" Wszystko, co zaskakujące i nieoczekiwane nagle wybuchło mi w twarz. Jakby świat chciał mi powiedzieć, że zawsze się mylę. "
W drzwiach stał Dick. Oczywiście sam przebrany był w strój wojownika. Poznałam go po wściekłym spojrzeniu i mało dyskretnie przypiętym do pasa komunikatorze. Jane najpierw wybuchła śmiechem, ale po kilku sekundach się uspokoiła. Z westchnieniem opadła na łóżko i wróciła do czytania książki. Sea rzuciła nam pytające spojrzenia. Ja wciągnęłam brata do środka i zatrzasnęłam drzwi. Brutalnie ściągnęłam mu maskę z twarzy i rzuciłam ją w kąt pokoju. Sea usiadła ostrożnie na łóżku, które wcześniej zajmował Ian.
- Co tu do cholery robisz?! - wydarłam się na niego. Najwyraźniej go to nie zdziwiło. Odgarnął włosy z czoła i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam.
- Niech zgadnę, Cyborg w takim samym przebraniu czeka na ciebie przed głównymi drzwiami! - prychnęłam z ironią w głosie. Dick rzucił mi zniecierpliwione spojrzenie. Rozzłościło mnie to jeszcze bardziej. Miałam ochotę coś uderzyć. Albo kogoś.
- Skończyłaś? - spytał całkiem spokojnie. Założyłam dłonie na biodra i zacisnęłam zęby ze złości. Jak może być taki bezczelny?!
- Nie - syknęłam. - Zgłupieliście do reszty? Jak mogliście tutaj przyjechać? Masz myśli samobójcze?! - obrzuciłam go pytaniami. Brzmiało to bardziej jak rząd oskarżeń. Nawet Jane podniosła wzrok i zaczęła się nam przypatrywać. Najwyraźniej historia z książki nie dorównywała akcji, która rozwijała się w pokoju.
- Ciekawe masz relacje z rodziną - stwierdziła z uśmiechem. Sea rzuciła jej jedno z tych spojrzeń o znaczeniu : 'Lepiej się nie mieszaj'.
- Ona z każdym ma takie relacje - podkreślił Dick, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Próbujesz mnie jeszcze bardziej wkurzyć?
- Próbuję cię zrozumieć.
- Nie dokładnie tak to wygląda. Bardziej jakbyś szedł na pewną śmierć.
- Uważasz, że sobie nie poradzę? No tak, zapomniałem że potrafisz doceniać tylko własne umiejętności.
Oczy obu dziewczyn wędrowały z twarzy Dicka na moją. Nie potrafiłam zachować się racjonalnie w takiej sytuacji. Dodatkowo okoliczności, w jakich się spotkaliśmy nie były zbyt sprzyjające. Za chwilę ktoś może otworzyć drzwi, zobaczyć Dicka i zabrać nas do przywódcy. A potem wszystko zawali się po kolei. Najpierw odkryją naszą tożsamość, później znajdą komunikator Sei, zdemaskują resztę Ruchu Oporu. I cały nasz plan diabli wezmą.
- Zapomniałam, że nie liczysz się z moim zdaniem. Fakt, że agent Cieni przedwczoraj o mało nie zabił jednego z członków Ruchu Oporu, bo podejrzewano go o szpiegostwo, wcale nie robi na tobie wrażenia, tak? Ty możesz skończyć o wiele gorzej, gdy ktoś cię tu znajdzie. Myślisz że nie ma tutaj ludzi, którzy znaliby twoją tożsamość? Zabijesz nie tylko siebie, ale także mnie, Seę, Jane i Iana, który do jasnej cholery, wykrwawia się dwa piętra niżej! - wydarłam się na niego.
W pokoju zrobiło się cicho. Spojrzałam na Seę, która otarła wierzchem dłoni łzy. Jane z ponurą miną wróciła do czytania książki. Poczułam, że Dick chwyta mnie za rękę. Miałam wrażenie, że zaraz się rozkleję i będę się trząść ze strachu, ale tak się nie stało. Nie czułam zupełnie nic. Oprócz bezustannego wrażenia, że zaraz ktoś zawlecze nas do celi i skończymy jak Ian.
- Przepraszam. Ale nie mogłem tego tak zostawić - powiedział szczerze. Spojrzałam mu w niebieskie oczy i wydarłam swoją rękę z jego uścisku.
- Zostawić jak? - spytałam. - Nie chciałeś żebym umarła, czy po prostu nie mogłeś się pogodzić z moim odejściem? A może nie chcesz dłużej słuchać zarzutów Cyborga przeciw mnie? - Dick przybrał zmieszany wyraz twarzy, na co odpowiedziałam westchnieniem. Splotłam ręce na piersi i zaczęłam szukać wyjaśnień na jego twarzy. Własny spokój i opanowanie zdziwiły nawet mnie.
- Nie potrafiłbym normalnie żyć ze świadomością, że pozwoliłem ci umrzeć. A oboje dobrze wiemy, że to bardzo prawdopodobne - spojrzał na mnie, z powagą w oczach. Opuściłam ręce. Nadal mu na mnie zależało, po tym wszystkim co zrobiłam. Mimo kłamstw, ucieczki, tylu wątpliwości. Wbiłam wzrok w ziemię. Zaczęłam się wstydzić, że w niego zwątpiłam. Miał w sobie tyle siły, odwagi i nie brakowało mu wytrzymałości. A ja ciągle widziałam w nim dziecko, które trzeba było chronić. Tylko że on tego nie potrzebował. Nigdy nie potrzebował mojej ochrony.
Podczas gdy w pokoju zaległa cisza, drzwi otworzyły się. Do środka wparowała Penny z blondynką, którą widzieliśmy tutaj pierwszego dnia. Miała na sobie strój wojownika. Pewnie Ruch Oporu postanowił wyciągnąć ją z celi. Zatrzymałam wzrok na Penny i wlepiłam w nią wredne spojrzenie. Żałowałam, że nie potrafię zabijać wzrokiem.
- Macie nowego kolegę? - spytała, trochę zdezorientowana. Zmierzyła od stóp do głów Richarda, po czym rzuciła pytające spojrzenie Sei.
- Zjazd rodzinny - zaśmiała się krótko Jane, po czym wstała i podeszła do nas. - Richard, Penny, Stephanie - wyjaśniła szybko, wskazując na odpowiednie osoby w pokoju. Dick rzucił dziewczynom słaby uśmiech, po czym zwrócił się do mnie.
- Sporo się wydarzyło odkąd uciekłaś, co? - zauważyłam na jego twarzy ukryte rozbawienie całą sytuacją. Doprowadziło mnie to do szału. Penny, Willow, Dick, Sea, Ian - wszyscy zaczynają działać mi na nerwy!
- Robisz to specjalnie, prawda? - oskarżyłam go. Widząc jego rozbawioną minę, sama byłam bliska śmiechu. - Robisz to specjalnie!
Oboje się roześmialiśmy, pomimo mało zabawnej sytuacji. Wszyscy wlepili w nas zdziwione spojrzenia, a my zanosiliśmy się śmiechem. Chyba potrzebowaliśmy odreagować na to, co się ostatnio działo.
- Jesteś urocza, gdy się wkurzasz - rzucił Dick, siadając na łóżku beztrosko.
Westchnęłam i odgarnęłam włosy z twarzy. Powoli zaczęło do mnie docierać, że muszę powiedzieć Sei o Penny, naprawić tą całą sprawę z Ianem, pomóc Aisling. Coraz trudniej było mi się tutaj poruszać. Z każdą chwilą wracało do mnie więcej wspomnień, a nocą miałam koszmary. To miejsce źle na mnie działało. Jednak gdy zobaczyłam Dicka, on podniósł mnie na duchu. Czułam się lepiej.
- Musimy pogadać. Mam nowe informacje... - przerwała krótką ciszę Penny. Przybrałam zdecydowany wyraz twarzy i przerwałam jej w połowie zdania.
- Tak. Musimy - potwierdziłam i nie czekając na jej reakcję zaczęłam mówić. - Skąd wzięłaś te informacje? Od swojego tatusia?
Penny zrzedła mina. Zauważyłam w jej oczach czyste przerażenie. Wszyscy spoglądali raz na mnie, raz na Penny. Nie spuszczałam z dziewczyny wzroku. Byłam bardziej spokojna, niż się tego spodziewałam. Myślałam, że wybuchnę emocjami niczym wulkan i nie będę mogła złożyć poprawnego zdania po angielsku, a tu proszę.
- Nie udawaj. Widziałam ciebie i Hidden'a - podkreśliłam ostatnie słowo. - Słyszałam wszystko.
Sea spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Jakby myślała, że to wszystko wymyśliłam! Nie dam się wyprowadzić z równowagi. Wiem, jaka jest prawda.
- Megan, ja... - zaczęła niezdarnie Penny. Wszyscy zauważyli, że nie wiedziała co powiedzieć. Teraz nie potrafi się tłumaczyć, ale przed swoim tatusiem spowiada się ze wszystkiego!
- To prawda? - Jane wstrzymała oddech. - Hidden to twój ojciec?
Wszystkie oczy wpatrzone były w Penny. Czekaliśmy na jasną i szczerą odpowiedź. Dziewczyna była zdezorientowana i błądziła wzrokiem po pokoju. Założyłam dłonie na biodrach. Stałyśmy naprzeciw siebie, ja dumna, wyprostowana. Ona jakby chciała zapaść się pod ziemię- skuliła ramiona i przesuwała w palcach złoty naszyjnik w kształcie smoka.
- Dlaczego próbowałaś nas oszukać? - zarzuciła jej Stephanie. - Po co mi pomagałaś, mogłaś przecież skazać mnie z góry na śmierć. Masz przecież taką władzę!
Steph była wściekła. Po jej napiętym wyrazie twarzy wywnioskowałam, że miała ochotę rzucić się na Penny. Sea położyła jej dłoń na ramieniu, dając znak, żeby się uspokoiła.
- To prawda. Hidden to mój ojciec. Dlatego jestem wyższą agentką. Nigdy nie chciałam dla niego pracować - wydusiła w końcu Penny. Opadła bezwładnie na łóżko obok Dicka i ukryła twarz w dłoniach. - Nie chciałam wam mówić, bo moglibyście zwątpić w moje informacje. A one są prawdziwe.
Jane rzuciła mi wręcz mordercze spojrzenie. Prychnęłam pod nosem. Splotłam ręce na piersi i w mgnieniu oka poczułam się jak ostatnia idiotka. Chyba niesłusznie ją osądziłam. Informacje które dotąd nam podawała, zawsze były prawdziwe. Świetnie...
- Musisz wybaczyć Megan, ona... szybciej mówi niż myśli - pocieszyła ją Sea. Że co?! Ja szybciej mówię niż myślę? To ona potrafi nawijać przez bitą godzinę!
- Tak, jasne - potwierdziłam z ironią w głosie. - Jeśli was to interesuje, to Willow też tu jest. Widziałam ją, gdy rozmawiała z innym agentem. Opowiadała o tym, jak próbowała wkraść się do naszej kryjówki. Niestety nic konkretnego się nie dowiedziałam.
Nagle wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę. Wow, jeszcze przed chwilą Penny była w centrum zainteresowania. I co z tego, że nie stoi przeciwko nam? I tak nigdy jej nie przełknę. Niektórzy ludzie po prostu nie potrafią się dogadać.
- Sprawdzę bazy danych - Penny podniosła się z łóżka. - Stephanie, zajmij miejsce Iana. Wtedy nikt nie będzie nic podejrzewał - powiedziała do blondynki, po czym wyszła pośpiesznie z pokoju.
- Willow, to ta różowa panna? - spytała się Jane.
- Tak. Na nieszczęście, nie powinno jej tu być. Skoro pojawiła się tam, gdzie obecnie przebywa Hidden, znaczy, że jej niedoszły napad jednak coś wniósł do sprawy. To może zwiastować przegląd pokoi - stwierdziła z niepokojem Sea, po czym wyjęła spod poduszki laptopa. Udało nam się go przemycić kilka dni wcześniej. Nacisnęła kilka klawiszy.
- Co z kolei znaczy, że mogą nas nakryć. A w szczególności Megan - Stephanie spojrzała na mnie znacząco.
Doszłam do tego wniosku już wcześniej. Tylko że nadal nie wiedziałam jak uniknąć nakrycia przez Willow. Jeśli mnie także znajdą, zaczną szukać głębiej. Sprawdzą komputery, wszystkich wojowników i nagrania z kamer przy wejściach. To może się o wiele gorzej skończyć.
- Nie dojdzie do tego - stwierdziła zdecydowanie Sea. Na ekranie laptopa pojawiło się połączenie przychodzące. - Zanim zaczną sprawdzać pokoje, jej już tutaj nie będzie.
- Co? - spytałam zdziwiona. Nie otrzymałam odpowiedzi. Wszystkie trzy stanęłyśmy przed laptopem.
Sea z tajemniczym uśmiechem potwierdziła połączenie. Na ekranie pojawiła się twarz Felixa, który w dłoni trzymał butelkę z niezidentyfikowanych napojem. Posłał nam szeroki uśmiech, po czym przeczesał brązowe włosy.
- Słodka blond laska ma pięciominutową przerwę. Zostaw wiadomość po sygnale - roześmiał się Felix, po czym wydał charakterystyczny dźwięk automatycznej sekretarki. Sea westchnęła głośno. Nagle chłopak gwałtownie spoważniał.
- Hej! Wiecie, że macie intruza w pokoju? - krzyknął zdenerwowany.
- To mój brat, idioto - syknęłam do Felixa. Nie znosiłam jego idiotycznych żartów. Dobrze wiedział, że z nikim byśmy się nie połączyli, gdyby ktoś był w pokoju.
- Sprawdzałem was - uśmiechnął się głupio.
- Gdzie. jest. Terra? - przeliterowała Sea, równie wkurzona zachowaniem chłopaka.
Usłyszałam, że Dick podnosi się z łóżka. Stanął obok mnie i ściągnął brwi wyraźnie zdenerwowany. Rzuciłam mu pytające spojrzenie.
- Coś nie tak? - spytałam spokojnie. Dick pokręcił przecząco głową, jednak wyczułam jego niezdecydowanie.
- Spadaj z mojego krzesła - usłyszeliśmy. Nad Felixem stanęła Terra, z kubkiem kawy w ręku. Chłopak zabrał ze sobą butelkę, po czym odszedł od laptopa, patrząc na dziewczynę z uśmiechem. Terra usiadła przed ekranem.
- Co tam słychać? - spytała spokojnie. - Widzę, że Steph już u was.
Blondynka wzięła łyk kawy, po czym zaczęła coś pisać na klawiaturze. Dick, który nadal stał obok mnie, wpatrzył się w nią z niedowierzaniem.
- Złe wieści. Willow jest tutaj. Coś jest nie tak, skoro przybyła zaraz po nieudanym napadzie. Penny sprawdza bazę danych, może coś będzie.
- Sprawdziliśmy tą sprawę. Ktoś próbował dostać się do komputera u nas. Ale nic nie zostało naruszone. Nie wiem o co chodzi - wzruszyła bezradnie ramionami. - Ale mam też kilka nowych informacji, prześlę je za kilka godzin. A właśnie. Udało nam się znaleźć podziemne przejścia. Więc, przy dużym szczęściu, Ian trafi dzisiaj pod opiekę medyczną.
Odetchnęłam z ulgą. Terra nie widziała mojej twarzy, ale uśmiechnęła się porozumiewawczo. Poczułam się o wiele lepiej z myślą, że Ian wróci do zdrowia. Nie będzie musiał już dłużej znosić tego, co się tutaj dzieje. Wszystko się ułoży - uspokajałam się.
- Ach. Jeszcze jedno - przypomniała sobie Sea. - Meg znalazła w bazie danych wiadomość od innego oddziału Cieni. O dziwo, przysłano je z małego miasta niedaleko Gotham. Chyba zmieniono lokalizację, ale nie o to chodzi. Może ci się to nie spodobać, ale Deathstroke dostanie się do naszej kryjówki wraz z trzydziestką nowych wojowników. Dołączono do tego zdanie po łacinie, którego nie mogę rozszyfrować.
Terra wyraźnie się spięła. Deathstroke będzie tutaj, gdy będziemy kończyć ostatecznie z Cieniami. Nie powiedziałam tego na głos, bo Dick mógłby przypadkiem chcieć zostać i pomóc nam w walce. Reszta Ruchu Oporu miała przyjechać tutaj za jakiś tydzień, żeby wspólnie pozbyć się wszystkiego z baz danych Cieni i samego Hidden'a. Brak informacji i wieść o jego śmierci spowoduje, że pozostałe oddziały organizacji pogrążą się w chaosie, a później rozpadną. Źle traktowani wojownicy i agenci odejdą, a pozostali uciekną, w obawie przed policją.
- Deathstroke? Slade? - usłyszałam zdziwiony głos Dicka. - Dlaczego miałby pomagać Cieniom?
- Deathstroke to agent Cieni. Pracował w oddziale Gotham. Nie wykazywał aktywności wśród organizacji od kilku lat. Dopiero od Terry dowiedzieliśmy się, że przeniósł się do Jump City, by... - zaczęła tłumaczyć Sea.
- Od Terry, co? - syknął Dick, przerywając tym samym Sei. - Terra nie raczyła wam może powiedzieć, że pracowała razem z nim, wcześniej szpiegując mnie i moich przyjaciół?
Sea odsłoniła ekran laptopa, tak, by Terra zobaczyła mojego wkurzonego brata. Spojrzałam na niego zdziwiona. Nic nie rozumiałam z tego, co mówił. Dlaczego Terra miałaby szpiegować Tytanów?
- Nie wściekaj się Robin - powiedziała spokojnie Terra. Nie była zdziwiona widokiem Dicka, miałam wrażenie, że nawet się tego spodziewała. - To nie jest takie proste. Zostałam zmuszona do pracy dla Cieni.
- To wy się znacie?! - krzyknęłam zdezorientowana.
- Tak - uprzedziła Dicka Terra. - Kiedyś należałam do Tytanów.
- Nie pochwaliłaś się? - wtrąciła swoje trzy grosze Jane. - Ja bym o tym wspomniała. Wiesz, w moich aktach górują napady, kradzieże i zabójstwa - wyliczała.
- Właśnie. Byłoby miło, gdybyś powiedziała, że bawiłaś się w bohatera z Tytanami - rzuciłam od niechcenia. Poczułam na sobie ciążący wzrok Dicka.
- Nie było na to czasu. Zbyt wiele miałam na głowie, żeby cokolwiek komuś tłumaczyć. Nie miałam po co do was wracać - zwróciła się do niego.
- No jasne - prychnął, po czym usiadł z powrotem na łóżku. Zauważyłam jego napięty wyraz twarzy i zdenerwowany wzrok. Najwyraźniej Terra była kimś znaczącym dla jego przyjaciół. Dlaczego ona nie powiedziała, że zna mojego brata?
Po kilku minutach Terra się rozłączyła, a Sea zaczęła przeglądać przesłane przez nią pliki. Jane zaoferowała się, że przekaże nowe informacje innym członkom Ruchu Oporu. Stephanie postanowiła pójść z nią. Richard siedział na moim łóżku, nadal wyglądał na obrażonego. Westchnęłam, ale nie zareagował. O co się tak bardzo złościł? Ostrożnie usiadłam obok niego.
- Nie chcę się za bardzo wtrącać w spawy twojej drużyny, ale co było, to było - powiedziałam szczerze.
Richard spojrzał na mnie spokojnie. Nie odpowiedział. Zaczęło mnie to denerwować. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie ignorował. Co miałam zrobić? Jak namówić go do powrotu do Jump City? Nie może zostać. Walka z Cieniami zbliżała się nieubłaganie. Nie chcę, żeby coś mu się stało.
Do pokoju wróciła Stephanie. Zamknęła cicho drzwi i usiadła na łóżku. Schowała twarz w dłoniach. Miała przestraszony wyraz twarzy i cała się trzęsła. Jane nie wróciła. Sea podeszła do niej. Usłyszałam, jak zaczyna płakać. Stało się coś złego. Znieruchomiałam. Poczułam, że serce zaczyna mi mocniej bić.
- Zorientowali się - wydusiła z siebie. Sea objęła ją ramieniem i przytuliła do siebie. Stephanie odgarnęła włosy z zaczerwienionej twarzy.
- Zabili ją - powiedziała cicho. - Wiedzą, że tu jesteśmy.
...
OdpowiedzUsuńBędzie krew? Powiedz, że będzie krew :3 Potrzebuję trochę brutalnej walki, po tych moich wzruszających wypocinach -,-"
Nie wiem, co ma napisać... ciekawe, jak zawsze, czekam na nn - jak zawsze.
A, i zapraszam do mnie :D