piątek, października 17, 2014

Rozdział 22 (57). "Tęskniłam"

"Ale zastanawiam się,
Gdzie byłaś, gdy sięgnąłem dna,
Padałem na kolana,
A Ty powiedziałaś, że mnie podtrzymasz,
Dlatego zastanawiam się, gdzie byłaś.
Wszystkie drogi, którymi szłaś wróciły do mnie,
Więc podążam za mapą, która prowadzi do Ciebie
Za mapą, która prowadzi do Ciebie
Nic innego nie mogę zrobić."


- Maroon 5 - Maps


Z dedykacją dla Scary Girl i Nikoli :)

     W posiadłości było cicho jak nigdy. Wszyscy starali się jakoś pójść do przodu, ale niewiele dawało to skutków. Posłaniec z Ligi przyszedł po przesyłkę, którą musiała odebrać z baru Terra. Nie mogli pozwolić sobie na zaprzepaszczenie planu, który Megan przypłaciła życiem.

     Damian wrócił rano. Miał owinięte obie dłonie bandażami, ale nikt nie zadawał o to żadnych pytań. Wszyscy natomiast wiedzieli, że pomścił Megan.
     Richard większość czasu milczał. Nie płakał, ale na jego twarzy ciągle widać było głęboki ból. Zdawkowo odpowiadał na pytania, wzrok miał nieobecny. Cierpiał w samotności, próbował wybaczyć samemu sobie śmierć siostry.
     Najgorsza była jednak cisza. Wtedy wracały wspomnienia, które z kolei niosły ze sobą niepohamowany potok myśli i pytań. Wśród tych na szycie stało "dlaczego?".

     - Garfield, ty też idź już spać - rzucił Victor, podnosząc się z sofy. Richard odprowadził zaspaną Kori do jej pokoju jakieś pół godziny temu; przed telewizją została tylko ich czwórka. 
     - Tak Garfield, idź już spać. Nie chcemy, żebyś ponownie tutaj zasnął - rzuciła czarnowłosa. Ruszyła za Victorem, zabierając po drodze swoją książkę. Garfield spojrzał kątem oka na nieobecną Megan, siedzącą na drugim końcu sofy. Była ubrana w szarą koszulkę i czarne legginsy, a na dłoniach miała swoje przetarte rękawiczki bez palców. W uszach miała słuchawki, a czarne włosy nadal były częściowo mokre po wieczornym prysznicu.
     - Obejrzę do końca - krzyknął do przyjaciół. Tak na prawdę nie chodziło o film. W końcu nadarzyła się chwila, by o coś zapytać.
     Gdy drzwi się zamknęły, Garfield szybko wyłączył telewizję. Megan ze zdziwieniem spojrzała na ekran, a później na chłopaka. Wyjęła słuchawkę z ucha.
     - Nie chciałeś tego obejrzeć do końca? - spytała, bawiąc się kabelkiem. Garfield pokręcił przecząco głową i zaczął zbierać miski i talerze po jedzeniu ze stołu. Megan śledziła go wzrokiem, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi. Gdy zaczął zmywać, stwierdziła, że coś jest nie tak. Zostawiła odtwarzacz muzyki na sofie i ruszyła do kuchni. Usiadła na blacie, tuż obok zlewu. Garfield wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał.
     Megan podparła się na dłoniach i przez moment nic nie mówiła.
     - Wiesz. Zastanawia mnie coś - odezwał się Gar. 
     - Serio? - Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech. Garfield przewrócił oczyma i wytarł ręce w ręcznik.
     - Ta. Skąd masz te rękawiczki? W ogóle się z nimi nie rozstajesz - zapytał prosto z mostu. Megan wyglądała na zaskoczoną. Po chwili zaśmiała się krótko.
     - To nad tym się zastanawiałeś? - Garfield spojrzał na nią obrażonym wzrokiem, co rozśmieszyło ją jeszcze bardziej. - Dostałam je.
     - Od kogo?
     - A coś ty taki zainteresowany? - Na jej twarzy pojawiło się zdenerwowanie. Założyła dłonie na piersi.
     - Po prostu mało o tobie wiem - wzruszył ramionami. - Ale jak nie chcesz, to nie musisz mówić.
     Ruszył w stronę drzwi na korytarz. Megan nie ruszyła się z miejsca, nadal siedziała na blacie w kuchni. Gdy miał już wyjść, odpowiedziała. 
     - Od bliskiego przyjaciela.
     Garfield spojrzał na Megan. Patrzyła w dal, za okno. "Pewnie myślami jest już daleko stąd" - pomyślał. Zostawił ją samą, wiedząc, że nie chce jego towarzystwa. Drzwi zamknęły się cicho. Megan westchnęła i zeskoczyła na podłogę.
     Nie ruszyła jednak do swojego pokoju. Wyprostowała się, wiedząc, że ktoś stoi tuż za nią. Wiedziała kto ją odwiedził. Spojrzała przez ramię. Miał czerwony hełm na głowie i swoją brązową kurtkę, którą uwielbiała nosić. Był wyższy, bardziej umięśniony. Stanęła do niego przodem, a na jej twarzy pojawił się półuśmiech. Założyła dłonie na biodrach.
     - W cholerę dużo czasu, Jay.
    Zdjął powoli hełm. Biały kosmyk włosów spadł na jego czoło. Spojrzał na nią tymi samymi lazurowymi oczyma. Zaśmiał się krótko, pokazując zęby.
     - Więc jednak skończyłaś tutaj? - Podszedł bliżej do dziewczyny, przez co musiała unieść głowę. Zauważył, że różnica wzrostu między nimi znacznie się powiększyła, co sprawiło że roześmiał się ponownie. 
     - Przestań. Mam ci przypomnieć jaką miałeś chłopięcą twarz? - zadrwiła, trącając go dłonią. Przez chwilę śmiali się razem, patrząc sobie w oczy. Po chwili jednak zamilkli. 
     - Tęskniłam, Jay - powiedziała cicho Megan. Objął ją ramionami, a ona wtuliła twarz w jego klatkę piersiową.
     - Ja też tęskniłem, Złodziejko.

*Richard*

     Leżałem w łóżku, próbując dojść do siebie. Miałem złamaną lewą rękę, a drugą skręconą w nadgarstku. Wolałem nawet nie patrzeć na swoje dłonie, były w opłakanym stanie. Rachel uleczyła je powierzchownie, mimo mojego wyraźnego sprzeciwu. Wiedziałem, że nadal próbuje wrócić do pełni swoich sił.
     Kori siedziała ze mną przez prawie cały czas, ale nie rozmawialiśmy wiele. Na zmianę ból się nasilał, albo przypominałem sobie ledwo żywą Megan, którą bezlitośnie kopali. Przed oczyma miałem jej zakrwawioną twarz, nieobecne oczy. Ciągnęli ją po podłodze, zostawiając za sobą czerwoną ścieżkę.
     - Jak się czujesz?
     Usiadła obok mnie i delikatnie objęła moją dłoń. Zmusiłem się do uśmiechu, ale nie dała się na to nabrać. Znała mnie zbyt dobrze.
     - Wiem, że cierpisz. Ale obiecuję, że będzie lepiej - powiedziała cicho. Pochyliła się i pocałowała mnie lekko. Tęskniłem za tym.
     - Powinieneś się ogolić - stwierdziła z uśmiechem, przesuwając palcami po moim podbródku. Zaśmiałem się krótko. Po raz pierwszy od dawna.
     Uświadomiłem sobie, że mam już dość samotności, która ciągle mnie dręczyła. Wiedziałem cały czas, czego chcę. Odkładałem to tylko na bok, tłumacząc sobie, że są istotniejsze rzeczy. Ale przestałem w to wierzyć.
     Nie mogę pozwolić, żeby stała się jej krzywda. Nigdy więcej.

     Drzwi się otworzyły. Spojrzałem w tamtą stronę. Damian wszedł do środka, nie odzywając się. Miał na głowie kaptur bluzy, ale mimo to zauważyłem jego zaczerwienione oczy.
     - Zostawisz nas? - spytał cicho, podnosząc wzrok na Koriand'r. Spojrzała na mnie zmartwiona, po czym wyszła niepewnym krokiem. Najwyraźniej uznała, że skoro Bruce pozwolił mu przyjść, to nie rzuci się na mnie z nożem.
      Damian przez moment milczał. Opierał się o ścianę, splatając ręce na piersi. Mimo odległości, która nas dzieliła, widziałem cztery, długie blizny na zewnętrznych częściach obu jego dłoni biegnące od podstawy każdego palca do nadgarstka. Nie przypominałem sobie, żeby miał je wcześniej. Zmarszczyłem brwi.
     - Dlaczego tu jesteś? - spytałem po chwili.
     - Ojciec kazał mi cię przeprosić - odpowiedział.
     - Nie musisz. Nie mam ci tego za złe.
     Damian nic nie powiedział. Patrzył na mnie przez chwilę. Wyglądał na... zmęczonego. To wszystko było ponad jego siły. Rozumiałem go, sam przez to przechodziłem. Chciałem go jakoś pocieszyć, coś powiedzieć. Ale wiedziałem też, że nadal żywi do mnie urazę. Nie przyszedł tutaj z własnej woli.
     - Chciałem też o czymś wiedzieć - odezwał się, przerywając ciszę.
     - Pytaj.
     - Mówiła ci coś przed śmiercią?
     Głos uwiązł mi w gardle. Nie spodziewałem się pytania takiego typu. Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie wyglądał na jakkolwiek wzruszonego.
     - Nie. Tylko o antidotum - odparłem cicho. Damian na chwilę odwrócił wzrok.
     - Tak jak myślałem.
     Gdy spytałem co ma na myśli, pokręcił tylko głową. Zmienił się. Nie było już tego agresywnego trzynastolatka. Po tym gdy ją pomścił... coś się w nim złamało. Wszystkie starannie wznoszone mury zostały zburzone, a on się po prostu zagubił. Był tylko zbyt dumny, by prosić o pomoc.
     - Jeśli... będziesz chciał porozmawiać, wiesz gdzie mnie znaleźć - zaproponowałem. Uniósł brwi i spojrzał na mnie litościwie.
     - Sam jeszcze się nie pozbierałeś. Raczej nie będę szukać u ciebie rady, ani u nikogo innego - powiedział, przewracając oczyma. Westchnąłem. Oszukiwał sam siebie, tak jak ja próbowałem. Ale to nie było dobre wyjście. - Pójdę już.
     - Zaczekaj - zatrzymałem go, gdy miał właśnie otworzyć drzwi. Spojrzał na mnie niecierpliwie. Wskazałem na jego dłonie. - Skąd je masz?
     Damian spojrzał na blizny i wzruszył ramionami.
     - Nieistotne.
     Wyszedł, zanim zdążyłem powiedzieć coś jeszcze.


     Rachel wracała do pokoju, który obecnie zajmowała. W dłoniach trzymała kubek gorącej herbaty miętowej, którą zrobił dla niej Alfred. Lubiła z nim rozmawiać, szczególnie ostatnio. Potrzebowała się wygadać osobie, która nie będzie jej oceniać. A Alfred był zarówno świetnym słuchaczem, jak i rozmówcą.
     W pokoju czekał na nią stos książek, które znalazła w bibliotece. Tim oprowadził ją po całej posiadłości; była pod wrażeniem jak wiele różnych pokoi kryło się w tym domu. To nie mogło być przyjemne- mieszkać samemu w tak wielkim miejscu. Rachel aż za dobrze wiedziała, jak dokuczliwa potrafi być samotność. Szczególnie gdy otaczają cię ludzie.
     Zatrzymała się przed wejściem do salonu. Ktoś napalił w kominku, a teraz siedział na sofie i wpatrywał się w ogień. Rachel szybko zrezygnowała z czytania książek i weszła do środka. Usiadła obok przyjaciela i podała mu kubek herbaty. Garfield uśmiechnął się z wdzięcznością i wypił trochę naparu. Czarnowłosa zrzuciła buty na podłogę podciągnęła nogi pod brodę.
     - To takie niesprawiedliwe - odezwał się Garfield.
     - Wiem.
     Garfield oddał jej herbatę. Objęła kubek obiema dłońmi i wzięła łyk. Skupiła wzrok na drewnie, które przyjemnie trzaskało w kominku. Rachel nagle poczuła się, jakby cały świat został skurczony do tego jednego pokoju. To było dziwne uczucie. Miała wrażenie że jest tylko ona, kubek z parującą miętą, ciepło kominka i Garfield.
     Czasami cisza wyraża najlepiej to co czujemy.

4 komentarze:

  1. Naprawdę świetny rozdział. Brakuje mi Megan, ale mam skrytą nadzieję, że może ją ożywisz. Dzięki za dedykację ;-) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Pozdrawiam
    ***Niki***

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow.
    Zastanawiam się co napisać, ale nie bardzo wiem
    Rozdział był wzruszający, melancholijny, smutny, a za razem radosny, bo przecież szczęśliwe wspomnienia żyją gdzieś głęboko w nas i to co przeżyliśmy już na zawsze zostanie z nami. Tylko od nas zależy, czy wyciągniemy z tego naukę.
    Trochę się podłamałam
    Może sama gdzieś się zagubiłam?
    Ale przecież nie jestem tu, żeby gadać o moich problemach.
    Dawno nic nie doprowadziło mnie do takiego stanu. Radość? Smutek? Raczej tak bym tego nie nazwała. Czułam się jakbym tam była. Spokojna, gdy wszystko co mogło już poległo w gruzach.
    Bardzo dziękuję za dedykację
    Zapraszam na nową notkę
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Znajdę cię kiedyś. Nie lubię gdy ktoś umiera. Szczególnie główni bohaterowie.
    Mam tyle myśli, że nie wiem nawet od czego zacząć!
    Może od najważniejszego. Megan i Jason ?! Jestem ciekawa, jak on by zareagował na jej śmierć, gdyby jeszcze żył ( haha, ale ciekawe zdanie ;) ). I o co chodzi z tymi bliznami na dłoniach? Najpierw mała Megan, teraz Damian. Wstąpili do jakiejś sekty, czy zamienili się w Wolverine'a ?
    Mam nadzieję że to jakoś wszystko rozwiążesz i oczywiście dowiemy się, jak skończy się wojna.
    Te dwa rozdziały mnie tak przejęły, że nie mogłam się oderwać od komputera. Jakbym tam była, przeżywała to wszystko na prawdę. Zgodzę się ze Scary Girl, czuć było taką melancholię, te wszystkie wspomnienia i cisza. Na prawdę się postarałaś, te dwa ostatnie rozdziały były świetne.
    Pozdrawiam i zapraszam na moją notkę już niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchaj:
    Piszesz genialnie. Cudownie oddajesz tą melancholię, smutek i żal. O co chodzi z tymi bliznami??? I mam nadzieję, że nie ożywiłaś jej w następnym rozdziale, i żadnym innym. O! Znalazłam pozytywną stronę!!! Megan jest teraz szczęśliwa z Jasonem!!! ;) Tylko błagam: żeby Damian wrócił do tego swojego wcześniejszego zachowania. Znaczy dobrze, żeby był uczuciowy, ale, w odpowiednich momentach. Bo ja nie przeżyję, gdyby On stał się zwykłym nastolatkiem!!!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń