środa, maja 29, 2013

Rozdział 2 : „Powrót do przeszłości”



[Przecież znasz wszystkie moje chwyty]


przecież znasz wszystkie moje chwyty
życie moje
wiesz kiedy będę drapał krzyczał i rzucał się
znasz upór moich zmagań
i drętwe pozbawione smaku i czucia wyczerpanie
wtedy zatruwasz mój sen majakami
aby uniemożliwić mi jakikolwiek azyl
znam twoje słodycze
które przyjmuję ze skwapliwą wdzięcznością
i po których szarpią mnie torsje
przywykłem do twoich okrucieństw
nauczyłem się śmiać z własnego trupa
(znasz dobrze ten mój ostatni chwyt)
znudziliśmy się sobie życie moje
mój wrogu

cóż kiedy wkręciłeś iskry bólu w moje szczęki
aby utrudnić mi ziewanie.

- Andrzej Bursa

Wokół mnie było ciemno. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani jak się tu znalazłam. Wyciągnęłam ręce do przodu, ale nie znalazłam niczego przed sobą. Nagle pojedyncze światło rozbłysło.
Stałam na ławce. Pode mną było ich jeszcze kilka. To była widownia, tylko dlaczego cała pusta? Spojrzałam do przodu i zobaczyłam cyrkową scenę. Nikogo tam nie było. Nie potrafiłam tego zrozumieć.
Podniosłam głowę. Nagle zobaczyłam trapez, którego wcześniej tam nie było. Dwie osoby; mężczyzna i kobieta były akurat w czasie swojego występu. Kobieta wykonała właśnie salto. To było wspaniałe- jak oboje razem współpracowali.
Nagle liny puściły. Oboje spadli. Chciałam podbiec i im pomóc, ale było za późno. Poczułam, że coś podnosi mnie do góry, jakieś potężne ręce. Zaczęłam się szarpać i krzyczeć, ale to nic nie dało. Odruchowo spojrzałam w lewo. Zobaczyłam czarnowłosego chłopca, miał najwyżej 9 lat. Płakał.
Znieruchomiałam. Tajemnicza osoba zabrała mnie z namiotu cyrkowego. Usłyszałam policyjne syreny, a później znów nastała ciemność.

Wyrwałam się z koszmaru. Na szczęście byłam w moim „mieszkaniu”, jeśli tak można nazwać małą skrytkę w starym magazynie. Taa, zero luksusów, nawet nie miałam tu na czym spać. Chyba, że zalicza się podłogę. Siedziałam tutaj tylko wtedy, gdy nie było nic do roboty.
Całym moim majątkiem była jedna torba, w której miałam parę ciuchów, laptopa i parę dodatkowych gadżetów. Nie potrzebowałam wygód materialnych, a kradłam dla przyjemności. Zwykle były to rzeczy, których akurat potrzebowałam.
Przyciągnęłam do siebie torbę. Wyjęłam z niej szarą, zniszczoną teczkę, która była moim największym skarbem. Rzadko ją oglądałam, bo zawartość mnie dołowała. Starałam się zapomnieć, że w ogóle ją posiadam, ale nie mogłam. Gdzieś tam w środku stanowiła część mojego życia.
Otworzyłam teczkę. W środku było kilka zdjęć. Dokładnie pięć. Na pierwszym był mały chłopiec o czarnych włosach zaczesanych do tyłu i niebieskich oczach. Uśmiechał się. Na kolejnym także był on. Tym razem smutny, stał w deszczu. Na trzech następnych stał w towarzystwie wysokiego mężczyzny. Był już starszy, miał jakieś dwanaście lat. Schowałam zdjęcia i zamknęłam teczkę.
Skuliłam się w kącie. Objęłam teczkę ze zdjęciami i przysnęłam ją do piersi. Po moim policzku stoczyła się jedna łza. Otarłam ją ze wściekłością. Nie chciałam już płakać. Byłam zła na siebie za to, że jednak mi na kimś zależy. Ten ktoś mnie nawet nie zna. Nigdy mnie nie widział. Teraz nawet ja już nie wiem, gdzie jest. Pozwoliłam mu zniknąć.
Wrzuciłam teczkę do torby. Podniosłam się z ziemi i wybiegłam z magazynu. Na zewnątrz było zimno- wiał wiatr i zbierało się na deszcz. Niebo było szare i zachmurzone. Dokładnie tak jak moje myśli.
Byłam wściekła na siebie. Miałam dość życia w tej cholernej niewiedzy. Zostałam sama, bo nie potrafiłam go znaleźć. Wiedziałam, że gdzieś tam jest, że gdzieś sobie żyje. Ale połowa mnie nie chciała go odnaleźć. Jedna połowa chciała tu zostać i dalej żyć w mroku. A druga powtarzała, że muszę go znaleźć. Druga połowa była delikatna i wrażliwa. Nie lubiłam tego głosu w mojej głowie, który mówił mi co powinnam zrobić. Nie znoszę ludzi, którzy mówią mi co mam robić. Nikt nigdy nie będzie mną kierował.
Wspięłam się na jakiś niewysoki budynek. Zaczęło coraz mocniej wiać. Usiadłam na krawędzi budynku i opuściłam nogi. Oparłam się na rękach i próbowałam zapomnieć. Zapomnieć o jego niebieskich oczach. O tych smutnych i złych oczach.
Zapomnij. Zapomnij. Zapomnij o jego uśmiechu. Wyrzuć go z pamięci.
Zaczęłam płakać. Podkuliłam kolana. Łzy nie chciały przestać kapać. To wszystko sprawiało, że jeszcze bardziej byłam na siebie zła. Ale teraz byłam wściekła bardziej o to, że nie nic z tym robię. Nawet się nie starałam żeby coś zmienić.
Zapomnij.
Sama tak chciałaś. Byłaś zła, śmiałaś się na każdym kroku z innych, a teraz dziwisz się że zostałaś sama? Nie ma znaczenia to, że rodzina też cię zostawiła. Nie powinnam była tak postępować.
Zaczęło padać. Wielkie krople zmoczyły całe moje ubranie i włosy. Nie ruszyłam się z miejsca, nie obchodził mnie deszcz. Właściwie to chciałam, żeby zmył i zabrał ze sobą wszystkie moje problemy. Wszystko co dotyczyło mojego młodszego brata, wszystko co dotyczyło nawet Młodych Tytanów.
Poszperałam trochę w różnych źródłach i dowiedziałam się o nich sporo ciekawych rzeczy. Ale by ich poróżnić to nie wystarczyło.  Musiałam zajrzeć w ich przeszłość, wygrzebać sekrety i ukryte fakty.
Nie wiedziałam nawet dlaczego to robię. Dlaczego tak bardzo chciałam, by wszyscy na świecie czuli się równie paskudnie co ja. Starałam się wchodzić „tym dobrym” w drogę, starałam się niszczyć nadzieję, dobro i radość. Może chciałam żeby każdy zobaczył jak bardzo spieprzyłam sobie życie.
Zamknęłam znów oczy. Pozwoliłam by krople deszczu obmyły moją twarz z łez i bólu, który po sobie pozostawił.
Wstałam i zacisnęłam pięści. Nie chciałam już o nim myśleć. Nie chciałam już wytykać sobie wszystkiego, co źle zrobiłam, lub czego w ogóle nie zrobiłam.
Starałam się zapomnieć o jego twarzy. Próbowałam się dalej okłamywać, że go nie potrzebuję. Ludzie są zbyt ufni. Zaczynają kochać i potrzebują innych ludzi, przez co są słabi i nigdy nie będą doskonali. A ja dążyłam do doskonałości.
Otworzyłam oczy. Uniosłam głowę i spojrzałam w deszczowe niebo. Zapomnij. Wzięłam głęboki wdech i krzyknęłam jak najgłośniej. Może razem z krzykiem odejdą moje bolesne wspomnienia.

1 komentarz: