nic ci nie zrobię. Mogę ci pomóc, wiem że się ukrywasz - uspokoiłem ją. Zmierzyła mnie niespokojnym wzrokiem i zacisnęła dłonie w pięści. Cholera jasna. Bycie miłym jest trudniejsze, niż myślałem.
     - Dlaczego mnie śledziłeś? I kim jesteś?
     - Jestem Damian. Śledziłem cię, ponieważ chcę wiedzieć dlaczego ukrywasz się w mieście.
     - Będę się ukrywać, gdzie chcę. A ty nie wyglądasz na kogoś, kto chce mi pomóc - rzuciła z powątpiewaniem, patrząc na mój miecz. Przypiąłem krótkimi paskami pochwę do lewej nogi. Wszystko co na sobie miałem, było czarne, do tego założyłem płaszcz, by ukryć broń. Ale ona i tak ją zauważyła.
     - Mam przy sobie miecz, by móc się bronić przed Srebrnymi. Wszyscy z Ruchu o przetrwanie tak robią - wytłumaczyłem, wzruszając ramionami. Na twarzy dziewczyny pojawiło się zaskoczenie.
     - Mówisz o tych ludziach, którzy okradali ciężarówkę z jedzeniem? - zainteresowała się, podchodząc bliżej.
     - Tak. Należę do nich. Mogę cię zaprowadzić do naszej kryjówki - powiedziałem spokojnym głosem.
     - Znasz dziewczynę o czarnych włosach i bladej cerze? Ma na imię Rachel. Widziałam ją niedawno. - Dziewczyna spojrzała na mnie z nadzieją. Jej pytanie trochę zbiło mnie z tropu. Skąd znała Rachel?
     - Tak... - zawahałem się. - Ja i Megan się z nią przyjaźnimy...
     - To Megan też tam jest? - przerwała mi dziewczyna. Nagle zrobiła się podekscytowana i radosna. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Zaczęła mi się wydawać dziwnie podejrzana.
     Zanim którekolwiek z nas zdołało coś powiedzieć, zza budynku wyłoniła się piątka Srebrnych. W dłoniach trzymali miecze. Mówili coś do nas, w ich dziwnym języku. Uśmiechnęli się chytrze, widząc naszą dwójkę. Brązowowłosy mężczyzna pośrodku zaśmiał się krótko. Automatycznie wyjąłem miecz i stanąłem w pozycji obronnej.
     Dziewczyna wydała z siebie krótki krzyk. Spojrzałem przez własne ramię, ale jej już nie było. Jakby rozpłynęła się w powietrzu! Otaczały nas wysokie budynki, jak zdołała tak szybko uciec?
     Nim zdążyłem się otrząsnąć, Srebrni mnie otoczyli. Rzuciłem się z mieczem na najbliżej stojącego, ale zatrzymał moje ostrze własną bronią. Gdy chciałem uderzyć ponownie, ktoś pociągnął mnie do tyłu i ogłuszył paralizatorem. Wydałem z siebie mimowolny krzyk, czując jak prąd przeszywa moje ciało. Po chwili leżałem na ziemi, a Srebrni założyli mi kajdanki. Zdążyłem tylko schować miecz do pochwy, po czym jeden mnie podniósł i popchnął do przodu.
     Zacząłem iść w nieznanym kierunku, otoczony z każdej strony. Byłem wściekły, że mnie złapali, a dziewczyna uciekła. Zostawiła mnie samego z piątką wrogów! Skoro znała Megan i Rachel, musiała umieć walczyć. Tym czasem uciekła, jak zwykły tchórz. Zacisnąłem zęby, gdy Srebrny popchnął mnie po raz kolejny i wymamrotał coś w innym języku. Gdybym moje dłonie nie miałyby ograniczonych ruchów, a wy bylibyście bez paralizatorów, z łatwością bym was pokonał- rzuciłem w myślach.

*Megan*

     Miałam złe przeczucia.
     Stałam na dachu czyjegoś mieszkania. Zacisnęłam palce na rękojeściach sai, przyczepionych do pasa spodni. Wokół panowało zamieszanie, pojawiło się kilku policjantów, a ludzie zniknęli z ulic. Po ulicach przechadzali się tylko Srebrni. W normalne dni było kilkoro ludzi, w pośpiechu idących przed siebie. Ale nie dziś.
     Zawróciłam w stronę przedmieścia. Włożyłam dłonie do kieszeni czarnych spodni i zaczęłam iść tuż przy krawędzi dachu. Postanowiłam pójść za Damianem, ale zniknął w tłumie. Nie powiedział mi, dlaczego wychodzi. Stanęłam w miejscu, obserwując boczną uliczkę. Wiatr poruszył moją pelerynę i wydobył spod kaptura kilka kosmyków włosów. Przyjrzałam się dokładniej ulicy i samochodowi, stojącemu przy szarej ścianie. 
     Dziesięciu Srebrnych prowadziło przed sobą grupkę ludzi. Mieli zakute ręce w kajdanki i ze zrezygnowanymi minami wsiadali do ciężarówki. Było wśród nich kilka kobiet, a nawet dzieci. Wstrzymałam oddech. Każdy Srebrny był uzbrojony; miał miecz i paralizator. Sama nie dam im wszystkim rady. Ale muszę coś zrobić. Zorganizowali łapankę, wcześniej zdarzyło się to tylko kilka razy. Ukarali nas. Odbiliśmy dwójkę naszych z więzienia, więc oni zabiorą nas więcej. Zacisnęłam pięści ze złości. Nie zasłużyliśmy sobie na to.
     Zaczęłam myśleć, co zrobić by ich zatrzymać. Mogłabym niezauważalnie przebić opony i zaczekać na pomoc. Podczas gdy rozmyślałam nad najkorzystniejszym wyjściem, przed ciężarówką zrobiło się zamieszanie. Skupiłam wzrok na osobie, która się sprzeciwiała.
     Zastygłam w bezruchu. Damian tam był. Trójka Srebrnych próbowała go okiełznać. Szarpał się jak szalony, wykrzykując w stronę Srebrnych wyjątkowo wymyślne wulgaryzmy. Zdołali go wepchnąć do środka ciężarówki. Nie mogę czekać. Muszę zrobić coś teraz. Wyciągnęłam sai i bez wahania zeskoczyłam na ziemię.
     Damian mnie zauważył i od razu zaatakował. Obrócił się i natychmiast kopnął jednego ze Srebrnych w szczękę. Ja wbiłam oba sai w pierś najbliżej stojącego Srebrnego. Nie zdążył nawet wyjąć miecza. Damian miał wściekłą minę, a w jego oczach błyszczała żądza krwi. Dłonie miał zakute, ale pomimo tego radził sobie świetnie. Udało mu się wyciągnąć swój miecz, sprytnie ukryty pod ubraniem. Przeciął powietrze zgrabnym ruchem i ruszył na kolejnego Srebrnego. Zdążyłam w tym czasie zabić kolejnych dwóch, ale jeden przeciął mi przedramię mieczem. Krew błyskawicznie pokryła moje ubranie. Starałam się ignorować ból, by nie zostawić Damiana samego.
     Moja lewa ręka zaczęła odmawiać posłuszeństwa. Wystarczył moment nieuwagi i jedno z moich sai wylądowało na ziemi. Srebrny przygwoździł mnie do ziemi, przygniatając klatkę piersiową kolanem. Przez chwilę się szarpałam. Gdzieś przede mną Damian odciął swoim mieczem dłoń Srebrnego. Jego przeciągliwy krzyk sprawił, że mężczyzna który miażdżył mi żebra, na chwilę stracił koncentrację.
     Po chwili wzięłam się w garść i kolanem wymierzyłam cios w plecy napastnika. Odetchnęłam głęboko, po czym wbiłam mu sai w brzuch. Szybko się podniosłam i pobiegłam w stronę Damiana. Jeden z pięciu pozostałych na nogach Srebrnych, starał się go udusić, przyciskając do ściany.
     Zanim zdążyłam do niego dotrzeć, drogę zatrzymał mi kolejny Srebrny. Przeciął powietrze tuż obok mojego gardła. Cudem uniknęłam ostrza, obracając się w prawo. Rzuciłam się przed siebie, wbijając sai w jego lewy bok. Upadając przeciął tylną część mojej łydki. Straciłam równowagę i przewróciłam się na kolana. Poczułam ogłuszający ból. Spuściłam głowę, ciężko dysząc. Kręciło mi się w głowie, z powodu utraty krwi. Z trudem zmusiłam się do podniesienia wzroku.
     Damian był blady twarzy i brakowało mu powietrza. To było imponujące, że jeszcze nie stracił przytomności. Zauważył mnie i wściekł się jeszcze bardziej. Uniósł nogi i kopnął Srebrnego w brzuch. Ten poleciał do tyłu i wylądował na plecach tuż obok mnie. Zacisnęłam palce na rękojeści i zmusiłam się do ruchu. Wepchnęłam ostrze między żebra, przebijając płuco. Ciepła krew natychmiast wytrysnęła z rany. Kilka kropel poczułam na twarzy. Wyciągnęłam sai z ciała i cofnęłam się, czując krew pod moimi kolanami. Wciąż brakowało mi sił, by znów walczyć.
     Jeszcze tylko trójka została przy życiu. Jeden nadal pilnował ciężarówki, starając się, by ludzie nie wydostali się ze środka. Próbował zamknąć drzwi, ale ktoś ciągle mu w tym przeszkadzał. Uwięzieni krzyczeli na niego, ktoś nawet zdecydował się go uderzyć. Zważając na to, że w środku były tylko kobiety, małe dzieci i starsi ludzie, był to odważny czyn.
     Zmęczony Damian walczył z pozostałą dwójką Srebrnych. Jeden z nich przeciął mu policzek i prawe udo. Mogłam tylko patrzeć, jak Damian unosi swój miecz w górę i odcina ucho napastnikowi. Upadł na kolana, przeraźliwie krzycząc. Drugi Srebrny cofnął się i pobiegł w stronę ciężarówki. W tym czasie Damian wbił miecz prosto w serce klęczącego mężczyzny. Usłyszałam dźwięk zapalanego silnika, jęki ludzi i zatrzaskiwanie drzwi.
     - Zatrzymaj ich! - krzyknęłam do Damiana, który nie wiedział co robić. Zacisnęłam palce na zranionym przedramieniu. Poczułam krew pod palcami. Obraz rozmazywał mi się przed oczyma. Rany były głębokie, a ja straciłam sporo krwi. Ostatnie co słyszałam, to dźwięk roztrzaskującego się szkła i hamowanie samochodu.

*Damian*

     Dogoniłem ciężarówkę z uwiezionymi ludźmi. Zostawiłem za sobą krwawiącą Megan, która potrzebowała pomocy. Przez chwilę chciałem zaprzestać pościgu, by jej pomóc. Ale ona kazała mi zatrzymać ciężarówkę.
     Dostałem się na dach samochodu i szybko przesuwałem się do przodu. Zdołałem uwolnić się od kajdanek, co znacząco mi pomogło. Leżałem na dachu, tuż nad miejscem kierowcy. Trzymałem w dłoni miecz i jednocześnie starałem się nie spaść. Wychyliłem głowę. Okno było otwarte, co znacznie ułatwiło sprawę. Błyskawicznie wyciągnąłem miecz przed siebie i dźgnąłem nim na oślep przez okno. Rozległ się krzyk, a ja wyjąłem miecz. Na ostrzu błyszczała świeża krew. Ciężarówka skręciła gwałtownie w prawo, a ja spadłem z dachu. W ostatniej chwili odrzuciłem miecz i zasłoniłem głowę rękoma, by zmniejszyć ryzyko rozwalenia sobie głowy. Gdzieś niedaleko usłyszałem dźwięk uderzania samochodu o ścianę i roztrzaskiwanie się szyby.
     Upadłem na twardy asfalt i usłyszałem łamanie się kości. Na nieszczęście, były moje. Jęknąłem z bólu, czując jak kość strzałkowa przebija mi się przez skórę. Spojrzałem na nogę i zakląłem cicho. Otwarte złamanie. Sprawdziłem, czy czegoś jeszcze sobie nie złamałem. Oprócz stłuczonego ramienia i miednicy nie znalazłem nic więcej.
     Nie próbowałem nawet wstawać. Byłoby to bezcelowe i głupie. Cała moja prawa noga była bezużyteczna. Modliłem się w duchu, by ktoś szybko mnie znalazł. Potem przypomniałem sobie nagle, że Megan wykrwawia się ulicę dalej. Ze złości uderzyłem pięścią w ziemię. Po policzkach pociekły mi łzy. Byłem wstrząśnięty i wściekły. Jak mogłem dać się złapać? To moja wina! Zginę nie tylko ja, ale też ona...
     Zaciskałem zęby, by nie krzyczeć z bólu. Niechętnie otworzyłem oczy, słysząc krzyki  ludzi. Wszyscy biegli w moją stronę, uciekając przed Srebrnym. Mieli szczęście, że ten złamał sobie nogę. Mimo to nie zrezygnował z pościgu. Trzymał w dłoni swój miecz i wlokąc za sobą nogę, biegł za ludźmi. Oni jednak średnio mieli gdzie uciec. Tutaj był ślepy zaułek. Z oddali nadjeżdżała kolejna ciężarówka. Zrezygnowany, położyłem głowę na asfalcie. Nie ruszałem się. Wszyscy jesteśmy zgubieni.
     Ludzie minęli mnie i przywarli do ściany budynku, za moimi plecami. Srebrny upadł na twarz, ale już zaczął się podnosić. Słyszałem ich krzyki i jego przekleństwa. Zauważyli, że nadjeżdża kolejny samochód. Poczułem, że ktoś szarpie moje ramię, co wywołało falę ostrego bólu. Odwróciłem głowę w tym kierunku. Obok mnie klęczała blond włosa dziewczynka. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Miała najwyżej pięć lat.
     - On nas goni. Zrób coś - usłyszałem jej drżący głos. Patrzyłem na nią przez chwilę. - Proszę, zrób coś.
     Wytarłem twarz ręką i zmusiłem się, by usiąść. Ludzie patrzyli na mnie z nadzieją i strachem w oczach, wiedząc, że zostaliśmy sami. Tuż obok mnie leżał mój miecz. Chwyciłem rękojeść i spojrzałem ze złością na Srebrnego, który był zaledwie dziesięć metrów dalej. Zapłacisz mi za to wszystko.
     Opierając się jedną ręką o ziemię, powoli się podniosłem. Noga cholernie mnie bolała, tak jak większość stłuczonych kości. Czułem się jakby przejechał mnie walec. Mimo to stanąłem na lewej nodze i postawiłem miecz w pionie, po czym się o niego oparłem. Srebrny dobiegł do nas, a dziewczynka z piskiem wróciła do matki. Patrzyłem prosto na niego. Uśmiechnął się tryumfująco, widząc moją nogę.
     Gdy tylko dostatecznie się zbliżył, podniosłem miecz i bez większego wzruszenia wbiłem go w jego gardło. Kaszlnął na moją twarz krwią. Skrzywiłem się i wyjąłem z niego miecz. Poczułem, że tracę równowagę. Przewróciłem się na bok, miażdżąc sobie żebra. Jęknąłem i puściłem miecz. Nie mam już siły.
     Po chwili usłyszałem radosne okrzyki ludzi. Ze zdziwieniem spojrzałem w stronę nadjeżdżającej ciężarówki. Leżała bokiem na ziemi. Szyby były stłuczone, a kierowca martwy. W moją stronę biegł Tim, Victor, Megan i Rachel. Poczułem, że ktoś delikatnie mnie przewraca i kładzie na plecach. Dwie nieznajome kobiety patrzyły na mnie z wdzięcznością. Uśmiechnąłem się słabo.
     - Uratowałeś nam życie - powiedziała jedna. Miała łzy w oczach.
     Nic nie powiedziałem. Po chwili przez tłum, który mnie otaczał przedostała się Megan. Ona też była bliska płaczu. Podniosła moją głowę z ziemi i powoli podniosła. Siedziałem obok niej, czując przerażający ból w nodze. Zmusiłem się, by na nią nie patrzeć. Skierowałem wzrok na Megan, by zapomnieć o cierpieniu.
     - Byłaś ranna - powiedziałem cicho. Rachel właśnie przedarła się przez ludzi i usiadła obok mnie. Zaczęła leczyć moje mniejsze rany, zostawiając złamaną kość na koniec.
     - Zdołałam wezwać pomoc. Po kilku minutach zjawiła się Rachel z Victorem i Timem. Uleczyła moje rany i pobiegliśmy cię szukać - wyjaśniła cicho. Ciągle mnie trzymała, bym nie upadł z powrotem na plecy. Widziałem zmartwienie i troskę w jej oczach. - Jestem z ciebie taka dumna...
     Wytarła mój policzek z krwi. Uśmiechnąłem się. Poczułem, jak przecięte udo się zrasta. Po chwili ból złagodniał, choć nadal czułem, że moja noga jest w poważnym stanie.
     - Damian - zwróciła się do mnie Rachel. Spojrzałem na nią. - Muszę ci nastawić nogę. Nie mogę jej tak uleczyć - powiedziała cicho. Przełknąłem ślinę. Potaknąłem i zacisnąłem zęby, bo wiedziałem, że będzie to okropnie bolało. Megan ścisnęła moją dłoń.
     Zobaczyłem, że Victor siada obok Rachel. Powiedziała mu coś cicho, po czym chwycił moją nogę w udzie, by ją unieruchomić. Tim ścisnął moją drugą dłoń. Spojrzałem na moją łydkę. Była cała pokryta krwią, a złamana część kości strzałkowej przebiła się przez skórę i wykrzywiła pod nienaturalnym kątem. Starałem się opanować oddech i nie myśleć o tym, co się stanie za chwilę.
     - Już - usłyszałem głos Rachel. Victor mocniej chwycił moją nogę, Rachel szybkim ruchem przestawiła kość. Coś mówiła, ale nic nie usłyszałem. Krzyczałem najgłośniej, jak potrafiłem. Ból był nie do zniesienia. Omamił mój umysł, straciłem kontakt z rzeczywistością. Miałem wrażenie, że zostałem sam z cierpieniem. Czułem, że policzkach spłynęło mi kilka łez.
     Kiedy w końcu otworzyłem oczy, a ból częściowo minął, leżałem już na ziemi. Noga wyglądała normalnie. Megan gładziła mnie po włosach, a Tim patrzył na mnie ze współczuciem. Otaczający mnie ludzie także.
     - Uleczyłam ją na tyle, ile mogłam. Musimy założyć gips, gdy wrócimy. Za tydzień powinno być już dobrze - Rachel przybliżyła się do mojej twarzy i uśmiechnęła pocieszająco. Nie miałem siły, by podziękować. Chciałem tylko odpocząć.
    
*Megan*

     Niosłam Damiana w stronę naszego pokoju. Tim szedł razem ze mną, trzymał jego nogę, owiniętą w gips. Spojrzałam ze zmartwieniem na Damiana. Był zmęczony i miał wpół zamknięte oczy. Patrzył się spokojnym wzrokiem na jakiś punkt za mną. Nadal był przytomny, co niezmiernie mnie dziwiło. Odniósł poważniejsze rany ode mnie, a to ja byłam bliska zemdlenia. Byłam pod wrażeniem tego, jak wiele siły miał w sobie. Byłam też z niego dumna. Uratował tych ludzi bez mojej pomocy. Później wszyscy mu dziękowali.
     Zatrzymaliśmy się pod właściwymi drzwiami. Tim je od kluczył i zapalił w środku światło. Obróciłam się bokiem i wniosłam Damiana do środka. Zdjęliśmy z niego bluzę i koszulkę. Odpięłam pokrowiec, przymocowany do prawej nogi i położyłam miecz na biurku. Tim wrzucił do kosza jego zniszczone spodnie. Podziękowałam mu, a on wyszedł, uśmiechając się smutno.
     Położyłam Damiana po drugiej stronie łóżka. Obserwował mnie spod wpół opuszczonych powiek. Przykryłam go kołdrą, ale nadal drżał. Nie wiedziałam, czy z bólu, czy raczej z zimna. Otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się do mnie słabo. Nadal miał bladą twarz. Był tylko dzieckiem. Nie zasłużył sobie na to.
     - Mogę już odpocząć? - spytał cicho.
     - Tak - powiedziałam. Drżał mi głos. Byłam chyba bardziej przerażona od niego.
     Usiadłam obok i pogładziłam mu włosy. Zamknął oczy i po kilku sekundach zasnął. Jego oddech się wyrównał. Gdy spał wyglądał tak... niewinnie. Nikt nie powiedziałby, że kilka godzin temu zabił kilka osób, a później sam otarł się o śmierć.
     Westchnęłam ciężko. Tak szybko wszystko się zmieniło. Półtorej roku temu mieszkałam w Jump City, pomagałam Tytanom i spędzałam czas z... z Nim. A teraz muszę walczyć o życie i codziennie unikać wspominania tych chwil. Może Rachel ma trochę racji? Nie pogodziłam się z przeszłością. Ja ją odepchnęłam. Ale co innego miałam zrobić? Wrócić do tego wszystkiego? Mam przypomnieć sobie Jego uśmiech, słowa którymi mnie pocieszał, spokojne dwa miesiące w Jego towarzystwie? To... bolało. A świadomość, że może żyć, a ja nie potrafię go uratować, była najgorsza.

_____

Trochę dzisiaj przeskakiwałam z punktu widzenia Megan, na Damiana :] Chyba was to nie zdezorientowało, no nie? :))
Jak się wyrobię, to nowa notka będzie jeszcze w tym tygodniu. Tym czasem, liczę na komentarze do tej ^-^ Jest długa i sporo się w niej działo, więc pisać! Chcę wiedzieć, co podobało wam się najbardziej :)

4 komentarze:

  1. Notka genialna.
    Powiem, że najbardziej mi się podobał moment kiedy Damian był z tą tajemniczą dziwczyną ^^
    Liczę na to, że next będzie w tym tygodniu..
    Ejmix

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty...
    ty...
    ty....
    TY ZUA ISTOTO TY!!! Jak można tak biednego Damianka męczyć...
    To...
    to....
    GENIALNE!!!
    Robin: WTF? O.o
    Meggy... nikt tak jak ty nie umie męczyć fajnych postaci *q*
    Zwracam honor *kłania się*
    Robin: I wszystko jasne -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. AHH!!! Niesamowita walka ♥ Taka dynamiczna, nieprzewidywalna, po prostu niesamowita! A ten moment na końcu, gdy Damian miał złamaną nogę, ale mimo to obronił tych ludzi? Wspaniałe *-* Uwielbiam ten rozdział ♥
    Wszystko idzie do przodu, akcja ciągle się rozwija. W każdym rozdziale dzieje się coś nowego, dowiadujemy się coraz więcej o bohaterach. Niedługo Ruch o przetrwanie znajdzie Kori, jak myślę, więc coś nowego też na pewno się zdarzy :)) Już nie mogę się doczekać, gdy pojawią się inni bohaterowie, chociażby Tytani.
    Ciągle czuję niedosyt i ciekawość, chciałabym więcej wiedzieć o tych więzieniach. Nadal nie wiemy, co się tam wyprawia. Ale jestem pewna, że niedługo dowiemy się czegoś nowego. Czekam więc na następny rozdział z niecierpliwością ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko, kocham ten rozdział! Jesteś niesamowita!!!!!!!!!! Wspaniale oddałaś cierpienie Damiana. Dzięki Ci za to! Uwielbiam Twój styl pisania, jak przedstawiasz postacie. A to, że skakałaś z Damiana na Meg to zrobiło jeszcze lepszy efekt. Jeszcze raz super!
    Najfajniejsza scena: Gdy męczyłaś Damiana. Nie wiem dlaczego lubię gdy bohaterowie cierpią. ;-)
    Nic dodać, nic ująć: Jesteś świetna, pisz dalej i męcz bohaterów ;-)

    Pozdro,
    Alfik

    OdpowiedzUsuń